piątek, 7 grudnia 2012
Rozdział III
Po mieszkaniu roznosiło się pukanie do drzwi, które obudziło Elizabeth. Podniosła się z łóżka zapełnionego męskim seksapilem i leniwym krokiem wyszła z pokoju. Lucy nie było już w domu, więc ona nie mogła otworzyć drzwi, chodź i tak za pewne czekałaby, aż zrobi to jej kuzynka. Osiemnastolatka założyła na siebie szlafrok, przeciągnęła się i otworzyła je.
-Cześć córeczko. - przywitał się wysoki mężczyzna, blisko pięćdziesiątki, ubrany w niebieskie robocze ubranie, odpowiednie buty i z szarą skrzynką narzędzi w ręku. -Ty jeszcze spałaś?!
Nie ukrywając zdziwienia, dziewczyna przetarła szybko oczy, mając nadzieję, że to tylko zły sen. Kurwa, przeklęła w duchu i otworzyła szerzej drzwi, aby jej tata mógł wejść do środka. Czuła jakby ktoś oblał ją wiaderkiem zimnej wody, a przy okazji dostała z tego wiadra w twarz.
-Cześć… Cześć. - powiedziała spięta, nie odpowiadając na jego pytanie. - Czemu nie zadzwoniłeś tato, że przyjedziesz? - zamknęła powoli drzwi, tylko po to, aby chłopcy się nie obudzili i prawie nadzy, nie wyszli z pokoju.
-Czekam, aż Bungley'owie kupią materiały na remont strychu.. - wytłumaczył, rozglądając się po mieszkaniu, czy nie jest za brudno, czy wszystko jest normalne.. - Mam wolny weekend, dlatego przyjechałem.
-Ok, chcesz coś może do picia, tato? - wstawiła wodę i wyjęła jedną białą szklankę i duży kubek. - Herbatę z cytryną?
-Tak. - oznajmił, zdejmując niebieską, grubą kurtkę, po czym powiesił ją na wieszaku. - Razem z Garrett'em złożyliśmy się wam na okna. - pochwalił się, jakim jest dobrym ojcem. -A jak tam u Was z pieniędzmi, dostałaś ostatnio wpłatę na konto od nas?
-Tak... - mruknęła, przewracając oczami, tak, żeby nie widział. Zastanowiła się, żeby dobrze ująć ich "dochody". - Jest dobrze, obydwie mamy już pracę, jeszcze Wy nam pomagacie. - uśmiechnęła się lekko, zerkając na drzwi od swojego pokoju.
Zrobiła herbatę, włączyła telewizję, aby tata się nie nudził, a tak na prawdę nic nie słyszał, przeprosiła go i szybkim krokiem poszła do sypialni. W tej chwili cieszyła się, że przez te trzy szybki w drzwiach nic nie widać.
-Liam... Liam! - mówiła cicho, lekko trzęsąc jego dłonią. - Psss!
Kiedy otworzył swoje czekoladowe oczy i już chciał jej zadać pytanie, „co się stało?" położyła mu palec na ustach, aby nic nie mówił i sięgnęła po kartkę i pióro.
Pod wpływem nerwów, napisała trochę niewyraźnie "mój tata przyjechał! Bądźcie cicho. Macie jakoś wyjść, aby tego nie usłyszał".
-Ale jak? - szepnął zaspany.
Od razu go uciszyła i znów wybazgrała coś na kartce "Sam to wymyśl. Dacie sobie radę. Kocham Was". Uśmiechnęła się do niego.
Wzięła czystą bieliznę i ubrania, czemu uważnie przyglądał się Payne. Poszła do łazienki, po drodze uśmiechając się do Bob ‘a.
Po ścieżce chodziło kilka gołębi, szukając kawałeczków chleba, które rzucał im starszy pan, siedzący na drewnianej ławce. Po parku roznosił się szum grabionych liści. Jesień tego roku przyszła bardzo szybko a jak na razie opady dają po sobie znać tylko nocą, ale zaraz ma padać cały czas. Brunetka ominęła ostatnie drzewa należące do parku i na zielonym świetle, przeszła przez pasy. Skręciła w lewą stronę i za raz znalazła się w sklepie, w którym od dzisiaj pracuje. W salonie muzycznym roznosiły się najnowsze słowa piosenki Ed'a Sheeran'a, które przypadły dziewczynie do gustu. Na ścianach powieszone były, każdego rodzaju gitary - elektryczna z płomieniami, basowa koloru granatowego, klasyczna i wiele innych. Na oknach poprzyklejane były plakaty świeżo wydanych płyt, zachęcając tym sposobem, do ich zakupienia.
Lucy rozejrzała się po sklepie, poszukując wzrokiem swojego szefa. Zza zaplecza wyszedł mężczyzna wieku średniego, z siwymi włosami i odstającym brzuchem. Uśmiechnął się do niej ciepło, co odwzajemniła.
Spojrzał na swój nadgarstek, zza okularów, gdzie znajdował się drogi zegarek i jego uśmiech powiększył się.
-Przed czasem. - oznajmił, pomagając zdjąć jej płaszcz. - Mam nadzieję, że sobie poradzisz, będziesz musiała tylko obsługiwać klientów i na koniec zachować tutaj porządek… Ufam Ci. Jesteś moją pierwszą pracownicą. Zestarzałem się - podrapał się po łysinie, śmiejąc się -Całe życie dawałem sam sobie radę ze sklepem, ale moje kolana, też się zestarzały, a po za tym mam żonę, która jest nadopiekuńcza. - zakrył nieco usta dłonią, aby przypadkiem tego nie usłyszała, chodź i tak jej tu nie było. - Jeśli będziesz miała jakieś problemy, jestem na zapleczu, a jeśli tam mnie nie będzie, to dzwoń. - podszedł do lady i wysunął jedną z jej szuflad. - Tutaj jest notes z numerami, zapisz i swój. - uśmiechnął się przyjaźnie i kontynuował swoją długą wypowiedź. - I tutaj, w tym pudełku masz opis, każdego instrumentu, proszę zapoznaj się z nimi. To chyba wszystko.. - rozejrzał się wokół siebie. - Z czasem się przyzwyczaisz i zatrudnię też drugiego pracownika.. Aby mógł pracować, kiedy ty będziesz na zajęciach. - poprawił okulary na nosie. - Tak, więc trzymam za Ciebie kciuki. - po raz kolejny na jego twarzy zaistniał uśmiech i zniknął w zapleczu.
-Ok.. - mruknęła do siebie, wyjmując jedną z książeczek, z czarnego pudełeczka.
"Harmonijka", przeczytała, przewracając oczami.
-Zapowiada się ciekawie... - powiedziała z ironią, idąc poszukać instrumentu, z którym musi się zapoznać.
-Podaj mi piankę.. - poprosił Elizabeth Bob, wyciągając w jej stronę dłoń. -Dzięki. - podziękował, kiedy już ją otrzymał.
-Tato mogę już iść? Chciałabym pościągać te rzeczy z parapetu w swoim pokoju. - wyjaśniła, dalej lekko zestresowana.
Chłopcy w jej pokoju siedzą już od ponad dwóch godzin, od kiedy się obudzili. Bez picia, jedzenia i łazienki.
-Dobra, a ja zajmę się już tym oknem...
Dziewczyna ruszyła do swojego pokoju, otworzyła drzwi i rozejrzała się po pustej sypialni.
-Psss.. - mruknęła.
-Tutaj. - odezwał się głos Niall'a.
Otworzyła szafę, z której dochodził jego szept. Zaśmiała się na widok dwóch, ściśniętych przyjaciół.
-Znaleźliśmy twoją kryjówkę na słodycze. - mówił blondynek, jedząc czekoladę.
Znów się zaśmiała.
-Spróbuję wyjść z nim na dwór, jak usłyszycie, że wychodzimy, utleniacie się do domu. - wyjawiła im swój plan. -Później jeszcze do Was wpadnę...
-Elizabeth, z kim rozmawiasz? - krzyknął Bob.
Zaczerwieniła się lekko, zamykając szafę.
-Z plakatem Justin'a Bieber'a! - zaśmiała się nerwowo.
-Justin.. - pisnął cicho Niall, ale za raz Payne go uspokoił.
-Ty dalej z nim?! Jak można szaleć za ludźmi, których nigdy się nie spotka?!
-Oj tato.. - zaśmiała się, wychodząc z pokoju. -Chodźmy po te okno. - przypomniała mu, zakładając szarą bluzkę.
-A no racja.. - wytrzepał dłonie o ubranie i wyszedł z mieszkania, trzaskając przy tym drzwiami.
Liam i Niall szybko wyszli z szafy, wzięli swoje rzeczy i wyszli cicho z mieszkania.
___________________________________________________________
I o to jest rozdział III. Jakoś dałam rade.
Chciałabym życzyć Ci Kiniu wszystkiego najlepszego z okazji twoich urodzin, które odbędą się jutro. Kocham Cię.
Rozdział w niedzieje, albo poniedziałek.
Mam nadzieję, że się podobało.
Kocham Was, Ninja.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oczywiście, że się podobało *.*
OdpowiedzUsuńJak zwykle jest świeny ; D
Czekam już na niedziele xd
Marzena
Uwielbiam *.*
OdpowiedzUsuńAgata
Podobało, podobało..
OdpowiedzUsuńi to bardzo !
Uuu... odwiedziny tatusia xD
naprawdę fajny rozdział, zresztą zajebisty jak każdy.
Czekam na kolejny z niecierpliwością ! <3
/ Horanowa x
Lucy w pracy !
OdpowiedzUsuńzacznie pomagać Elizabeth !
czyli o jedną kłótnię mniej !
Zayn ją odmienił , tak samo jak Lucy Zayn'a. !
ooo żesz w mordę !
tata Elizabeth !
jaka wpadka !
ale oczywiście znalazła wyjście !
och yeah !
cała Ninja!
,,Rozmawiam z plakatem Justin'a Bieber'a '' ;D hahaha !
Niall oczywiście znalazł jedzenie !
hahah !
cały on !
o jejuusiu !
jak Ty piszesz ... normalnie ciągle Ci to powtarzam !
wiem ! ale nie przestanę !
DZIĘKUJĘ !
miałam aż łzy w oczach !
co za prezent !
taki cenny , że aż bezcenny !
też Cię kocham !
Moja Ninja !
; *** <3
i rozdział dzisiaj proszę!
; **
#Niewidzialna#
matko ale przypał. chciałabym poznać reakcje Bob'a jakby ioch wszystkich w łóżku razem zobaczył #haha
OdpowiedzUsuń