niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział XIV


Sobota, 17 stycznia


Wiewiórka była sama w domu. Humor od wczoraj jej nie dopisywał, gdy tylko sobie pomyślała jak Liam wystawił ją, zeszłego ranka… - mieli spotkać się o siódmej rano w parku, trzy ulice od kamienicy, w której mieszka. Czekała na niego ponad godzinę, kiedy postanowiła wrócić do domu. Dzwoniła do niego, pisała i nic, żadnej odpowiedzi. Dopiero wczoraj, w okolicach dwunastej wieczorem napisał „spotkamy się w parku o siódmej”. Mogłaby równie dobrze wystawić go tak jak on ją, ale mimo swojej zawziętości ubierała się teraz, aby wyjść i pobiegać. To tylko dla biegania. Powiedziała sobie, że nawet nie będzie się do niego odzywała..
Zbiegła po schodach i wyszła na dwór, gdzie panował jeszcze pół mrok. Przymrozek był widoczny, a samej jej było zimno. Postanowiła rozgrzać swoje ciało i biec, aż do parku – i tak zrobiła. Londyn o tej porze wypełniali ludzie, śpieszący się do pracy, lub do piekarni po świeże pieczywo, czarne taksówki, piętrowe, czerwone autobusy i samochody osobowe. Kiedy znalazła się już w parku, usiadła na ławce, przy której zawsze się spotykali i wyjęła telefon z kieszeni. Wyjątkowo dzisiaj wzięła ze sobą słuchawki, aby nie słuchać głupiej paplaniny Liam’a, która od dzisiaj zaczęła ją denerwować.
-Cześć. – Wydyszał Payne, podbiegając do niej.
Podniosła wzrok znad ekranu komórki, a na twarzy chłopaka jak zawsze znajdował się uśmiech.
-Gdzie wczoraj byłeś?! – Spytała, ukazując swoje niezadowolenie.
-Czasem mam ważniejsze sprawy niż.. – Przerwał na chwilę, patrząc na podnoszącą się Elizabeth. – Gdzie idziesz? – Zapytał w końcu.
Zaśmiała się kpiąco z chłopaka.
-Do domu. – Odpowiedziała krótko. – Masz ważniejsze sprawy niż spotykanie się ze mną. – Wytłumaczyła, nie odwracając się w jego stronę.
-Ellie. – Mruknął cicho. – Nie miałem na myśli Ciebie, tylko bieganie. – Powiedział, ale ona i tak nie zareagowała.
Poczuła jak łapie ją za ramie i delikatnie odwraca w swoją stronę.
-Elizabeth jesteś dla mnie.. – Spojrzał na nią i się zawahał – najważniejsza. I przepraszam, że nie odpisywałem, ani nie oddzwaniałem. Przepraszam. – Zbliżył się do niej o krok i ujął jej policzek, spoglądając w jej błękitne oczy.
Przejechał delikatnie kciukiem po jej wardze, a ona rozpływała się pod wpływem jego dotyku. Musnął ustami jej usta i nie widząc u niej przeciwieństw, pocałował ją. Lekko, tak jak nigdy nikogo nie całował. Może, dlatego, że to jest Elizabeth? Dziewczyna, do której zbliżał się przez pół roku? Dziewczyna, którą kocha a nie umie jej tego powiedzieć? Ale w końcu, ona też czuła coś do niego. Nie zaprzeczała, chodź byli przyjaciółmi. Wręcz podobało jej się. Jego usta były takie zdecydowane, miękkie, ciepłe.. A ona nie mogła się od nich oderwać. Ale nie mogła tego robić.. Wróciła do rzeczywistości, odrywając się od jego warg, odpychając go przy tym. Była w szoku, stojąc naprzeciw niego, nie wiedziała, co robić, a jej dłoń odruchowo walnęła go w twarz.
-Oszalałeś?! – Spytała zła.
Czuł się głupio. Myślał, że ona tego chce. Wszystko na to wskazywało, dawała mu takie sygnały. Był zły. Zły na siebie, że zrobił coś takiego.
-Przepraszam.. – Powiedział cicho, ale ona po raz kolejny odeszła.
Kiedy dziewczyna była już w domu, rzuciła się na łóżko wyjmując telefon. Chciała wybrać numer Niall’a, ale zdała sobie sprawę, że jest zbyt wcześnie. Blondynek za pewnie jeszcze smacznie chrapie, a Lucy jest u Zayn’a jak w każdy weekend.
Schowała głowę pod poduszkę i walnęła się nią kilka razy.
-Głupia! Głupia! – Krzyczała, zła na siebie.

Lucy weszła do domu, pozorami wydawałoby się, że jest pusty, ale ciche trząchanie się po pokoju, rozwiewało wszystkie myśli. Uchyliła lekko drzwi do pokoju kuzynki.
-Nie powinnaś być u Liam’a? – Spytała, przyglądając się jej.
Biegała jak zwariowana po pokoju, szukając czegoś.
-Jak widać nie.  – Mruknęła cicho, wysuwając szufladę, po czym zaczęła wszystko w niej przewracać. – Widziałaś mój album? Odłożony tą rudą skórą?
Brunetka wyszła z pokoju, wyjęła z komody album, który szuka Ellie, po czym wróciła i podała jej go.
-Po co Ci on? – Spytała, siadając na łóżku koło niej.
-Znalazłam te zdjęcia, które kiedyś wywołałam. – Uśmiechnęła się lekko, włożyła fotografię z urodzin Liam’a do okładki.
-Czemu nie jesteś u Liam’a? Powinniście po bieganiu jeść pączki. – Zaśmiała się cicho, z uwagą przyglądając się jej.
-Pokłóciliśmy się..
-Aa.. to wszystko wyjaśnia. Dlatego oglądasz jego zdjęcia, ale mówisz mi, że wkładasz mnie do albumu.. – Przeglądała zdjęcia,   aby wymienić osoby – Niall’a, Louis’a i Harry’ego, Zayn’a, nawet Matt’a i oczywiście Liam’a. – Mówiła z uśmiechem.
-Pocałował mnie. – Mruknęła cicho, wstając z łóżka, po czym odłożyła album na regał.
-Pocałował?! I ty jesteś smutna?! – Spytała zdziwiona. – Mam Cię uderzyć? Może wtedy się obudzisz?! – Spytała zła na kuzynkę. – Przecież ty go.. Oh!
Wiewiórka rzuciła się na łóżko, po raz kolejny tego dnia chowając twarz w poduszce.
-Przecież.. – Mówiła nie wiedząc, co jest nie tak z kuzynką. Wzięła poduszkę u walnęła nią mocno dziewczynę.
-Dobij mnie. – Prosiła rozpaczliwie. – Zabij mnie i wrzuć do Tamizy!
-Nie mogę.. Bo wiesz, dla każdej Julii jest Romeo. – Uśmiechnęła się szeroko. – Gdzieś tam, zapewne w domu Romeo, czyli twojego Payne’a, on czeka na Ciebie, ale ty do niego nie pójdziesz, bo jesteś upartą kozą. – Mówiła jak ze starodawnej opowieści. – Przepraszam. Upartą Wiewiórą.
Osiemnastolatka dalej leżała na łóżku, z głową w poduszce. Jej włosy wyglądały, jakby przed chwilą uderzył w nią piorun – rozwiane na każdą stronę.
-Przecież zwykły przyjaciel nie organizowałby wycieczki w Alpy. Na cały tydzień. – Mówiła podkreślając słowo ‘zwykły’. –Co prawda zaprosił tam wszystkich, aby nie wyglądało na to, że jest w tobie zabójczo zakochany. – Tłumaczyła.
Elizabeth uniosła lekko głowę, spoglądając na kuzynkę.
-Wystarczy usiąść koło Was – te spojrzenia, wymienianie uśmiechów i jak patrzy na twoje usta. Czysty romans. -  Mówiła, zafascynowana tą sytuacją. – On nie jest żadnym zboczeńcem, czy kimkolwiek. Nie patrzy Ci na dekolt, jak większość mężczyzn, ani na tyłek. Jest miły i jak sama powiedziałaś „był taki romantyczny jak przyniósł te wino, oh.. I taki słodki, a zarazem seksowny jak się napił”. – Zacytowała, udając jej wdechy i wydechy.
-Ja jestem zboczeńcem.. – Mówiła nadal smutna. – Ma takiego dużego. – Rozmarzyła się, udając, że go dotyka.
-Pieprzyliście się?! – Krzyknęła, podskakując z wrażenia.
-Nie. – Uśmiechnęła się lekko. – Ale widziałam i takie tam.. To jest prywatne. Nie wypytuj!
-Ale jak widziałaś? – Dopytywała z zainteresowaniem.
-No.. Pamiętasz jak był wtedy chory, a ja się nim opiekowałam? – Spytała, przytulając się do różowego jaśka. – Weszłam do łazienki, a on był nagi..
Ellie jak zawsze nie umiała utrzymać języka za zębami.
-A dużego ma?
-Masz Zayn’a. – Walnęła ją różowym jaśkiem. – A po za tym nie był w pełnych rozmiarach. – Powiedziała cicho, z chytrym uśmiechem.

_________________________________________________________

Uhu! Jeest! Rozdział, ale chodzi mi głównie o pocałunek. Może nie tak  idealny, ale i tak mi się podobał, a Wam? Chciałam jeszcze raz podziękować, za tak liczne odwiedziny, jesteście niesamowici! 
Chyba będę kończyć. Rozdziały jak widzicie są już 'szybciej' dodawane, wena powróciła do mojego mózgu, palców, pióra i kartki, więc jest super! Niezbyt bardzo rozdziały chce mi się przepisywać na komputer, ale jest dobrze.

Liczę na maskę, długisz, twórczych i pięknych, a oczywiśćie szczerych komentarzy.

Kocham Was, Ninja która nie jest lezbijką, ona kocha meżczyzn.. Miau.. Miau.. ;>

Ps. Zapraszam na tą stronkę -tutaj


środa, 23 stycznia 2013

Rozdział XIII


15 stycznia, następnego roku


Ciche stukanie kostkami do drzwi, które słychać było w całkowitej ciszy, która panowała w mieszkaniu. Elizabeth podniosła się niechętnie z dywanu, który rozesłany był kartami do gry, oraz zdjęciami przyjaciółki, której nie widziała od trzech lat. Tak, może  i Ellie była dzieckiem w wieku czternastu – piętnastu lat, ale kochała Annabell. Nie tylko ona, Lucy również. Annabell była wspaniałą osobą, z zapałem do nauki, pomaganiem ludziom, gromem przyjaciół i nigdy nie robiła nic, co było nielegalne. Najgorsze było to, że była małą kruchą dziewczynką, w wieku piętnastu lat.. A ten tam na górze zabrał jej życie jednym kiwnięciem palca.
Delikatnie nacisnęła na klamkę drzwi i widząc przed sobą kolejną wspaniałą osobę, z jej oczu wypłynęły kolejne łzy. Wtuliła się mocno w przyjaciela, na co on otulił ją swoimi ramionami.
-Co się stało? – spytał Liam, zaniepokojony jej płaczem. Odgarnął jej włosy z czoła, dalej mając ją w objęciach.
-Nic.. – mruknęła, cicho szlochając. – Tak wspominałam sobie stare dobre czasy – uśmiechnęła się lekko, odstępując od niego o krok. – Dziękuję, że przyszedłeś.. – objęła się ramionami i potarła je, jakby było jej zimno. – Miałam taką wielką ochotę, aby się do kogoś przytulić. Dziękuję. – gestem dłoni zaprosiła go do mieszkania, po czym zamknęła drzwi. – Zdejmij kurtkę. – poprosiła go, dalej zachrypniętym głosem od płaczu. – Niedawno rozpaliłam w kominku..
Kucnęła nad dywanem i zaczęła zbierać wszystkie zdjęcia, które stanowiły jedynie pamiątkę. Musnęła kciukiem opakowanie od talii kart i przetarła nadal mokre policzki, ostrożnie tak i je odłożyła do drewnianej skrzyneczki i postawiła ją na komodę, koło innych. Skrzyneczki pozorami nie różniły się od siebie niczym, ale równie dla Lucy, jak i Elizabeth to była najcenniejsza.
-Na pewno wszystko ok? – dopytywał opiekuńczo blondyn, dłoń kładąc na jej ramieniu.
-Tak, Liam. – uśmiechnęła się do niego po raz kolejny, delikatnie dotykając jego dłoni. – Chcesz herbaty? A może mój Liam chce czekolady?
-Czekolady. – na jego twarzy również pojawił się uśmiech.
Już kilka minut później siedzieli razem przy kominku, ich fotele były tak blisko siebie, aby osiemnastolatka mogła położyć głowę na ramieniu chłopaka.
-Annabell była cudownym człowiekiem – zaczęła wpatrywać się w ogień - na pewno by Cię polubiła. – zaśmiała się cicho. – Kiedyś poprosiłam ją, że jak już odejdzie, aby opiekowała się mną, bo z moim szczęściem pewnie umrę pod samochodem. – znowu cicho się zaśmiała. – I abym wpadła na takiego chłopaka, z którym będę szczęśliwa. Będzie mnie dobrze traktował, będzie miły.. przystojny. I ona cały czas nade mną czuwa, Liam. – szepnęła ze łzami w oczach, napiła się czekolady i mruknęła: - Była tak niesamowita jak ty..


Każdy człowiek będący w tym pomieszczeniu, to napakowany mężczyzna, w podkoszulku, a krople potu spływały po jego seksownym ciele. Jedyna Lucy była tutaj dziewczyną. Pokazywała Mattowi, wszystkie szczegóły dotyczące tego jak ma wyglądać autko. Wszystko w nim musi być idealne.
-Czyli czarna strzała na dachu, tak? A reszta samochodu czerwona? – spytał Tom, kolega, Matt’a, aby się upewnić.
-Tak. – oznajmiła brunetka, z szerokim uśmiechem.
Tom wypisał coś na kartce i przypiął ją na tablice.
-Na weekend wszystko będzie gotowe. – z założonymi rękoma na biodrach, obdarzył znajomych uśmiechem.
-Dzięki Stary. – Matthew przybił piątkę z przyjacielem. – Jak będzie wszystko zrobione, daj znać. Cześć. – pożegnał się razem z Lucy, po czym wyszli z warsztatu.
Zimny wiatr owinął ich całe ciała, aż dziewczyna za trzęsła się.
-Piwo? Czy drink? A może whisky? – zaproponował brunet.
-Chyba muszę wracać… - wyjaśniła, z przepraszającym uśmiechem.
-Nie daj się namawiać… Pojedziemy do baru, albo do mnie. – otworzył jej drzwi do samochodu, poczekał, aż weszła.
-Nie mogę, umówiłam się z Elizabeth na.. – zerknęła na wyświetlacz telefonu, aby zobaczyć, która jest godzina – wpół do szóstej. – wymusiła uśmiech. Niezbyt umiała kłamać, ale najwidoczniej tym razem udało jej się.
-No dobrze, ale następnym razem musimy zjeść razem, chociaż ciastko. – odpalił samochód i ruszył spod warsztatu.
Jechali większą część drogi w ciszy. Lucy jak najszybciej chciała wyjść z tego samochodu, ale chłopak znowu zaczął rozmowę.
-Co robisz w ferie?
-Wyjeżdżam.. – wyjaśniła z uśmiechem. – Kolega organizuje wycieczkę.
-Któryś z tych gwiazdek? – zaśmiał się cicho. – Afryka, a może Azja?
Spojrzała na niego i słysząc ten przelewający się sarkazm w słowach, wypowiedzianych przez niego, miała wielką ochotę go udusić… Spojrzał na nią, więc wymusiła uśmiech.
-Dalej jesteś z tym Zayn’em? – zadał kolejne pytanie. W jego głosie nie było słychać jakby się cieszył, tylko kpinę z niej i jej chłopaka.
-Jestem. Wyjeżdża często w sprawach służbowych, ale mnie kocha i daje oznaki życia, w odróżnieniu do innych. – powiedziała twardo. – Super dżentelmen, który bez słowa zostawia dziewczynę, wyjeżdża i dopiero po roku lata koło niej jak uporczywa mucha.
-Wyjechałem, bo dostałem tutaj pracę. – wyjaśnił, tempo patrząc w jezdnię.
-A głupia dziewczyna, po tym wszystkim, co jej zrobił zaprosiła go na urodziny „gwiazdki”, odzywa się do niego i wszystko puściła w niepamięć. – tłumaczyła wyraźnie zła.
Chłopak zatrzymał się pod kamienicą, w której mieszka jego była dziewczyna, nawet nie spoglądając na nią.
-Cześć. – pożegnał się krótko.
Zaśmiała się kpiąco.
-Dupek. – wyszła z auta i trzasnęła drzwiami, patrząc jak odjeżdża. – Chuj.. Cholerny, pieprzony chuj.
Westchnęła głośno i ruszyła wzdłuż chodnika, naciągając na siebie jeszcze bardziej kurtkę, aby chłodny wiatr nie przedarł się do jej skóry.
Nie wspominała o tym często, prawie w ogóle. To było prawie rok temu, a ona nigdy nie lubiła wracać do przeszłości, która nadal bolała. Ostatnio nie miała miłych spotkań ze swoim chłopakiem – Zayn’em. Był zazdrosny, chodź zaprzeczał temu, a spotkała się tylko ze starym przyjacielem – niepotrzebnie to robiła. Sama dałaby radę znaleźć wymarzony samochód dla Ellie, a jeśli nie, to Malik pomógłby jej.
Zapukała lekko do drzwi, cała zamarznięta od tego zimna. Po chwili Mulat otworzył, a ona uśmiechnęła się lekko. Ubrany w luźne siwe dresy, z opiętą bluzką tego samego kolory, kilku dniowym zarostem i rozczochranymi włosami.
-Hej. – mruknęła cicho, a z jej ust wydobyła się para.
-Cześć. – powiedział i zaprosił ją do środka. Objął ją lekko ramieniem, aby było jej cieplej. – Mocno Ci zimno? – spytał opiekuńczo, przytulając ją do siebie.
-Yhym.. – mruknęła, a on zarzucił na nią koc. Uśmiechnęła się do niego, dziękując mu za to.
Usiedli razem na kanapie, w pokoju panował półmrok, a na górze, w jego sypialni, cicho grała ulubiona muzyka chłopaka.
-Nadal jesteś zły? – wtuliła się w jego ramie, pytając cicho.
-Nie. – uśmiechnął się do niej i cmoknął ją w głowę. – Jesteś zbyt kochana, aby się na Ciebie gniewać. – zaśmiał się cicho, nakrywając jej nogi kocem.
-Ale czasami tak trzeba.
-Ale nie teraz. – powiedział cicho, kojącym, spokojnym głosem. – Mam jeszcze całe życie.. Może wtedy raz, dwa się na Ciebie pogniewam.


Po mieszkaniu kolejny raz roznosił się zapach świeczek waniliowych. Dziewczyna siedziała na krześle, przyglądając się chłopakowi.
-Nie chcesz zostać? – spytała, uśmiechając się do niego.- Jest ciemno, nie wiem czy Daddy Direction może iść o tej porze sam.
Zaśmiał się cicho, zdejmując z siebie kurtkę, którą przed chwilą założył. Odwiesił ją na wieszak i spojrzał na przyjaciółkę z uśmiechem, a w jego głowie, cały czas rozbrzmiewały słowa, w których twierdziła, że jest niesamowity.
-Zapomniałam.. – wstała z krzesła. – Moja mama powiedziała, że następnym razem jak będę wracać do domu, mam zabrać Cię ze sobą. – uśmiechnęła się szeroko i ruszyła w stronę swojego pokoju. – Mówiła też, że jesteś bardzo fajny, miły i że podobasz się jej. – zachichotała, zbierając nowo zakupione książki w księgarni, w której pracuje. – I powiem Ci, że to zaszczyt być lubianym przez moją mamę, jest bardzo wymagająca.
-Pojadę z tobą… - zaśmiał się, siadając na łóżku.  – Ale pod dwoma warunkami.
-Hm? – odwróciła się w jego stronę i oparła się o biurko.
-Poznasz moich rodziców i pojedziesz ze mną gdzieś. – na jego twarzy znajdował się niepewny uśmiech. Tak bardzo chciał, aby się zgodziła.
-Gdzie?
-Prawda nie pojedziemy, polecimy – poprawił się – Nie sami, bo z tymi głupkami, ale na pewno nie będzie aż tak źle. – tłumaczył. – To taka wycieczka na twoje urodziny.
-Gdzie? – spytała znowu, śmiejąc się cicho.
-Alpy..
-Chyba oszalałeś.. – usiadła po drugiej stronie łóżka, co on. – Alpy?! Pomyślałam najpierw o jakimś pokoju, gdzie będzie sztuczny śnieg, ale Alpy? – spytała, nie ukrywając szoku. – I to w dodatku na moje urodziny?
-Taak. – mruknął cicho. – I powiem, że biletów nie mogę zwrócić.
-Liam.. ale mogę zapłacić, chociaż za swój bilet, tak?
-Nie, to taki prezent na urodziny. – uśmiechnął się do niej lekko.
-Ale tak nie można! – zaśmiała się, rzucając się na łóżko. – Ja nie sprawiłam Ci, aż tak drogiego prezentu na urodziny.
-Zorganizowałaś mi imprezę urodzinową. – przypomniał jej. – A tu nie chodzi o pieniądze.
-Oh.. Liam. – zaśmiała się, przekręcając głowę, aby spojrzeć na niego. – Dobrze, pojadę do twoich rodziców i do Alp.. ale następnym razem, wystarczy mi tylko „sto lat!”.
Uśmiechnął się szeroko i gdyby nie to, że są tylko przyjaciółmi, pocałowałby ją.



_______________________________________________________

Piękny rozdział poświęcony pięknej dziewczynie - Darii. Pamiętaj jesteś silna i Ninja Cię kocha.

Pisałam ten rozdział z sercem i mam nadzieję, że to docenicie, a co najważniejsze, mam nadzieję, że Wam się podobał.  Jestem nieco smutna z powodu tak małej liczby komentarzy. Staram się, ale jak widać część ludzi tego nie dostrzega. 

Chciałam Wam jeszcze serdecznie podziękować, za to, że w ogóle jesteście! Zaglądacie cały czas na mój blog, przy czym odwiedziny cały czas rosną i przebiły już 2 tysiące!! Dziękuję!! 

Koniec mojej paplaniny, w końcu pewnie nikt z Was tego nie czyta.

Kocham Was, trzymajcie się w całości, Ninja.



sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział XII


Następnego dnia, Londyn


W biurze kręciło się wiele ludzi, szukając idealnego miejsca na spędzenie weekendu, czy ferii zimowych, które były za miesiąc. Jeszcze nowy rok nie minął, a ludzie planowali tak dalekie wydarzenia. Może ciepły kraj – Hiszpania, Egipt, Brazylia..? Czy może coś zimniejszego – Szwajcaria, Norwegia..? Wiele można byłoby wymieniać tych pięknych państw, ale Liam już coś wybrał.
-Do widzenia. – oznajmił z szerokim uśmiechem i wyszedł z biura podróży.
Przez pasy przeszła rudowłosa dziewczyna, na jej widok Payne od razu schował bilety, a uśmiech na jego twarzy stał się jeszcze większy.
-To już wszystko? – spytała go, trzymając w dłoni torbę z zakupami, z TopShop’a.
-Liam..! – grupka fanek za jego plecami, dała o sobie znać.
-Mogłabym prosić o zdjęcie? – zapytała jedna z nich.
-Tak, oczywiście. – uśmiechnął się do nich i zrobił kilka zdjęć, po czym wrócił do przyjaciółki.
Black przyglądała się blondynowi z uśmiechem, a kiedy już ruszyli wzdłuż Londyńskiego chodnika,, zaśmiała się cicho i powiedziała:
-Tak długo jesteśmy małżeństwem, a ja dalej  nie przyzwyczaiłam się do twoich fanek i tych błysków fleszy.
Ta wypowiedź również u dziewiętnastolatka wywołała śmiech, przy czym jego oczy zamieniły się w małe podłużne linijki, a w oczach Elizabeth, Liam wyglądał przesłodko.
-McDonald’s? – spytał, z szerokim uśmiechem i nie oczekując na jej odpowiedź, chodź i tak wiedział, że się zgodzi, otworzył jej drzwi.
Kolejki do kas, jak zawsze tutaj ciągnęły się w nieskończoność, stanęli na jej końcu, dyskutując nad zamówieniem.
-Dla mnie wystarczy mały lód, z polewą czekoladową. – oznajmiła mu, z szerokim uśmiechem.
-A ja zamówię sobie Happy Meal. – powiedział, zastanawiając się nad zabawką. – Te serduszko..
Wszystkie zabawki były związane z jakimś filmem, który właśnie wchodził do kin i był związany z Walentynkami, chociaż był jeszcze grudzień. Amorek, para ślubna, obrączki.. i to są zabawki dla dzieci.
-Liam, mógłbyś dać mi autograf? – niska brunetka, w wieku około czternastu lat, wysunęła w jego stronę kawałek kartki i długopis, a za nią wychylało się już kilka innych fanów.
-Przepraszam Ellie. – powiedział, był to już drugi raz podczas ich wspólnego wypadu na miasto. – Proszę.. – wyjął z portfela 50 funtów i podał przyjaciółce. – Zamów nam jedzenie a ja zaraz wracam. – uśmiechnął się do niej przepraszająco i powrócił do fanek.
Elizabeth zamówiła jedzenie dla siebie i Liam’a, po czym zajęła jeden z wolnych stolików.
-Przepraszam. – powiedział jeszcze raz, siadając koło niej, darząc ją tym samym, niesamowitym uśmiechem. Pierwsze co wyjął z pudełka, była to zabawka. Rozpakował ją, nakręcił i z uśmiechem postawił na stoliku.
„I love you, I love you..” – śpiewało, co u dziewczyny wywołało chichot.
-Proszę to dla Ciebie. – podał ją przyjaciółce. – Niech ta zabawka z McDonald’s przypomina Ci, jak Cię bardzo kocham.
Uśmiechnęła się wzruszająco, a na jej policzki wypełzły rumieńce.
-Dziękuję Ci Liam.. – wzięła ją w dłonie, patrząc na nią z fascynacją. – Postawię ją przy łóżku i będę włączała ją, każdej nocy. – zaśmiała się, chodź mówiła całkiem poważnie. – Dałabym Ci buziaka, ale te dziewczyny, które cały czas patrzą tutaj.. – mruknęła z niesmakiem.
Na jego twarzy mimowolnie pojawił się szeroki uśmiech. Zasłonił ich kurtką i nachylił się nad stolikiem, czekając na jej ruch.
-Ale w policzek. – pogroziła mu palcem i dała mu całuska.
-Liczyłem na coś więcej.. – wymruczał, siadając na swoje miejsce.
-Musisz sobie zasłużyć.


Lucy zaparkowała samochodem na poboczu, uśmiechając się szeroko do Mattew’a. Zgasiła silnik, po czym wyjęła kluczyki z stacyjki. Przejechała dłonią, po siedzeniu, obity kremową skórą.
-Więc to jest prezent, ale ty będziesz z niego korzystać? – spytał, ze śmiechem.
-Ja i ona. – poprawiła go, odpinając pasy, a na jej twarzy cały czas był uśmiech zadowolenia.
Wyszli razem ze starego, ale zadbanego na swoje lata samochodu. Wydałoby się, że jest brudny, ale to przez tą farbę na nim, miała kolor jasnego brązu, z plamami czarnego.
-Są mu potrzebne nowe opony.. – zauważył Matt. – I zderzaki, i trzeba byłoby go przemalować… Mam kumpla w Londynie, ma warsztat. Mógłby nam pomóc.
Uśmiechnęła się do niego zadowolona.
-Dobry pomysł.. już go widzę czerwonego, z czerwoną strzałą na dachu.
-Porozmawiam z nim. Jutro powiem Ci szczegóły. – zaśmiał się i ukradkiem spojrzał na zegarek. – Muszę jechać. – skrzywił się lekko i cmoknął ją w policzek na pożegnanie. – Na razie. – ruszył w stronę swojego samochodu.
-Cześć. – powiedziała, poklepała samochód i weszła do kamienicy.
Ku jej zdziwieniu drzwi od mieszkania były otwarte. Wiewiórka miała być z Liam’em, ale na pewno nie u nich w domu. Lekko pchnęła drzwi, zdejmując z siebie płaszczyk.
-Elizabeth już jesteś? – zawołała, wieszając ubranie na wieszak.
-Cześć. – mruknął jej do ucha, tym niski, seksownym tonem głosu.
Zaśmiała się cicho i odwróciła się w jego stronę. Piękne bursztynowe tęczówki..
-Hej. – cmoknęła go lekko w usta, z uśmiechem.
-Co robiłaś z.. – zastanowił się chwilę, przypominając sobie jego imię – Matt’em?
-Nie powiem Ci, bo jeszcze wypaplasz. – zaśmiała się cicho, odstąpiła od niego i ruszyła do pokoju, schować kluczyki, aby wiewiórka ich nie dojrzała. – A tak w ogóle skąd się tu wziąłeś?
-Jakiś Erick dał mi kluczyki. – wyjaśnił szybko i powrócił do poprzedniego tematu. – Jestem twoim chłopakiem. – przypomniał jej. – Nie ufasz mi? Nie chcesz powiedzieć co robiłaś z innym facetem? – spytał, z lekkim sarkazmem w głosie. Był zły, że spędzała więcej czasu z Mattew’em, a nie z nim.
-Zayn.. – mruknęła, spoglądając na niego błagalnym wzrokiem. – Pomagał kupować mi samochód.
-Nie mogłaś poprosić mnie o pomoc? – powiedział cicho, podchodząc do okna.
-To stary przyjaciel. – usiadła na krześle i chwile się zastanowiła. – Ej, ej, ej.. ty jesteś zazdrosny. – zaśmiała się cicho.
-Nie jestem zazdrosny. – mówił twardo.
-Jesteś.
-Nie,
-Tak! – mówiła ze śmiechem.
-Po prostu chciałbym wiedzieć co robiła moja dziewczyna.
-Bo jesteś zazdrosny.
-Nie jestem. – powtórzył i złapał swoją kurtkę.
-Idziesz zazdrośniku? – zapytała, z lekkim uśmiechem.
-Muszę iść do studia. – skłamał, był zbyt zły, aby przebywać teraz z nią. Jego ton głosu nie zmieniał się, był obojętny, ale gdzieś głębiej czaiło się coś więcej. – Cześć. – wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
-Pa. – mruknęła cicho, smutna.
_______________________________________________________


I po raz kolejny bardzo Was przepraszam, za tak długie niedodawanie rozdziału. Jestem sama na siebie zła, ale czasami tak bywa. Brak weny..

Rozdział krótki, wiem. Spróbuję kiedyś to Wam wynagrodzić. Już niebawem. Mam nadzieję, że rozdział nie należy do tych najgorszych. 

Kocham Was, Ninja.


piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział XI


28 grudnia, Little Shrong 
  
Elizabeth siedziała w swoim pokoju, przy kubku gorącej herbaty i świeczkach o zapachu wanilii. Na biurku leżało kilka albumów, które znalazła w półce. W tej chwili przeglądała ten, który był obłożony niebieskim, puszystym materiałem. Uroczy. 
-Oh.. – rozczuliła się widząc dwuletnią małą Elizabeth Black. Mama poszła z nią wtedy do fotografa, aby zrobić jej zdjęcie. Prosta blond grzyweczka.. nie taka prosta, loczki miała od dzieciństwa, bordowa sukieneczka, z guziczkami pod szyją. Te słodkie, pulchne policzki i te błękitne oczęta. Piękna mała Elizabeth. 
-Kochanie ktoś do Ciebie! – zawołała mama z dołu. 
-Oh.. – westchnęła leniwie osiemnastolatka i leniwie wstała z krzesła. 
Zbiegła po schodach, w korytarzu nikogo nie było, co znaczyło, że Sara musiała już gdzieś zabrać gościa. 
-Napijesz się czegoś? – spytała mama, w kuchni. 
Wiewiórka odwróciła się na pięcie i widząc wysokiego mężczyznę, na którego od pewnego czasu miała ochotę. Zaśmiała się w duchu, a na jej twarzy od jego widoku pojawił się szeroko uśmiech. 
-Herbaty. – odpowiedział jak zawsze miłym, męskim tonem. 
-Hej. – powiedziała, kiedy podeszła nieco bliżej do przyjaciela. 
Blondyn odwrócił się słysząc głos Ellie, a kiedy ją zobaczył na jego twarzy zagościł jeszcze szerszy uśmiech. 
-Cześć. – przytulił ją na powitanie, oszczędzając buziaczka w policzek, z powodu jej mamy. 
Posłała mu spojrzenie sugerujące pytanie, „co tu robisz?”, ale on obdarzył ją kolejnym uśmiechem. 
-Proszę herbata. – Sara postawiła na blacie szklankę. – Elizabeth, kogo ty mi sprowadzasz do domu.. światową gwiazdę? – zaśmiała się cicho. 
Oni również się zaśmiali. 
-Mamo! Mamo! – wykrzyczała Margaret, zbiegając po schodach. – Słyszałam Liam’a! – pobiegła do salonu, ale widząc wyłączony telewizor, spokojnie wycofała się z pomieszczenia. – Liam.. – szepnęła, wpatrując się w idola, jakby ujrzała anioła. 
-Chodź. – Payne kucnął, tak, aby móc na równi rozmawiać z dziewczynką. – Jesteś Margaret, prawda? – zapytał, aby się upewnić. 
-Yhym.. – wymruczała, nie mogąc wydusić z siebie słowa. 
Chłopak wyjął z kieszeni kilka cukierków i podał je sześcioletniej siostrze Elizabeth. 
-Dziękuję. – wzięła je od niego, zadowolona. Przytuliła się mocno do niego, co u chłopaka wywołało uśmiech. 
-Chodź córciu, niech Elizabeth porozmawia z Panem. – wzięła ją za rękę i poszły do pokoju obok. 
-Jest waszą fanką. – wyjaśniła, śmiejąc się cicho. 
-Mogłaś mi powiedzieć, przywiózłbym jej coś lepszego niż cukierki. – uśmiechnął się do niej. 
-A po co przyjechałeś? – spytała, siadając na krześle, przy stole. 
-Jechałem do Londynu, pomyślałem, że zajadę po ciebie. – wyjaśnił, chodź i tak nie powiedział jej całkowitej prawdy. 
-Liam.. z Wolverhampton do mnie są cztery godziny drogi. – zaśmiała się. – I mam zamiar wyjechać jutro.. – na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, –Co oznacza, że zostajesz u mnie na noc. 
Zaśmiał się, kręcąc głową, dalej wpatrując się w nią z zainteresowaniem. 
-Nie będę się narzucał? Jest po świętach – dodał – na pewno jest u Was jakaś rodzina. 
-Później ma przyjechać ciocia Stephy. – powiedziała i przysłoniła usta dłonią. – Ale i tak jej nie lubię przynajmniej w twoim towarzystwie nie będę się nudziła. - wstała i poszła do salony, przepraszając na chwilę przyjaciela. – Mamuś Liam dzisiaj będzie spał u mnie.. 
-A ciocia Stephy? 
-Liam będzie spał u mnie w pokoju. – oznajmiła jej, ale widząc minę mamy, dodała: - Pod inną pościelą. – uśmiechnęła się do niej. 
-Oh, dobrze. Ale proszę nie hałasujcie. 
-Nie będziemy hałasować.. nic z tych rzeczy. – zaśmiała się znowu i powróciła do Payne’a. 
-Masz jakąś walizkę? 
-W samochodzie. – uśmiechnął się i nałożył swoją czarną, grubą kurtkę zimową. 
Wyszli razem przed dom. Liam otworzył bagażnik, wyjął swoją torbę i zatrzasnął klapę. 
-Pójdziemy do mojego pokoju, odłożysz swoje rzeczy, oswoisz się z moim domem i możemy pójść na spacer. – zaproponowała, wrócili do domu i poszli na piętro. 
-Tamte dwa pokoje są moich sióstr. – wskazała na drzwi naprzeciwko. – Tam łazienka, tutaj dwa pokoje gościnne, a tutaj moja sypialnia. – zaśmiała się cicho. – Będziesz spał ze mną. Przepraszam za takie warunki, ale  ciocia Stephy ma wymagania… nie śpi ze swoim mężem. 
-Nie, nie.. nic nie szkodzi, możemy spać razem. – uśmiechnął się lekko, wchodząc za dziewczyną do pokoju. 
Łóżko z jej ulubioną pościelą flagi Wielkiej Brytanii, plakaty swoich miłości na ścianie, gdzie znajdował się także poster One Direction. Biurko z albumami, która oglądała przed przyjazdem, a na półce nocnej kilka książek, które przeczytała i na zamiar przeczytać. 
-Mała Elizabeth. – Liam trzymał w dłoni jej zdjęcia. – Ale słodziak. 
-Daj to. – powiedziała ze śmiechem, zabierając mu fotografię. 
  
  
Tego samego dnia, Bradford 
  
Dziewczyna wysiadła z samochodu i spojrzała na dom, do którego miała za raz wejść i zapoznać się z rodziną swojego chłopaka. Stresowała się. Te wszystkie amerykańskie filmy, źle na nią robiły. Bohaterki były w tej samej sytuacji jak ona.. i te mamy, które nienawidziły partnerki swojego syna. 
-Charles chcesz iść z nami? – spytał Zayn ochroniarza, który siedział za kierownicą. 
-Pojadę do McDonald ’s. – wytłumaczył i odjechał. 
Chłopak cicho się zaśmiał i ujął dziewczyny dłoń. 
-Chodź. – uspokoił ją uśmiechem i razem ruszyli w stronę domu. 
Rozebrali się z zimowych ubrań, Zayn odłożył torbę z rzeczami Lucy na bok i weszli do salonu, gdzie na stoliku leżały słodkości do kawy. 
-Dzień dobry. – przywitała się Lucy. 
-Witaj. – powiedziała Patrycia, z szerokim uśmiechem. –Zayn miał rację, że jesteś piękna. –jej uśmiech się poszerzył. 
Usiedli razem na kanapie, zapoznając się nawzajem, popijając kawę i zajadając się ciastem. 
Telefon zaczął dzwonić, więc mama Malika, przeprosiła ich, wstała i poszła odebrać. 
-Twoja mama jest bardzo miła. – powiedziała cicho z uśmieszkiem. 
-Mówiłem. – zaśmiał się cicho. – Chodź na górę. – uśmiechnął się, wstał i wziął ją za rękę. 
-A twoja mama? – spytała, sądząc, że to niezbyt miłe, odchodząc. 
-Rozmawia przez telefon, a jej rozmowy nie trwają pięć minut. 
Na jej twarzy również pojawił się uśmiech. Weszli po schodach na piętro, do obszernego pokoju chłopaka. Rozejrzała się po nim, napotykając usta dziewiętnastolatka, które znajdowały się tuż przed nią. 
-Co się tak szczerzysz? – spytała, niechętnie odrywając wzrok od jego warg. 
-Stęskniłem się, przez ten tydzień bez Ciebie.. – westchnął ciężko, odgarniając jej włosy z ramienia. 
-Oh.. mój Biedaczek. 
-Yhym.. – mruknął cicho i pocałował ja w usta, kładąc dłoń w talii i przyciągając ją do siebie. 
Pogłębił pocałunek, który z sekundy na sekundę stawał się, co raz bardziej namiętny. Zrzucił z niej sweterek, który jeszcze chwile miała na sobie, nie odrywając się od jej ust. Wsunął ciepłą dłoń pod jej bluzkę. 
-Ym.. – mruknęła odrywając się od jego ust. Podniosła sweterek z ziemi i nałożyła  z powrotem go na siebie. 
-Coś się stało? 
-Nie, po prostu wiem, do czego to doprowadziłoby. – wytłumaczyła, siadając na łóżku. 
- Chcesz mnie męczyć? – zaśmiał się i rzucił się koło niej. 
-Tak, będę Cię męczyć. – uśmiechnęła się szeroko, nachylając się nad nim i całując go w usta. 
  
  
Wieczór, Little Shrong  

W pokoju paliły się dwie lampki, po obydwóch stronach łóżka, na którym leżała Wiewiórka  i czytała książkę. Na półce, naprzeciwko niej świeciły się trzy świeczki, erotyczne, tak jak pisało na ich opakowaniu. 
Drzwi od łazienki się otworzyły, ale mimo to Ellie nie przestała czytać. 
-Liam, jesteś dzisiaj nago? – spytała, lekko ochrypłym głosem. 
-Nie, czemu? – zaśmiał się cicho i położył się koło niej. 
-Bo mam ochotę. – zamknęła książkę, kiedy skończyła czytać rozdział. – To chyba przez tą zboczoną książkę i pobudzające świeczki. – wstała, zgasiła je i powróciła na łóżko. 
-Nie mogłaś czytać tej książki jak spaliśmy u Ciebie, albo u mnie? – spytał rozczarowany. – Tam przynajmniej nikt  by nas nie słyszał.. – wyjaśnił. – Oh.. ale weź te świeczki do Londynu, przydadzą się. 
Zaśmiała się i zgasiła lampkę, a chłopak zgasił drugą. Położyli się twarzami do siebie.. dziewczynie cały czas chodził po głowie ten sen. Podobało jej się i dałaby wiele, aby ten sen się powtórzył, najlepiej realistycznie. 
-Elizabeth.. jednego mi nigdy nie powiedziałaś. – zaczął blondyn. 
-Tak? 
-Kiedy masz urodziny? – zaśmiał się cicho i przyciągnął ją do siebie, tak, że wtulała się w niego. 
-27 stycznia. Ja też mam pytanie: Czy przyjaciele sypiają ze sobą? 
Zastanowił się chwilę. 
-Nie, ale my tak. W końcu jesteśmy małżeństwem, mamy syna. – zaśmiał się, a jego kąciki ust, cały czas były uniesione. 
  
29 grudnia, Irlandia, Mullingar 
  
Chłopak wyszedł na taras, ubrany w zimową kurtkę z ciepłym szalikiem. Usiadł na ławce, koło Obamy. Przytulił do siebie przyjaciela, który zawsze go wysłucha. Mimo wszystko, nawet gdyby był koniec świata. 
-Cześć stary. – powiedział cicho,   a z jego ust wyleciała para. – Muszę jechać, Londyn na mnie czeka. – wyjaśnił klepiąc go po plastikowym ramieniu. 
Uśmiechnął się szeroko do manekina, na co ten odpowiedział mu tym samym uśmiechem, który niezmiernie widnieje na jego twarzy. 
-Synku chodź, musimy jechać… - wyjaśniła mama blondyna, wychylając głowę zza szklanych drzwi. 
-Dobrze, już idę. – uśmiechnął się do Maury, a kiedy wróciła do domu, kontynuował rozmowę z Obamą. – Opiekuj się moją rodziną. – wstał i spojrzał ostatni raz na niego. – Trzymaj się stary. 



_______________________________________________________________


Jest! Od razu przepraszam, że tak musieliście długo czekać, ale pracuję również nad czymś innym, co może, kiedyś ujrzy światło dzienne, więc nie miejcie mi tego za złe.

Mam nadzieję, że się podoba. Rozdział jest bardzo długi ma 1 398 słów. Jak się pewnie domyśliliście  rozdziały przez jakiś czas będą dodawane nieco rzadziej, ale nie martwcie się. Mam to pod kontrolą.

Liczę na komentarze, bo one mnie naprawdę motywują, miło jak pod twoim komentarzem znajdzie się ponad 10 szczerych komentarzy. Lubię czytać wasze emocje, wyrażone w kilku-kilkanastu zdaniach.

Jak widzicie na górze bloga są zakładki i istnie również tak taka jak "powiadomienia". Jeśli chcecie być przeze mnie informowani o nowym rozdziale, wystarczy tam dodać komentarz z swoim twitter'em.

Dziękuję, Kocham Was.


Ninja zawsze jest w gotowości. Nawet, kiedy leży w łóżku i się pieprzy. 

PS. Jestem lesbijką ;>




sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział X



24 grudnia, Wolverhampton 
  
W Anglii panował mróz, ale mimo tego nie było śniegu. Tak jest również tutaj, w Wolverhampton. Wokół chłopaka znajdowało się mnóstwo choinek, każdej możliwej wielkości. Najczęściej ojcowie, wraz z dziećmi przychodzili tutaj, aby zakupić sobie drzewko do domu. Było tak i w przypadku rodziny Payne. 
-Liam ta jest piękna, prawda? – spytał Geoff, trzymając wysoką, bogatą w gałązki, zieloną choinkę. 
Dziewiętnastolatek nie był skupiony na wybieraniu iglaka, on zastanawiał się nad czymś całkiem innych, co nie było jakkolwiek związane z tym, co teraz robią. 
-Tak. – uśmiechnął się do ojca i pomógł mu zanieść ją do auta. 
Wsadzili ją do dużego bagażnika, i weszli, do samochodu. Geoff odpalił silnik i wyjechał na szosę. 
-Tato.. – zaczął niepewnie Liam. 
-Tak? – spytał i spojrzał na niego, darząc go przyjaznym uśmiechem, po czym wzrokiem wrócił na jezdnię. 
-Pamiętasz tę dziewczynę, o której Ci kiedyś opowiadałem? 
-Tę, o której cały czas mówisz? – zaśmiał się cicho. – Elizabeth, prawda? 
-Tak. Jakby to powiedzieć.. – nadal skrępowany, przełknął gulę śliny stojącą mu w gardle. – Zakochałem się chyba w niej. – powiedział szybko. 
Na twarzy Geoff’a pojawił się szeroki uśmiech, dał chwilę synowi, bo wiedział, że zaraz powie mu coś więcej. 
-Spotykamy się często.. nocujemy u siebie, ale jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nic więcej.. – wyjaśnił i czuł jak z nerwów pocą mu się dłonie. 
-Liam dasz radę. – uśmiechnął się do niego i wjechał na podjazd do garażu, u nich pod domem. 
Wyszli razem z samochodu, kiedy zaparkowali. Wyjęli drzewko z bagażnika i ojciec poklepał syna po ramieniu. 
-Tyle razy Ci się udało, teraz też Ci się uda.. – uśmiechnął się pocieszająco, klepiąc go po ramieniu. 
  
  
Tego samego dnia, Wakefield 
  
Niska brunetka zamknęła za sobą drzwi i szybkim krokiem podeszła do przyjaciółki. 
-Nie dość, że tak zimno, to jeszcze w domu się czepiają,  że zamiast pomagać, to „uciekam”. – Emily westchnęła głośno. – No mów, co miałaś mi powiedzieć, bo mnie zabiją, jeśli nie wrócę do domu za godzinę. – pośpieszała ją. 
Weszły razem na chodnik i szły w ciszy. Lucy zastanawiała się jak to ująć. Wiedziała jedno – ona nie będzie zadowolona, jeszcze nie wie dokładnie, czemu, ale zna dobrze Emily. 
-Zayn.. mówi Ci to coś? – spytała, przyglądając się niższej przyjaciółce. 
Nie wiedziała, co dokładnie miała na myśli, więc spojrzała na nią pytająco. 
-Tak, ten z One Direction, co mówiłaś, że się przyjaźnicie.. 
Lucy nie odzywała się przez dłuższą chwile. Obmyślała jak jej to powiedzieć.. Kiedy Emily otworzyła buzię, aby zadać pytanie, Wigmore wydusiła to z siebie.
-Ja i Zayn jesteśmy ze sobą! – powiedziała to tak szybo, że nieświadoma, wykrzyczała to. 
Ta spojrzała na nią jak na głupią i wybuchła śmiechem. 
-Ty na serio? – dziewczyna nie mogła przestać się śmiać. 
-Emily.. – wysyczała zdenerwowana dziewiętnastolatka. 
Niska bruneta dalej się śmiejąc i nie zważając na to, że jej przyjaciółka jest zła jej zachowaniem, poklepała ją po plecach. 
-I tylko po to mnie wyciągnęłaś z domu, aby pożartować.. Ty to zawsze wiesz jak rozweselić człowieka.. – śmiała się i udała, że wyciera łzy spływające jej po policzku. 
-Dobra skończmy temat. – mówiła twardo, skręcając w boczną uliczkę, którą mogły dojść do jeziora. 
  
  
  
Następnego dnia, Doncaster 
  
-Zobacz! – krzyknęła szczęśliwa Phoebe, wyjmując z skarpety, wiszącej nad kominkiem lalkę Barbie, z piękną różową suknią, blond włosami i koroną. 
-Też mam księżniczkę! – krzyknęła uradowana Daisy, trzymając w dłoni taką samą lalkę, jaką ma siostra. 
-Pod choinką Mikołaj też zostawił dla was prezenty!  - zauważyła mama, przyglądając się córeczką. 
Lottie i Fizzy również zajęły się rozpakowywaniem swoich prezentów. 
-Eleanor Mikołaj też coś dla ciebie ma. – uśmiechnął się i wręczył jej prezent, zapakowany w czerwony papier, obwiązany srebrną wstążką. 
-Dla Ciebie również coś ma. – z szerokim uśmiechem podała mu prezent. 
Obydwoje zaczęli je rozpakowywać, aby zobaczyć, co się kryje pod wieczkami. 
-Oh, Louis dziękuje! – rzuciła się mu na szyję. – Dziękuję.. – powtórzyła i cmoknęła go w policzek. 
Posrebrzane pióro z wygrawerowanymi inicjałami „L+E”. Idealny prezent dla studentki. 
-Nie masz, za co, - odpowiedział automatycznie, z szerokim uśmiechem,. 
-Teraz ty.. – pośpieszyła go, w dłoni nadal trzymając prezent od chłopaka. 
Rozwiązał wstążkę i zajrzał do pudełka. Wyjął z niego komplet piżamy w granatową kratkę i ciemne, puchate kapcie. 
-Dziękuje. – cmoknął ją w usta, śmiejąc się cicho. 
-Żeby nie było Ci zimno, w te zimowe noce. – wyjaśniła, z uśmiechem



Następnego dnia, wieczór, Little Shrong 
  
-Dobranoc. – pożegnała się Ellie, wchodząc po schodach, na górę. 
-Dobranoc. – odpowiedziała tym samym Sara i w domu zapanowała całkowita ciemność. 
Osiemnastolatka weszła do swojego pokoju, odłożyła kubek z herbatą na półkę nocną i zapaliła lampkę. W sypialni panował całkowity porządek, Elizabeth nigdy nie lubiła chaosu, tym bardziej w swoim pokoju. Zdjęła kapcie i położyła się do łóżka. Nakryła kordłą, zgasiła lampkę i w pokoju, tak jak i w reszcie domu, było już ciemno. Wpatrywała się przez chwilę w świecące gwiazdki na suficie, po dłuższym czasie, nieświadomie zasnęła.
  
  
-Chodź. – pośpieszyła chłopaka, szybkim tempem idąc wzdłuż korytarza. 
Blondyn tylko cicho się zaśmiał. Otworzyła drzwi do sypialni i odwróciła się w jego stronę, z uśmiechem patrząc na niego. 
-Teraz się ode mnie nie uwolnisz – mruknął, kładąc dłoń na jej talii, przyciągając ją przy tym, tak, że przylegali do siebie ciałami. 
Złapał ją za podbródek i uniósł go lekko. Pocałował ją, nie tak zwyczajnie, jak zawsze to robił. Tym razem ich pocałunek był całkowicie  przesiąknięty erotyzmem. Ich języki pieściły się nawzajem, a ich ciała stawały się coraz bardziej rozgrzane i pragnące się nawzajem. 
Wsunęła dłoń pod jego czarną koszulkę i przy jego pomocy, zdjęła ją. Następnie jej palce powędrowały w stronę jego spodni. Bez problemu odpięła guziczek i rozpięła rozporek. 
-Teraz twoja kolej.. – wymruczał, nieomal zerwał z niej górną część garderoby i powrócił do jej ust, zachłannie ją całując, jakby za raz ktoś miał mu ją zabrać. 
Liam przygwoździł Elizabeth do ściany, kiedy pozostali tylko w bieliźnie. Dłonie spletli po obydwóch stronach jej głowy, a on pocałunki przeniósł na jej szyję. Zsunął z jej bioder koronkowe bokserki i rozchylił jej uda kolanem, co wywołało u niej przypływ ciepłego powietrza. 
Złożył na jej ustach namiętny pocałunek, podniósł ją tak, aby nogami oplatała go w pasie. Położył ją na łóżko. Zdjął z siebie bokserki i pochylił się nad nią. Wsunął dłonie pod jej plecy, bez trudu rozpinając jej stanik. Rzucił go na podłogę. Przyciągnęła jego twarz do swojej, wplatając palce w jego włosy. Ich pocałunki były namiętne, a ich języki ocierały się o siebie. 
Rozchyliła nogi tak, że znajdował się pomiędzy nimi. Pocałował ją jeszcze raz – długo i namiętnie. Oderwał się od jej warg, wziął go w dłoń i wszedł w nią, co wywołało u niej cichy jęk. 
-Liam.. – syknęła, a jej lewy kącik ust, uniósł się lekko. 
Również się uśmiechnął, pocałował ją i wszedł w nią cały. Jego ruchy były płynne, powolne.. lekko zagryzał jej sutki, drażniąc ją przy tym. Z czasem przyśpieszał, ich oddechy były nierównomierne. Wtulił twarz w jej szyję, dociskając, aż po same jądra. 
Jęknęła głośno, z rozkoszy i podniecenia mocniej ściskając jego dłoń. 
-Nie przestawaj.. – powiedziała cicho, pomiędzy wyrazami dysząc. 
Wyszedł z niej prawie cały, po czym wbił się w nią i poruszał szybkimi ruchami. 
Ellie wygięła się w łuk i wbiła paznokcie w plecy dziewiętnastolatka, jęcząc. Jej jęk, był o wiele głośniejszy, niż jej się wydawało. Z jej gardła wydobył się krzyk, pod wpływem docisków chłopaka. Rozległ się on po całym pokoju, co u chłopaka wywołało lekki uśmiech satysfakcji. 
-Elizabeth.. Już. – powiedział ochrypłym głosem, wyszedł z niej i rzucił się na łóżko. 
Dobrze wiedziała, co ma teraz zrobić. Przekręciła się, pocałowała go w usta i wzięła w dłoń jego penisa. Nachyliła się nad nim, opuszkami palców, przejeżdżając po nim, co doprowadzało go, co raz bliżej orgazmu.  Włożyła go do ust. Nie całego. Był zbyt duży, aby mogła go zmieścić. Języczkiem przejechała po żyłce a potem, wargami otoczyła go. Zaczęła poruszać się rytmicznie, czując jak zadowala swojego chłopaka… Coraz szybciej i szybciej. Jej wargi ściskały jego członka, poruszał się w jej ustach, co sprawiało, że Liam nieomal rozpływał się. Z jego gardła wydobył się jakiś mamrot, zmieszany z jęknięciem, z czego Ellie nic nie zrozumiała, tylko się uśmiechnęła, dalej mając go w ustach. 
Zasysała jego skórkę,  po czym ugryzła go w płatek ucha, szepcząc cicho: 
-Dzisiaj będziesz mój. –zamruczała. 
Jej głos aż kapał od seksualnych aluzji. Dziewczyna spojrzała na jego dłonie, którymi krążył koła na jej brzuchu. Równie dobrze mógłby nimi zarabiać, pomyślała. 
-Ciągle tu jesteś? –spytał. Zrobiło jej się gorąco i nagle straciła umiejętność mówienie. A to ona miała górować… 
Gdy między nimi trwała głucha cisza, pociągnął żartobliwie za wystający z jej kucyka kosmyk włosów i zakręcił go na swoim palcu. 
-Jestem dobry pod prysznicem. –odezwał się pierwszy, a jej spojrzenie utkwiło na wardze, która przegryzł. 
-Naprawdę? –spytała i zniżyła się tak, że pomiędzy ich twarzami była minimalna odległość. 
Pragnął jej. Znowu. Jej ciało było twarde i napięte z pragnienia. Przejechał dłonią po jej ramieniu i uśmiechnął się lekko widząc jej pożądliwe spojrzenie. 
-Chcę… -odezwał się i palcem przejechał pod jej obojczykiem i poczuł jak drży pod jego dotykiem. Podobało mu się to. 
-Chcesz? –spytała a jej głos zadrżał. 
-Dotykać, całować, lizać, podgryzać, ssać. Chcę ciebie. Znowu. Szybko. A może nawet mocno? –zachichotała i wtedy wstał i wziął ją na ręce, kierując się w stronę łazienki. 
Zamknęła oczy, władzę nad nią przejęły inne zmysły. Czuła obok jego ciało, twarde, pulsujące siłą. Był twardy i wielki. To powinno ją zaniepokoić, a podnieciło. Przytuliła się do niego, gdy wchodził pod prysznic z nią na rękach. Nie chciała, aby ta noc się kończyła.

________________________________________________________

Cześć. Rozdział jest. Ruchanko jest. Na razie sen, ale kiedyś to się zmieni. Po raz pierwszy pisałam scenę erotyczną, więc proszę napiszcie mi, czy chodź trochę Was pobudziła! To ważne!
Tam wiem jestem szalona, mówie Ci.. ale po prostu to jest dla mnie ważne.

Następny rozdział będzie pod koniec tygodnia. Przepraszam.. 

Mam nadzieję, że się podobało i licznę na szczere komentarze..

Kocham Was, Ninja.

PS. Ładny wygląd bloga? ;>





środa, 2 stycznia 2013

Rozdział IX


Po całym domu roznosił się nieprzyjemny  zapach alkoholu. W salonie panował całkowity chaos. Na kanapie leżało kilka pustych kubeczków, po alkoholu, na stole rozsypane były chipsy, a z popielniczki wysypane pety i popiół tytoniowy.
-Zayn.. – mruknęła Lucy, ledwo podnosząc  się z łóżka, w jednym z pokoi u Harry’ego i Tomlinson ’a.
Chłopak wymruczał coś niezrozumiale pod nosem, na co Wigmore klepnęła go w brzuch.
-Kochanie, jeszcze pięć minut.. – prosił, chowając się pod kordłą.
-Która godzina? – spytała, siadając na krańcu łóżka, że prawie spadła z niego.
Sięgnęła po telefon i widząc, że dochodzi do jedenastej stanęła na równe nogi. Pobiegła do łazienki, opłukała twarz, wymyła zęby i wyjrzała, czy chłopak nadal śpi.
-Coś się stało? – powiedział cicho, leniwie podnosząc się z miejsca.
-Jestem umówiona z Mattem na dwunastą. – wyjaśniła, wsuwając spodnie na biodra.
-Umówiona? – spytał, aby się upewnić, czy dobrze usłyszał. – Z Mattem? – dodał. – To ten, z którym przyszłaś na Liam’a urodziny? – zapytał, jakby nie wiedział.
-Tak, to ten. – potwierdziła, ubierając buty. – Taki mały wypad do pizzerii.
-Z nim robisz „wypady”, a ze mną nie?
-Sam tego chciałeś. Kto zdecydował, że się nie ujawniamy, a dziewczyny jak Cię widzą, od razu dostają szału? – wzruszyła ramionami i złapała kurtkę.
-Tak, ale to nie oznacza, że nie możemy poudawać i wyjść do pizzerii. – wytłumaczył, wstając z łóżka.
-Zayn.. ja nie chcę udawać. – powiedziała. – Idę, pa. – cmoknęła go w policzek i wyszła z pokoju. –Później się spotkamy. – uśmiechnęła się do niego, zamykając za sobą drzwi.
-Tak, spędzaj czas z nim, nie ze swoim chłopakiem.. – szepnął pod nosem i rzucił się na łóżko.

22 grudnia, London

-Na pewno nie chcesz lecieć samolotem?
-Nie. Mam już kupiony bilet na pociąg. – uśmiechnęła się do niego. – Dam sobie radę, jestem w końcu  Elizabeth Black. – zaśmiała się cicho.
-Wiem, że dasz sobie radę, ale samolotem byłoby ci wygodniej. – wyjaśnił, troskliwym tonem głosu, próbując ją przekonać.
-Elizabeth to mądra głowa. – zaśmiała się Lucy,
-Mój pociąg. – oznajmiła. – Więc do zobaczenia i szczęśliwych świąt. – ucałowała Lucy i Liam’a w policzek, pomachała i weszła do wagonu, żeby odjechać do rodzinnej wsi Little Shrong.
-Ja na twoim miejscu byłabym zazdrosna.. – powiedziała brunetka do Payne’a, machając odjeżdżającej kuzynce. – Jest taki Nathan.. jej były. Jak ostatnim razem go spotkała nieomal się pocałowali. – tłumaczyła, a chłopak z zainteresowaniem słuchał.- Wiesz.. w święta.. jemioła. Oh, na pewno do czegoś dojdzie, a widzę jak na nią patrzysz. Byłoby niefajnie, gdyby to on ją pocałował, a nie ty. Chcesz to mogę podać Ci jej adres. – zaproponowała i wzrok przeniosła na niego.
Liam w trakcie słuchania zacisnął pięść, ze złości. Spojrzał na Wigmore i wymusił uśmiech.
-Dam sobie radę, sam.
-Dobra, sam chciałeś. – powiedziała, wzruszając ramionami. – Mój pociąg.. Wesołych Świąt! – powiedziała z uśmiechem i weszła do pociągu.
Wokół niego zebrało się już kilka fanek, z tym samym uśmiechem podszedł do nich, aby dać im autografy, oraz zrobić sobie z nimi zdjęcie.
-Liam! Liam..

Tego samego dnia, Bradford, wieczór.

Na korytarzu panowała ciemność, tylko blask zapalonych lampek choinkowych, w salonie, rzucały mały cień na podłogę. Chłopak wszedł leniwie po schodach, z kubkiem ciepłej herbaty.
-Zayn.. – zawołała Patricia z kuchni. – Proszę, chodź mi pomóż.
Mulat zszedł po schodach i powędrował do pomieszczenia, gdzie znajdowała się mama.
-Kochanie będziesz wycierał umyte naczynia, dobrze? – podała mu sucha ścierkę i zaczęła zmywać brudne talerze.
Pomiędzy nimi przez dłuższą chwilę panowała cisza, było słychać tylko szum wody, ale kobieta nie po to zawołała syna, aby jej pomógł. Dałaby sobie sama radę.
-Co to za dziewczyna? – zadała pytanie, które już od dłuższego czasu ją dręczyło.
-Jaka dziewczyna? – zaśmiał się nerwowo, udając, że nie wie, o co mamie chodzi. Przetarł talerz tak, że był całkowicie suchy i odłożył go do półki.
-Ta, z którą cały czas sms ’ujesz i rozmawiasz.. – wyjaśniła, zakręcając kran. Wytarła dłonie i czekała na jego odpowiedź.
Dziewiętnastolatek cicho się zaśmiał i powiesił ścierkę na grzejnik.
-Zayn.. Znam Cię lepiej niż możesz to sobie wyobrazić. Jestem twoją matką. – przypomniała mu. – Przecież widzę, jaki jesteś szczęśliwy, zakochany.. I jak uciekasz, kiedy do Ciebie dzwoni.
Westchnął ciężko, poddając się.
-Ma na imię Lucy. Jesteśmy razem czwarty miesiąc.. – mówił, ale za raz Patricia mu przerwała.
-Czwarty miesiąc?! I nic mi nie powiedziałeś?!
-Przepraszam.. Oboje nie chcieliśmy, żeby ktoś o tym wiedział, nie chcieliśmy, aby świat się o tym dowiedział. – tłumaczył, zły na siebie, że nie powiedział o tym mamie wcześniej.
-Jestem twoją mamą. – powtórzyła znowu. – A świat prędzej czy później o tym się dowie, a ty dobrze o tym wiesz. – oparła się o blat, dalej w skupieniu, przyglądając się synowi. – Jaka ona jest? – spytała z uśmiechem na twarzy.
-Piękna.. Ma mnóstwo energii w sobie.. – wyobraził ją sobie i chciał dalej kontynuować, ale jego mam znów mu przerwała.
-Zaproś ją tu. Jak najszybciej.. – tłumaczyła, podekscytowana faktem, że jej syn, w końcu znalazł dla siebie tą odpowiednią. - Najlepiej jeszcze przed sylwestrem, za nim wyjedziesz.
-No nie wiem.. – próbował się wymigać, ale jego mama, po raz kolejny nie dała mu szans.
-Napisz do niej, zadzwoń, czy cokolwiek. – mówiła szczęśliwa.
-No dobrze, dobrze.. Zaproszę ją. – zaśmiał się cicho i wziął swoja herbatę.
-Tylko zadzwoń. Teraz. – pogroziła mu palcem, z ciepłym uśmiechem na twarzy.
-Dobrze, dobranoc. – ucałował ją w policzek i poszedł na górę, po drodze wyjmując telefon z kieszeni.




 _________________________________________________________

Uh.. Sylwester minął, a ja nie zdążyłam przed nim dodać rozdziału. Przepraszam.., ale mam nadzieję, że umilę Wam dzisiejszy dzień.
Kiedy rozdział kolejny? Nie wiem, spróbuję go dodać w weekend. Brak weny.. chodź ja nazwałabym to innaczej.
Mam nadzieję, że się podobało, życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku!

Ninja jest z Tobą, pamiętaj o tym.