środa, 28 sierpnia 2013

Opowiadanie

Więc zaczęłam pisać nowe opowiadanie, które możesz znaleźć w zakładce 'fanfiction', tutaj:

Piam (Ninja)

wtorek, 11 czerwca 2013

Epilog

Brunetka otworzyła drzwi od apartamentu hotelowego, który wynajęła wraz z kuzynką i przytrzymała je, aż muskularny mężczyzna wejdzie z walizkami, które sam pilnie chciał wnieść, do małego saloniku. W tym pokoju przewagą kolorów była zieleń, która pokrywała kanapę, dwa fotele, perfekcyjnie wyprasowane zasłony, które wisiały na żaluzjach. Przy barku w kuchni, taborety też miały kolor zielonkawy, nieco jaśniejszy niż kanapa i fotele. A po całym apartamencie roznosił się przyjemny zapach z kadzidełka.
- Tak daleko od chłopaków? – spytał Charles, stawiając walizki koło jednych ze drzwi. Poprawił na sobie czarną koszulkę, z krótkim rękawem i spojrzał kolejno na dziewczyny.
- Ym.. jakoś tak wyszło. – skłamała Lucy, uśmiechając się do niego. – Nie chcemy, aby chłopacy zaniedbywali swoje obowiązki, a poza tym Paul mógłby się denerwować.
Z ust szatyna wydobył się cichy chichot. Dzisiaj jest wyjątkowo zabawny, wcześniej kiedy Lucy miała okazję, być w jego towarzystwie zachowywał się sztywniej.
- Ja będę musiał już iść.. – wyjaśnił, przewracając kluczami w dłoni.
- Może chcesz się czegoś napić? – Elizabeth spytała szybko. - Coś powinno być w lodówce.
- Nie dzięki. – uśmiechnął się, ukazując swoje bialutkie zęby. – Jakbyście potrzebowały gdzieś jechać, dzwońcie. Lucy powinnaś mieć mój numer. Zayn nie chciał, abyście same błąkały się po Nowym Jorku.. więc macie dzwonić. – zakomunikował, otwierając drzwi, przez które przed chwilą wszedł. – Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. – odpowiedziały równocześnie, przyglądając się jak ochroniarz wychodzi z apartamentu.
Wiewiórka błyskawicznie przeniosła wzrok na kuzynkę, podnosząc brew w uśmiechu.
- Zayn.. – westchnęła, udając brunetkę. – Jest taki opiekuńczy. – zaśmiała się, kładąc się na kanapę.
Udała, że jest to zabawne, siadając naprzeciwko niej na jednym z foteli.
- Nie wiem jak ty, ale ja po nieco zadomowieniu się tutaj idę do Zayna. – oznajmiła, wiercąc się w miejscu.
-Zostanę. Jestem zmęczona.. – ziewnęła cicho, zakrywając usta dłonią.
- A wiesz co..? – Lucy zwęziła oczy przyglądając się Elizabeth. – Pojedziesz ze mną.. będzie Niall... no i Liam. – uśmiechnęła się szeroko. – Porozmawiacie…
- Jestem zmęczona. – powtórzyła, kładąc się na kanapie.
Wigmore walnęła się otwartą dłonią w czoło. Nienawidziła czasami Elizabeth. Tak nienawidziła jej w momentach, w których próbowała się wymigać z tego co i tak musi nastąpić.
- Czasami mam ochotę wziąć nóż, rozciąć ci brzuch i wypruć ci wszystkie flaki. – powiedziała z zaciśniętymi zębami. – Jedziesz ze mną, albo wezmę cię tak rozpruję i za flaczki przyczepie do samochodu i będziesz się tak za nami tarzała.. – wymusiła uśmiech, kiwając głową. – Bardzo dobry plan.
- Ale Lucy.. – jęknęła.
- Nic mi lepiej nie mów. – pogroziła jej palcem, podnosząc się i stając nad nią. – Chyba nie chcesz wyjść stąd z podbitym okiem?!
- Dobra, dobra uspokój się, bo adrenalina ci skacze. – zaśmiała się, ale za raz umilkła, zostając zmiażdżona przeraźliwym wzorkiem kuzynki.
- Jedziesz i lepiej zacznij się ubierać…
- To tutaj. – Charles otworzył drzwi z metalową tabliczką „223”.
Ten apartament był jednym z najlepszych w tym hotelu. Nie dziwne, przecież ten zespół zarabia miliony i może dogadzać sobie na różne sposoby.
- Nareszcie. – Zayn wyszedł zza rogu z szerokim uśmiechem na twarzy. Rozłożył szeroko ramiona, w których znalazła się zaraz Lucy. Przytulił ją mocno, całując w czoło. – Minęły dwa tygodnie, a czuję jakby minął rok. – zaśmiał się, składając czuły pocałunek na ustach brunetki.
- Aż tak tęskniłeś? – zachichotała cicho, spoglądając za plecy chłopaka. – Cześć. – pomachała do Louis’ego.
- Bardzo. – pocałował ją po raz kolejny. – Chodź.. – pociągnął ją za rękę, a ona ruszyła za nim.
Elizabeth przeklęła w duchu, wiedziała, że zostanie sama, bez Lucy. Rozejrzała się po salonie.
- Elizabeth! – Harry zaśmiał się, rzucając się na kanapę, koło Louis’ego. – Jak tam? Podoba Ci się Nowy York?
Zaśmiała się, idąc w stronę kanap. Usiadła naprzeciwko przyjaciół, uśmiechając się.
- Nie wiem. – wzruszyła ramionami. – Byłam tylko na lotnisku, w samochodzie, w hotelu, w samochodzie, no i znowu w hotelu.
- Macie jeszcze kilka dni. – uśmiechnął się, ukazując swoje dołeczki w policzkach. – Liam, albo Niall na pewno cię gdzieś zabiorą.
Tomlinson szturchnął łokciem Loczka, rozglądając się wokół, jakby nigdy nic.
- Musimy iść. – wyjaśnił pośpiesznie. – Ktoś nas chyba wołał. – z jego gardła wydobył się nerwowy śmieszek, a na jego policzki wypełzł rumieniec. Poderwał się z miejsca. – To do zobaczenia. – uśmiechnął się, ciągnąć Louis’ego za rękaw.
- Do zobaczenia.. – westchnęła cicho, po raz kolejny rozglądając się.
- Pojechał razem z Lou. – zza jej pleców odezwał się znajomy głos.
Odwróciła się, a jej wzrok utkwił w blondynku. Uśmiechnął się, przeżuwając jabłko. Jak zawsze coś je.
- Kto?
- Liam. – rzucił się na kanapę, tuż koło niej, uderzając się przypadkiem łokciem. – Pojechał z Lou chyba do sklepu, albo gdzieś.. za jakąś godzinę powinni wrócić. – uśmiechnął się, kładąc jej głowę na kolanach. – A tak w ogóle, to cześć Śliczna. – zaśmiał się, pokazując swoje białe zęby.
Przewróciła oczami, wbijając swój palec w jego policzek. Skąd wiedział, że rozgląda się, akurat w poszukiwaniu Liama? Ah, tak – męska intuicja.
- Cześć Wiecznie Nie Obżarty Niall’u. – podniosła kąciki ust do góry, przyglądając się Irlandczykowi.
- Ej no! – zaśmiał się głośno. – To nie jest śmieszne, że lubię jeść.
- A mimo wszystko się śmiejesz.
- Nie łap mnie za słówka młoda damo! – pogroził jej palcem podnosząc się z jej kolan. Usiadł koło niej, wgryzając się w jabłko. – Bo jestem zły..
- A ja zmęczona. – wystawiła mu język.
Chłopak wychylił się, wycelował ogryzek jabłka i rzucił nim prosto do kosza.
- Ah.. rozumiem. Lucy chciała pilnie spotkać się z Zayn’em, ale nie chciała iść sama, więc wyciągnęła Cię z hotelu i przyprowadziła cię tu. Teraz się nudzisz, jesteś zmęczona i chcesz pilnie wrócić do pokoju, rzucić się do łóżka i odpoczywać. – powiedział za jednym tchem, kiedy skończył zaciągnął się powietrzem, śmiejąc się przy tym.
- Mniej więcej. – uśmiechnęła się i poklepała Nialla w plecy, gdy ten zaczął się krztusić.
- Jeśli chcesz.. możemy iść do mojego łóżka i razem odpoczywać. – uśmiechnął się zadziornie, pocierając dłonie. – Najpierw na twój sposób, później na mój..
- Nie, nie.. – pstryknęła go w nos, nie mogąc opanować śmiechu, z jego głupoty. – Wolę jednak wrócić do hotelu i odpoczywać tylko na swój sposób.
Blondyn klasnął w dłonie, dalej z tym samym wyrazem twarzy.
- Z wibratorem?
- Nie Niall! – walnęła go w ramie, jeszcze bardziej się śmiejąc.
- I tak sądzę, że ja byłbym lepszy..
- Nie zaprzeczam. – wstała i cmoknęła go w policzek. – Ale i tak chcę odpocząć, z wibratorem czy bez, więc idę. – uśmiechnęła się do niego. – Sama idę Niall. – powiedziała, kiedy ten podnosił się z kanapy, z szerokim uśmiechem.
Westchnął głośno, z miną niezadowolenia.
- Ale daj mi jeszcze jednego buziaczka.. – mruknął, odprowadzając ją do drzwi.
Odwróciła się do niego, machając przecząco głową. Czy on musi być taki słodki i przekonywujący?
- Jeden. – podniosła jeden palec w górę i nachyliła się, cmokając go w policzek. – Teraz mnie puść i daj mi odpocząć. – nacisnęła na klamkę, otwierając drzwi. – Cześć. – uśmiechnęła się do niego, machając lekko.
Odmachał jej, uśmiechając się lekko.
- Elizabeth! – krzyknął, kiedy zamykała już drzwi za sobą.
Uchyliła je lekko, wychylając swoją głowę.
- Hm?
- Chciałbym, abyś wiedziała, że pomiędzy mną a Liam’em jest wszystko ok.
Uśmiechnęła się lekko, prawie nie zauważalnie i kiwnęła głową.
- Dobrze, Niall. Cześć. – powiedziała jeszcze raz i wyszła z apartamentu, idąc korytarzem do windy.
Pokój jedyne co oświetlało to mała lampka stojąca na półce nocnej. Okno było uchylone, więc było słuchać ciche szmery przechodniów i krzyki bawiących się nastolatków. Elizabeth leżała w łóżku, nie mogąc zasnąć. Jej myśli były rozwiane. Myślała o wszystkim co ją otaczało. Zastanawiała się co robi teraz Lucy, skoro nie ma jej z nią.. co wyrabia Andrew, czy Niall dalej je. Czy Liam myśli o niej tak często jak ona o nim. Głównym jej tematem był Liam. Te całe dwa tygodnie, kiedy go nie było. Te całe jedenaście miesięcy odkąd go poznała. Nieraz zastanawiała się co on w niej widzi. Przecież jest tylko zwykłą dziewczyną z Little Shrong. Nie powinna się tyle na niego złościć, postąpił źle, powinni o tym porozmawiać, wytłumaczyć sobie kilka spraw i wybaczyć. I to jest w niej najgorsze – zbyt szybko się denerwuje i trudno wybacza. Musi sobie wszystko przemyśleć i chyba to zrobiła.
Powinna z nim porozmawiać, a nie leżeć w łóżku i czekać aż się weekend skończy, aby polecieć do domu. Sprawy damsko-męskie nie są dla niej, powinna zostać samotną staruszką z kotem u boku.
Elizabeth powierciła się, leżąc w tym samym miejscu, z głową w poduszce. Drzwi lekko się uchyliły, słyszała kilka kroków i materac koło niej ugiął się pod wpływem ciężaru.
- Niall mówiłam ci, abyś nie przychodził. – jęknęła, unosząc lekko głowę, aby ją lepiej usłyszał. – Jestem zmęczona..
U jej boku zaszeleściły cicho listki, co zaciekawiło ją. Uniosła głowę po raz kolejny, spoglądając w stronę skąd pochodził dźwięk.
- Cześć. – kąciki ust Liama uniosły się w górę, w grymasie uśmiechu.
Oh Liam, pomyślała. Czy on musi mieć tak bardzo oszałamiający uśmiech? Usta? Oczy? I ten delikatny zarost, którego zapewne zapomniał zgolić rankiem?
- Jak tu wszedłeś? – spytała, odwracając twarz w drugą stronę, zatapiając ją w miękkiej, hotelowej poduszce. – Zamykałam drzwi... – mówiła oschle, bez jakichkolwiek emocji. Była za bardzo zmęczona, ale jednak coś tam w głębi..
Nie miała też siły, czy odwagi, aby patrzeć mu w oczy. Nie spoglądnęła nawet na bukiet kwiatów, który trzymał w dłoniach i na te mleczne czekoladki, które tak uwielbiała. Starał się – i słusznie, musiał się wytłumaczyć z tych głupstw, które zrobił.
- Lucy dała mi klucze. – wyjaśnił, jego głos był spięty, stresował się tą sytuacją.
Nie powiedziała ani słowa, nawet nie spodziewał się, że coś powie.
- Ellie.. wiem, nie powinienem – westchnął, szukając odpowiednich słów, aby wszystko brzmiało tak jak należeć powinno. – Zachowałem się jak kompletny dupek, dureń i burak.. Wypiłem, poniosło mnie i nie powinienem uderzyć wtedy Nialla. – po raz kolejny zaczerpnął powietrza, przerywając na chwilę. – I tak, byłem zazdrosny, chodź wiem, że to tylko twój przyjaciel. Będę cały czas zazdrosny, czy to o Nialla, czy to o kogokolwiek innego, bo cię kocham.
Przekręciła się tak, żeby widzieć blondyna.
- I nie będę już więcej pił, bo zbyt bardzo mnie ponosi. – spojrzał na nią, z oczami pełnymi żalu do samego siebie. – Przepraszam kochanie.
Uśmiechnęła się, z trudem powstrzymując łzy. Jeszcze żaden chłopak nie powiedział jej czegoś takiego – pięknego, ale co najważniejsze – szczerego.
- Oh. – uśmiechnęła się, rozkładając szeroko ramiona. – Chodź tu do mnie... – kiedy tylko znalazł się w jej ramionach i ją przytulił, miała największą ochotę go wycałować, z tęsknoty i miłości. – Kocham Cię, Liam. – wymruczała mu w szyję.
- I ja ciebie też kochana.– odsunął ją od siebie, wkładając za ucho, opadający na jej twarz kosmyk włosów. Spojrzał w jej błękitne tęczówki, z oczami pełnymi szczęścia. Pocałował ją w usta, z czułością i miłością jaką ją darzył.


Przekraczając próg pokoju Lucy poczuła na sobie gorące dłonie Zayn’a. Sapnęła w jego usta, które od razu przycisnął mocno do jej spierzchniętych warg. Jego dłonie zaczęły sobie torować drogę do jej pośladków, które po chwili ścisnął. Jęknęła i chwytając jego twarz w obie dłonie mocniej się w niego wtuliła i natarła gwałtowniej na jego usta. Pierwsza wsunęła język między jego zęby i drocząc się przejechała językiem po jego podniebieniu.
- Lucy… - sapnął nie odrywając od niej ust. Dotknął nimi jej rozpalonej skóry na szyi i obejmując ją wokół pasa jedną ręka a drugą wkładając pod jej kolana – uniósł ją do góry, krocząc w stronę kuchni.
Posadził ją na blacie i wziął się na rozpinanie jej spodni. Tymczasem ona chwyciła za dwa końce swojej bluzki i krzyżując swoje ręce, przeciągnęła ją przez głowę i rzuciła za siebie.
- Jesteś piękna. – szepnął kładąc dłonie po obu stronach dziewczyny w samej bieliźnie. – I pięknie pachniesz. – dodał wbijając nos w jej skórę na dekolcie.
Dziewczyna się zaśmiała i wplątała palce we włosy na jego karku.
- Zamknij się i chodź do mnie. – zażądała.
Zayn uśmiechnął się chytrze i wspiął się na nią, gdy przylgnęła ciałem do zimnego blatu. Sunąc językiem po jej brzuchu, w górę dojechał do jej linii szczęki, gdzie scałował sobie dróżkę do jej ust. Bez zapamiętania ostatni raz wetknął jej język między wargi. Przeszedł go dreszcz, czując jej smak. Słodki i ostry, zarazem. Chwycił za klamrę swoich spodni, a Lucy zaczęła szamotać się z jego koszulką.
- Szybciej. – ponagliła go, dotykając małymi dłońmi jego ciała pod koszulką.
Ścisnęła między palcami jego sutek, na co jęknął.
- Przestań… - sapnął, ściągając ostatnią nogawkę spodni, które opadły na podłogę.
Brunetka zachichotała i pozbyła się jego koszulki, dzięki czemu mogła zniecierpliwiona go objąć. Zjechała dłońmi w dół po jego plecach, po czym wsunęła je pod bokserki mulata i zsunęła je z niego. On to sam zrobił z jej bielizną, rozkoszując się każdym kawałkiem jej nowo odkrytej skóry.
Pochylił się nad nią, ledwo dotykając ją swoim ciałem. Czuł ciepło bijące od niej i widział głód w jej tęczówkach. Uśmiechnął się z satysfakcją, tymczasem ona spojrzała w dół.
- Tęskniłam za nim. – zatrzymała wzrok na jego penisie i przegryzła wargę.
- On też za tobą tęsknił. – zaśmiał się i wskazującym palcem przejechał po jej ręce, od nadgarstka aż po przedramię.
Uśmiechał się za każdym razem widząc jak jej ciało wije się po nim. Uwielbiał to jak na nią dział i co mógł z nią zrobić. Skrępował jej obie dłonie, nad jej głową i spojrzał prosto w jej oczy przepełnione pożądaniem.
- No dalej… - poprosiła tym razem łagodnie. – Proszę.
I zrobił to. Wbił się w nią, na co jej ciało wygięło się w łuk a z jej ust wydobył się krzyk. Uderzyła głową w blat głośno dysząc. Zayn dotknął ustami kącika jej ust i wychodząc z niej, ponownie się w nią wbił. Jej dłonie były nadal skrępowane, uniemożliwiając jej dotykanie siebie. Mimo, że brakowało mu jej dłoni na jego ciele, podobało mu się patrzenie na dziewczynę pod nią, która męczyła się ze swoją chęcią dotknięcia go.
- Zayn… - jego imię wyszło z pomiędzy jej ust, a potem krzyk gdy cały wszedł w nią ponownie.
- Kochasz mnie? – spytał poruszając się w niej płynnie, w wolnym rytmie na co brunetka zaczęła cała drżeć.
- Tak, tak. –wypięła piersi w górę, chcąc dotknąć jego torsu.
Uśmiechnął się zwycięsko.
- Powiedz to.
- Kocham cię, Zayn. Kocham cię. – drżącym głosem wypowiedziała te słowa i z pod zmrużonych powiek spojrzała na niego. – Proszę… - dodała.
Uwolnił jej dłonie i wolną ręką odgarnął z jej czoła mokre kosmyki włosów. Nim zdążyła go dotknąć, wyszedł z niej cały i ponownie wbił się w nią, cały i mocno, doprowadzając dziewczynę do orgazmu z jego imieniem na jej ustach. Po chwili opadł na jej spocone ciało dochodząc z jękiem i objął ją ramionami, mocno do siebie przyciągając. Obejmował ją, nadal będąc w niej, co jej całkowicie nie przeszkadzało. Teraz czuła jak są jednością, i ta myśl jej się podobała. Bez Zayna byłaby nikim.
- Też cię kocham kruszynko. – wyszeptał dotykając ustami cały swój świat.

____________________________________________________________________

Kilka słów od autorki:
Druga część tego opowiadania, które było dla mnie bardzo ważne, a zarazem ekscytujące, przez które dużo przeszłam. Przy pisaniu niego moje ciało oraz umysł przeszedł wiele orgazmów,  były łzy wzruszenia, szczęścia, po prostu czułam to co bohaterowi. Powiedźmy: wczuwałam się w rolę. Dziękuję mojej wspaniałej kuzynce, a zarazem przyjaciółce, która pomogła mi wiele przy tym opowiadaniu, kochana Alex (czytaj: kochany Kutasku) dziękuję Ci, jesteś niesamowita i wielka. Dziękuję również Wam, bo jesteście częścią mnie. Bez Was całkowicie nie chciałoby mi się pisać, pomysły zawsze człowiek ma, ale nie zawsze ma podporę, aby je realizować, a Wy byliście i nadal jesteście moją podporą. I mimo, że powtarzam Wam to setny raz, to powiem jeszcze raz - kocham Was. Ja o was nigdy nie zapomnę. 
Kolejną rzecz, którą chcę poruszyć: III części tego opowiadania nie będzie. Przemyślałam wszystko i zdecydowałam, że rok z opowiadaniem, to bardzo dużo, a poza tym nie wiem czy bym zdołała je ogarnąć. Czy będę jeszcze coś pisała? Oczywiście, że tak. Mam kilka pomysłów, które mam zamiar zrealizować, mogę zdradzić, że mam w planach opowiadanie z Luke'iem Brooks i z Niallusiem, ale to nie jest jeszcze pewne.
To chyba na tyle, kochani. Zawsze możecie mnie znaleźć na twitterze, gdzie jestem cały czas. Piszcie, zawsze odpowiem, tym bardziej moim czytelnikom! Jeśli wezmę się za jakieś opowiadanie, to na pewno poinformuję Was tam, oraz na kilku blogach. 
Kolejny etap w moim życiu zakończony, za który bardzo Wam dziękuję. Niech zboczone wariatki będą z Wami!
Kocham, całuję, Wasza Ninja.
xxx


PS. O mój Boże.. aż płacze..



czwartek, 30 maja 2013

Rozdział XXX

Po mieszkaniu rozległ się energiczny huk otwierających się drzwi. Dziewczyny właśnie wróciły z pracy zmęczone, a jedna z nich wyjątkowo niezadowolona.
- Nie mam zamiaru nigdzie jechać! – Elizabeth rzuciła torbę na kanapę, a zaraz i ona się na niej znalazła. Skrzyżowała ramiona na piersi, fukając pod nosem jak małe dziecko. – Zostaje w domu.
Brunetka stanęła nad kuzynką, miażdżąc ją wrogim spojrzeniem spojrzeniem. Jeszcze kilkanaście minut temu miała wspaniały humor, ale jak tylko spotkała Ellie, po drodze do domu, która powiedziała jej, że nigdzie jutro z nią nie wylatuje, miała największą ochotę ją zadźgać widelcem.
- Zachowujesz się jak dziecko. – pozbierała porzucane gazety ze stolika i położyła je na półkę. – Pani Colgan zgodziła się, abyś napisała ten głupi test w innym terminie, więc już mi się nie wywiniesz. Jak będzie trzeba to cię sama spakuję i wrzucę do tego samolotu!
Elizabeth odwróciła się na kanapie, chowając twarz w poduszkę.
- Po co mam tam jechać?! – spytała niewyraźnie, wiercąc się w miejscu. – Ty będziesz zajęta Zayn’em, więc co ja będę tam sama robić?
- Będziesz naprawiać to co ostatnio w twoim życiu nie jest w najlepszym stanie. – wytłumaczyła, próbując nieco opanować sytuację, którą rankiem zostawiły w mieszkaniu.
- W moim życiu wszystko jest tak jak powinno. – odparła, podnosząc się. Ruszyła w kierunku drewnianych drzwi do swojego pokoju.
Nienawidziła tych momentów, kiedy musiała przeprowadzać z Wiewiórką poważne rozmowy, ale to chyba jest jedno z jej zajęć – sklejać  ją w całość. W końcu była jej starszą siostrą cioteczną, musiała jej pomagać. Naprowadzać ją na tą dobrą stronę, pokazywać jej co jest dla niej najlepsze.
Westchnęła cicho, odłożyła szklankę, którą trzymała w dłoni i ruszyła w stronę pokoju kuzynki.
- Wiesz, ja też potrafię udawać, że wszystko jest ok. – powiedziała, wchodząc do pomieszczenia.
- Ja nie udaje.
Usiadła koło niej na łóżku i przyciągnęła ją do siebie, aby położyła jej głowę na kolanach. Uśmiechnęła się lekko, gdy tak zrobiła. Była niczym maleńkie dziecko – takie słodkie.
- Zbyt długo cię znam, kochana. – odgarnęła jej włosy z czoła, przyglądając się jak Wiewióreczka unika jej wzroku, aby nie ukazać swojego bólu, który kumuluje jej się w oczach. – Jak zostaniesz tutaj, to będziesz musiała siedzieć z Andrewem, który będzie kazał ci co kilkanaście minut dzwonić do Zayna, aby zapytać się, co tam u niego. – zaśmiała się, wspominając obsesje Andrewa na punkcie jej chłopaka. – A co gorsze, zostaniesz tutaj sama, bo Andrew będzie z Erickiem. – A tak, to przynajmniej spotkasz się z Liamem. – widząc jak kuzynka otwiera usta, aby powiedzieć, że wcale tego nie chce, więc kontynuowała. – Przyda ci się to, wyjaśnicie kilka rzeczy, a on naprawdę tego chce, Elizabeth. Udając taką niedostępną, doprowadzisz do tego, że jako stara babcia nie będziesz z twoim Liamusiem, nie będziecie mieli gromadki wspaniałych dzieci, nie będziecie się bzykać całymi dniami i nocami.. będziesz stara, pomarszczona, z kotami. – pogroziła jej palcem.
- Ale.. - Black próbowała powiedzieć coś dość dobrego, ale nie znalazła nic takiego. - Oh.. no dobra, ale będziemy w innych hotelu, dobrze? Najlepiej w takim, który jest w samym centrum Nowego Jorku. Nie obchodzi mnie to, że wydamy na niego fortunę..
Lucy wydała z siebie cichy chichot, z uśmiechem pełnym zadowolenia.
- Dobrze, ale masz nie uciekać przed nim. - pogroziła jej palcem. - Bo wiem, że jesteś do tego zdolna.

- Proszę zapiąć pasy, za chwilę lądujemy. - z głośników odbiegł kobiecy głos stewardessy.
Dziewczyny postąpiły zgodnie z wskazówkami jakie im podano i czekały, aż samolot znajdzie się na lotnisku.
- Nowy Jork.. - Lucy uśmiechnęła się relaksująco, przeciągając się na siedzeniu. - Byłaś tutaj kiedyś? - przeniosła wzrok z okienka, na którym było widać te piękne miasto z lotu ptaka, na kuzynkę, która w ogóle nie kontaktowała się ze światem. - Elizabeth?
Potrząsnęła głową, spoglądając na brunetkę, która miała niepewny uśmiech na twarzy.
- T-tak? - spytała po chwili.
- Pytałam się, czy byłaś tu kiedyś.. - powtórzyła, czekając na odpowiedź.
- Nie, nie byłam. - zaśmiała się cicho. - Liam, kiedyś proponował mi, abym tu z nim przyjechała. Sądzi, że Nowy Jork to niesamowite miasto..
Jedna z stewardessek przeszła obok upewniając się, czy wszyscy pasażerowie mają zapięte pasy, powiedziała coś i zaraz poszła dalej.
- Bo takie jest. 
Po kilkunastu minutach dziewczyny znalazły się już w budynku lotniska, gdzie ludzie chodzili pośpiesznym krokiem, ciągając za sobą na kółkach walizki, pilnując pilnie dzieci, czy grzebiąc w torebkach.
- Lucy? - zawołał niski, męski głos. - Lucy?!
Brunetka odwróciła się słysząc jak ktoś wymawia jej imię. Wysoki, umięśniony mężczyzna podążał za nimi, z lekkim, prawie niezauważalnym uśmiechem na twarzy.
- Charles! - uśmiechnęła się szeroko, widząc ochroniarza Zayna idącego w jej stronę. - Jak się tu znalazłeś?
Podszedł do nich i mimo ich protestów wziął ich wózek z bagażami i pchał go, podążając razem z dziewczynami do wyjścia.
- Pewien knypek poprosił mnie, aby zadbał o wasze bezpieczeństwo. - zaśmiał się, spoglądając na swoje towarzyszki. - Chodźcie samochód już czeka..


____________________________________________________________________

Długa przerwa, ale rozdział jest. Minęło równe dwa tygodnie, to chyba najdłuższa z przerw.. Jedną z części rozdziału napisałam kilka dni temu, a dzisiaj go dokończyłam. Jestem zdziwiona, ale pewien film zachęcił mnie do pisania, za co bardzo dziękuję. Zapewne niebawem Was zdziwię, ale taka kolej rzeczy.
Rozdział przyznam - niezbyt interesujący, ale czasami muszą takie być. W następnym znajdzie się więcej emocji, ja też pewnie przy nim dużo ich zużyję {czytaj: będę płakać, będę piszczeć...}. Mam nadzieję, że Wam się nie nudzę, chodź to jest bardzo prawdopodobne :/
Nie będę Was zanudzać..
Dziękuję każdemu za wsparcie, komentowanie i miłość.. Ninja.

PS. Co za mordki! 



czwartek, 16 maja 2013

Rozdział XXIX


W przestrzennej sali już nikogo nie było, jedynie wysoka dziewczyna, ze długimi, rudymi włosami szła wzdłuż regału z książką w dłoni, która nie leżała w tym przedziale co powinna. Odłożyła ją na odpowiednią półkę z działem erotycznym i uśmiechnęła się mile na widok swojej szefowej, opartej o framugę drzwi na zaplecze, przez które za chwilę miała przejść. Mimo, że Maria była jej szefową, to lubiła ją, jest miła, uśmiecha się do niej i co najważniejsze - dobrze płaci. Jest w wieku mamy Ellie, jak i nie starsza. Jej koleżanki z pracy nie raz mówiły, że jest zawziętą suką, ale ona jakoś tego nie zauważała – Maria nie była taka dla niej.
- Dzieciaki często przychodzą i czytają je pomiędzy regałami. – zaśmiała się cicho, wskazując na książkę, którą przed chwilą trzymała dziewczyna.
Z gardła Elizabeth wydobył się cichy chichot, przy czym na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech.
- Nie dziwie się im, kiedy byłam piętnastolatką to kupowałam takie książki w tajemnicy przed mamą. – zaśmiała się, po raz kolejny. Przetarła blat kasy ściereczką nawilżającą do mebli, a kiedy skończyła już tą czynność, wyrzuciła ją do kosza. – Mama dalej o tym nie wie.
- Więc co polecasz do czwartkowy wieczór? – spytała, z szczerym uśmiechem na twarzy.
Olivia Cunning „Za Sceną” świetna książka. Moja ulubiona pisarka.
Maria zaśmiała się cicho, przyglądając się z zamyśleniem swojej pracownice.
- Czytałam. –odpowiedziała, cały czas w zamyśle, bezustannie się uśmiechając. – Elizabeth.. lubisz tą pracę? – spytała po dłuższym zamyśleniu.
- Lubię . – odpowiedziała od razu, również spoglądając na starszą blondynkę. – I to nawet bardzo. Cały czas obracam się pośród książek, co lubię. Lepsza praca nie może się znaleźć jeśli to się lubi. – wyjaśniła.
Jej pracodawczyni uśmiechnęła się szeroko, słysząc słowa, które wypowiedziała Elizabeth.
- Tylko się pytałam. – powiedziała przechodząc koło niej. – Możesz już iść, ja zamknę księgarnię, kochana. Miłego wieczoru. – uśmiech pojawił się po raz kolejny na jej pomarszczonej twarzy. Zniknęła za drzwiami od magazynu, a w budynku, słychać było tylko stuk obcasów.

- Elizabeth! – Lucy wręcz wyskoczyła zza drzwi, kiedy ta miała zamiar je otworzyć.
Młodsza z kuzynek podskoczyła, patrząc z przerażeniem, ale kiedy zdała sobie sprawę, że to tylko jej zwariowana siostra cioteczna, odetchnęła z ulgą.
- Chcesz, abym zawału dostała? – spytała, z cichym śmiechem, wymijając ją.
Odwróciła się za nią, patrząc jak wchodzi do swojego pokoju. Na twarzy brunetki znajdował się szeroki uśmiech, jeszcze niecałą minutę temu skakała z radości. Weszła za nią do sypialni, przyglądała się jak odkłada torbę na łóżko i rzuca się na nie ze zmęczenia.
- Zgadnij kto do mnie dzwonił. – powiedziała w pełni szczęścia, wręcz będąc w skowronkach. Miała największą ochotę wykrzyczeć to Wiewiórce, kto do niej dzwonił, po co dzwonił i co z tego wynikło.
Ellie podparła głowę łokciem i przyglądała się przed dłuższą chwilę dziewczynie, próbując jak najwięcej informacji wyczytać z jej wyrazu twarzy.
- Zayn. – odpowiedziała, przewracając oczami.  – Powiedział, że za tobą tęskni, bla bla blach.. – pomachała głową znacząco, - i z tego powodu obciąga sobie, wyobrażając sobie, że to ty? – spytała, myśląc, że zgadła. Zaśmiała się z tego co powiedziała i położyła się plackiem na wygodny materacu.
Wigmore westchnęła głośno, wzięła poduszkę i walnęła nią kuzynkę w brzuch.
- A to za co? – parsknęła, patrząc na nią oskarżycielsko.
Nie miała zamiaru odpowiadać na jej pytanie. Walnęła ją, bo ma niewyparzony język. Zawsze potrafiła ją zdenerwować.
- Dzwonił, żeby mnie o coś zapytać.. – wyjaśniła, siadając na krańcu łóżka, dalej z uśmiechem na ustach.
- Niech zgadnę.. – wyciągnęła wskazujący palec w górę, - chciał cię zapytać, czy krzyczysz jego imię podczas..
- Nie, zboczuchu. – odpowiedziała, wiedząc co kuzynka ma zamiar powiedzieć. – I brakuje ci seksu. Tylko o tym teraz myślisz. – pomachała przecząco głową, słysząc jak Wiewiórka  się śmieje. – Ale to może się zmienić.. – na jej twarzy pojawił się uśmiech, widząc rozkojarzoną minę na twarzy dziewczyny. – Dzwonił, aby się zapytać czy nie chciałabym polecieć do Nowego Jorku za tydzień w czwartek, aby mieć dłuższy weekend dla siebie.. powiedziałam mu, że niezbyt mogę… - tłumaczyła, bawiąc się palcami, przy czym jej kąciki ust były lekko podniesione. – Powiedział jeszcze, że bilety są już kupione i wysłane do nas.. więc najwyraźniej nie mam wyboru. – westchnęła. – Oczywiście lecisz ze mną, pewnie osoby bardzo naciskały na to. – zaśmiała się, naciskając na słowo „pewne”.
Black przenalizowała cały tydzień i zdając sobie sprawę, że nie ma żadnego ważnego sprawdzianu, wpatrywała się w sufit.
- Kiedy byśmy wylatywały?
Zastanowiła się chwilę, zanim odpowiedziała.
- Jak dobrze pamiętam, to czwartek o ósmej wieczorem. – uśmiechnęła się szeroko.
- Nie mogę. – bez żadnego zastanowienia powiedziała od razu, unikając wzroku brunetki.
- Ale czemu? – mina od razu jej zrzędła.
- Mam.. – zamyśliła się, szukając dobrej wymówki. – Sprawdzian z romantyzmu w piątek. Nie mogę.. rozumiesz ważny sprawdzian, a poza tym i tak nie idzie mi dobrze z historii.
Westchnęła głośno, rozmyślając nad problemem kuzynki. Elizabeth nie miała najmniejszej ochoty lecieć do Nowego Jorku. Lucy jedzie do Zayna, co oznacza, że będzie też tam Liam, a ona nie ma zamiaru się z nim spotykać. Złość nadal jej nie przeszła, tylko jakby z biegiem czasu nasilała się.
- Przecież ostatnio złapałaś kilka dobrych ocen..
- Dwie tróje i jedną czwórkę plus. – usiadła po turecku na łóżku, przyglądając się Lucy, która najwyraźniej ty faktem była zasmucona, ale także przejęta.
Zawsze traktowała ją jak młodszą siostrę, potrafiła się nią zaopiekować, choć najczęściej Elizabeth tego nie potrzebowała.
- Nie będziesz mogła tego napisać szybciej, albo później? – spytała, z jak największą nadzieją, że jest taka możliwość.
- Wątpię. – skłamała. Mimo, że miała słabe oceny z tego przedmiotu, nauczycielka lubiła ją na tyle, aby spotkać się z nią w innym terminie i napisać tą pracę.
- Porozmawiaj z nauczycielką.. – poprosiła. – Wiem, że ten sprawdzian jest dla ciebie ważny, ale ten wyjazd i tobie i mi się przyda. – uśmiechnęła się lekko.
- Przecież możesz pojechać beze mnie. – wyjaśniła, patrząc na podnoszącą się szczupłą brunetkę.
- Nie, nie mogę, Elizabeth. – spojrzała na nią ostro. – Nie próbują się wymigać, bo jeszcze ode mnie dostaniesz. Jedziesz ze mną i koniec kropka i jak będzie trzeba to i ja pogadam z tą pizdą od historii. – warknęła zła. – Lepiej dzwoń do rodziców i powiedź im, że jedziesz.
Westchnęła głośno. Co jak będą w tym samym hotelu co słynny zespół One Direction? Co ja będzie za jej ścianą spał Liam? Kurwa, czemu stresowała się przed takim czymś? Zawsze chciała pojechać do Nowego Jorku i pozwiedzać sklepu w tym niesamowitym mieście, więc czemu ma przejmować się swoim chłopakiem, z którym jest pokłócona, któremu przy pierwszej lepszej chwili ma zamiar wyrwać flaki?
No właśnie.. jej chłopak. 

___________________________________________________________________

Dość długo czekaliście na nowy rozdział, ale już się pojawił. Znowu może być dla Was nudny, krótki {a przyznam w części dla mnie też taki jest}, ale po prostu trzeba wyjaśnić pewne rzeczy, poza tym, nie zawsze musi być super, super, super.
Wątpię, abym dała radę napisać nowy rozdział w weekend, mam pełno pracy do gazetki szkolnej i jeszcze wyjeżdżam na połowę dnia w sobotę, a co najważniejsze nie wiem czy najdzie mi wena. 
Życzcie mi powodzenia jak Was kocham i całuję,
Ninja

PS. Nie potrafię wybrać gifa, ale mam sdjkhds Nialla. 



środa, 8 maja 2013

Rozdział XXVIII

Niższa dziewczyna obejrzała się za siebie, spoglądając na przyjaciółkę.
- Tutaj? – spytała, kładąc dłoń na metalowej klamce.
Uśmiechnęła się, kiwając twierdząco głową. Otworzyła przed nią drzwi i zaczekała, aż Emily wejdzie do mieszkania.
- Elizabeth jesteś? – odłożyła swoją torbę na półkę w korytarzu. Weszła w głąb mieszkania, rozglądając się za kuzynką.
Motocyklistka rozglądała się po wnętrzu z zainteresowaniem. Ładna kuchnia, z ciężkimi blatami. Kanapa, która prosiła, aby na niej usiąść, puszysty dywan, który można znaleźć w każdym z pokoi. Stylowe zasłony, w modnych kolorach fioletu.
- Już, już jestem. – powiedziała Ellie, wychodząc zza drzwi. Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech, kiedy na swojej drodze spotkała przyjaciółkę. – Ile ja lat cię nie widziałam. – Zaśmiała się, wpadając w jej ramiona.
Obydwie zaśmiały się. Lucy przyglądała się im z kuchni.
- Jakiś tam.. rok?
- Myślałam, że dłużej. – po raz kolejny z jej ust wydobył się chichot, których jej dzisiaj wyjątkowo brakowało. – Urosłaś i… - obejrzała ją ze wszystkich stron – wypiękniałaś. – klasnęła w dłonie z zachwytu.
- Widziałaś jej motor?
Elizabeth spojrzała badawczo wielkimi oczyma najpierw na kuzynkę, następnie na Emily.
- M-motor? – spytała, podbiegając do okna. – O mój B-boże – mówiła zakochana zieloną pięknością, podziwiając zza szyby błyszczące cacko, które wyglądało jakby wyjechało dopiero co z salonu, i tak było. – Zabije się.
Dziewczyny zaśmiały się głośno. Po mieszkaniu rozległo się delikatne pukanie do drzwi.
- Proszę! – wrzasnęła Wiewiórka, dalej stojąc w oknie.
Drzwi wydały cichy skrzek. Na korytarzu pojawił się chłopak, trzy pary kobiecych oczu skierowały się w jego stronę.
- Cześć. – na twarzy Andrewa, widniał delikatny uśmiech. – Wpadłem tylko po szklankę cukru, zapomniałem ku..
Kuzynki zaśmiały się jednocześnie.
- Tak, tak kochanie. – powiedziała Lucy podchodząc do niego. – To jest Emily, Emily to Andrew. – przedstawiła ich sobie, cicho chichocząc. – Naprawdę chcesz cukru, czy przyszedłeś, bo przyszedłeś? – spytała z uśmiechem.
- To drugie. – Zaśmiał się, siadając koło Ellie.


Chłopak przyglądał się przez dłuższą chwilę przyjacielowi. Kiedy patrzał na niego od razu pojawiało się w nim poczucie winy. Ta rozcięta warga.. Co go napadło wtedy w klubie, aby posunąć się, aż do takiego czegoś? Pobić Nialla, tylko dlatego, że poniosła go adrenalina? Nie, był zazdrosny. Zawsze jest zazdrosny, gdy widzi jak on na nią patrzy. Elizabeth miała racje. Zachował się jak ostatni idiota.
Elizabeth – kolejny powód do zamartwiania się. Musi jak najszybciej z nią porozmawiać.
- Mam coś na twarzy? – spytał zaspany Niall, wiercąc się na niewygodnym fotelu, zresztą każdy taki jest w tym samolocie.
Zaśmiał się cicho.
- Nie. – zastanowił się przez chwile, musi jeszcze raz poruszyć ten temat. – Przepraszam Niall, ja naprawdę nie chciałem cię ude..
Nie zdążył dokończyć zdania, bo ten już mu przerwał.
- Rozumiem, Liam. – uśmiechnął się do niego sennie. – Byłeś pijany, nie myślałeś trzeźwo. A tak poza tym – uniósł lekko kąciki ust, kładąc głowę na poduszce – nigdy nie zabrałbym ci dziewczyny, nigdy. Nie mógłbym  ci tego zrobić.
Na same te słowa Liam odetchnął z ulgą. Zresztą jak w ogóle mógł pomyśleć, że Niall mógłby coś takiego zrobić. Był jego przyjacielem, prawdziwym. A przyjaciele nie robią czegoś takiego.
- Ellie jest zbyt zakręcona – zaśmiał się cicho – chyba bym jest nie ogarnął. Tylko ty to potrafisz. – zmierzwił włosy, odgarniając grzywkę, która opadała mu na czoło. – Nie żeby była jakaś nieogarnięta. – zaśmiał się po chwili. – Po prostu.. wy pasujecie do siebie. Ty wypełniasz ją, a ona ciebie.
Uśmiechnął się słysząc te słowa. Miał rację, byli dopasowani jak dwie połówki jabłka.
- Więc lepiej coś zrób, bo ona jest uparta i nie da ci tak łatwo nie wybaczy tego, co mi zrobiłeś. Jestem jej oczkiem w głowie, Liam. – zaśmiał się po raz kolejny, ukazując swoje proste, śnieżnobiałe zęby.

Szczupła sylwetka przemierzała przez salon, z butelką wina w dłoni, w koszuli nocnej i krótkich spodenkach.
- Nie daj się namawiać, Emily. – zaśmiała się brunetka, stawiając na stole szklaną butelkę.
- Nie będę nic pić. – zawzięcie zaprzeczała. – Powinnam być już w drodze do Wakefield. – podniosła się z kanapy, chcąc wstać.
Wiewiórka złapała ją za nadgarstek i pociągnęła. Usiadła i zaśmiała się głośno, opadając na oparcie kanapy.
- Zastajesz dzisiaj na noc. – pogroziła jej palcem. – Nic się nie stanie jak nie pójdziesz jeden dzień do szkoły, droga Emily’o. – A poza tym dopiero co przyjechałaś.
Dziewczyna westchnęła głośno, odgarniając lok włosów opadający jej na twarz.
- Chyba nie mam innego wyboru..
- Oj nie masz kochana. – Andrew zaśmiał  się, uśmiechając szeroko.
Wigmore odkorkowała butelkę, wlewając jej zawartość do każdej z lampek, podała ją przyjaciołom i sama zajęła wolne miejsce na fotelu.
- To.. – na twarzy Emily pojawił się ciekawski uśmieszek – jak poznałyście swoich chłopców?
- To wszystko jej wina! – brunetka wytknęła palcem kuzynkę, głośno się śmiejąc.
Ellie złożyła dłonie na piersi, udając oburzoną.
- To nie moja wina, że jakiś głupi Niall Horan zabrał mi moją torbę.
Cała czwórka zaśmiała się głośno, popijając przy tym wino. Zapowiadała się długa noc...

____________________________________________________________________

Przepraszam za jakiekolwiek błędy, nie sprawdzałam zbytnio rozdziału, bo mi się nie chce, a poza tym muszę uczyć się do testu.
Nienawidzę tego pisać, ale.. proszę doceńcie moją pracę. To naprawdę miłe, czytając masę komentarzy, wiem, że wielu czyta to opowiadanie, co widać po wejściach na tego bloga, ale maleńka część pozostawia po sobie jakikolwiek znak. Mam nadzieję, że przeczytam chociaż z 10 komentarzy, choć to jest mało prawdopodobne, ale never say never.

Kocham Was, Ninja.


piątek, 3 maja 2013

Rozdział XXVII

Po pokoju roznosił się nieprzyjemny zapach alkoholu. Chłopak powiercił się na łóżku, wymacując ciało dziewczyny. Nie było jej. Otworzył oczy. Światło dzienne oślepiło go, potarł obolałe oczy i zmrużył je lekko, aby lepiej widzieć. Miał racje – nie było jej. Leżał sam w łóżku, nawet nie pamięta jak wrócił do domu, pamiętał tylko jak.. O kurwa.
Poderwał się z miejsca, stając na proste nogi. Poczuł ból u nasady skroni. Skrzywił się lekko i potarł obolałe miejsce. Kac dawał po sobie znać. Wypił za dużo, ale nie dopuszczał do siebie myśli z wczorajszej nocy, prosił, aby to był tylko zły sen. Przecież nie mógł być, aż tak głupi, aby to zrobić.
Wyszedł z sypialni. Na jego umięśnionym ciele znajdowały się tylko czarne bokserki. Jak to możliwe? Zajrzał do kuchni – pusto. Popchnął drzwi od łazienki i rozejrzał się po niej, w koszu znajdowały się jego wczorajsze ubrania z imprezy. Skarcił siebie w duchy, ruszył w głąb korytarza, uchylił drzwi do pierwszego z pokoi – nic. Ciche szmeranie wyrwało się z … pomieszczenia. Pośpiesznie ruszył do sypialni obok. Drzwi do pokoju były uchylone, Elizabeth stała przy łóżku już ubrana, pakując koszulkę do swojej torebki.
- Nawet się do mnie nie odzywaj. – Powiedziała od razu, irytowana jego bezczelnym zachowaniem.
Sięgnęła po swój telefon, leżący na stoliku nocnym. Wsunęła go do kieszeni spodni. Zawiesiła pasek od torebki na ramieniu i wyminęła go, nawet na niego nie spoglądając.
- Elizabeth, ja prze..
Przerwała mu, dobrze wiedząc, co chce powiedzieć.
- Mnie przepraszasz?! – Położyła torbę na kanapie, odwracając się w jego stronę. Niemal miażdżyła go tym groźnym wzrokiem. – Mnie uderzyłeś?! – Pomachała przecząco głową. –.. Nie mogę tego nazwać uderzeniem. Ty go pobiłeś!
Wsunęła na swoją stopę buta, straciła na chwilę równowagę, ale podparła się o półkę. Podniosła wzrok i spojrzała na niego.
- Liam, to twój przyjaciel. – Powiedziała litościwie. – Co cię w ogóle napadło? – Spytała, ale kiedy tylko rozchylił usta, aby coś powiedzieć, ta kontynuowała. – A no tak.. – klasnęła wymownie w dłonie – Wielki Wszechwiedzący Samolubny Liam musiał wkroczyć do akcji i pokazać jak to jest ważny i zazdrosny. – Parsknęła zakładając drugiego buta.
Spuścił wzrok. Po raz kolejny miała racje i to on zawinił.
- Kochanie to nie było tak..
Podszedł do niej, ale ta wyciągnęła dłonie do przodu, sugerując, aby nie zbliżał się do niej.
- Myślałam, że jesteś dojrzały. – Powiedziała cicho. – Ale ty jesteś jednym z tych cholernych pieprzonych dupków. Zawiodłam się na tobie.. – Pomachała przecząco głową, spojrzała na niego, ale ten unikał jej wzroku. – Nie pisz, nie dzwoń, mam ciebie dosyć, tak samo jak twojej głupowatej zazdrości, nawet nie wiem, o co.
Wyminęła go, na co ten odwrócił się za nią spoglądając gdzie idzie. Był pełen smutku i złości – złości na samego siebie.
- O co? Nie widzisz jak każdy męski wzrok zwraca się ku tobie, kiedy przechodzisz obok? – Spytał zdziwiony, ale nadal zdruzgotany.
Zakpiła, machając przecząco głową. Sięgnęła po swoją kurtkę, którą założyła na barki.
- Zapomniałeś o najważniejszym - mnie oni w ogóle nie obchodzą. - Spojrzała na niego zaciskając dłoń w pięść. Czuła się jak dziwka, która klei się do pierwszego lepszego. - To jest tylko twoja chora wyobraźnia Liam! – Krzyknęła nie mogąc wytrzymać całej tej sytuacji. – Denerwujesz mnie! Jak mam z tobą być skoro ty napadasz na przyjaciela, wymyślasz sobie jakieś bzdury..? Powiedź mi jak?!
Spuścił głowę, nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Nie potrafił.
- Wiedziałam. – Otworzyła drzwi i spojrzała na niego. – Radzę ci się szykować, za dwie godziny wyjeżdżacie.

Tego ranka cała załoga wstała już przed świtem, aby przygotować się do długiej podróży. Ciemno włosy rozejrzał się po domu, w poszukiwaniu czegoś, co mógłby zapomnieć.
- Masz wszystko. – Zapewniała go Lucy z delikatnym uśmiechem na twarzy. Nie chciała się z nim żegnać. Ogarniał ją smutek, że nie będzie go widziała tyle czasu.
Postawił dwie duże walizki koło drzwi. Odwrócił się, spoglądając na brunetkę, która opierała się plecami o ścianę, bawiąc się swoimi palcami. Podszedł do niej. Ujął jej dłoń, czekając aż jej szaro-zielone tęczówki spojrzą na niego.
- Lucy.. – powiedział cicho, kładąc dłoń na jej talii i przyciągając ją do siebie. Ujął jej twarz w dłonie, a kiedy spojrzała na niego cmoknął ją lekko w usta. – Niedługo wrócę. – Uśmiechnął się do niej blado. – Ten miesiąc szybko minie. – Zapewniał jej, kciukiem pocierając o jej policzek.
- Miesiąc bez ciebie. – Poprawiła go, kładąc mu dłoń na szyi.
Patrzyli na siebie przez chwilę – w ciszy i skupieniu, aby zapamiętać każdy rys twarzy, piękne oczy.. każdy najdrobniejszy szczegół.
- Szybko minie. – Powtórzył, uśmiechając się pocieszająco.
Zayn skrzywił się lekko słysząc trąbnięcie klaksonu, a Lucy westchnęła cicho.
- Kocham Cię, Skarbie. – Pocałował ją czule. – Zadzwonię do Ciebie jak wylądujemy.
Wtuliła się w niego mocno, wąchając miły zapach jego skóry i wody kolońskiej. Tak bardzo nie chciała przerywać tej chwili..
Podszedł do drzwi i ujął rączki od walizek.
- Do zobaczenia kochanie. – Uśmiechnął się do niej i nacisnął na klamkę, po czym pociągnął drzwi.
Podeszła do niego i złączyła ich usta krótkim pocałunkiem.
- Do zobaczenia kochanie. – Odpowiedziała mu tym samym z lekkim uśmiechem, dodającym mu otuchy. – Zadzwoń jak wylądujecie! – Krzyknęła wychodząc za nim.
Samochód stał już na podjeździe czekając na niego. Paul wyszedł pomagając Zaynowi z walizkami, a Lou z Harry’m pomachali jej z samochodu. Odmachała uśmiechając się do nich. Wyglądali tak pięknie, ukryci przed światem, jako para.
- Cześć Lucy! – Krzyknął Niall z podbitym okiem, rozciętą wargą i lekko posiniaczoną twarzą wychylając się przez okno, że niemal wypadł, gdyby Liam go nie przytrzymał.
Czyżby się pogodzili?
Pomachała im, kiedy wyjeżdżali z podjazdu, wstrzymując łzy. Za miesiąc wróci - powtarzała sobie, odprowadzając ich wzrokiem do końca ulicy. Nienawidziła się żegnać, tym bardziej z nim - Zaynem. Westchnęła głośno i wróciła się z rezygnacją do domu chłopaka. Pozgaszała światła i zamknęła go.
Z zawieszoną torbą na ramieniu szła wzdłuż chodnika. Słońce wyszło zza deszczowych chmur, ogrzewając Londyn. Wszystko było dzisiaj takie piękne, tylko najgorsze, że Zayn musiał wyjechać. Mogli spędzić ten dzień nad jeziorem, robiąc sobie piknik, albo pojechać do znajomych czy iść do parku, nie przejmując się szalonymi fanami Zayna. Szła większą część drogi w zamyśle. Tak! Krzyknęła sobie w myślach wpadając na wspaniały pomysł. Trzeba w końcu wykorzystać wspólny samochód z Ellie, ale muszą zaczekać tylko na ładniejszą pogodę i na chłopaków i będzie super. Morze, albo biwak pod namiotami.. Już nie mogła się doczekać!
Doszła do kamienicy, zamrugała, wyostrzając wzrok. Zielony motocykl suzuki, czarne skórzane spodnie, a do tego kurtka, z niebieskimi paskami. Podeszła nieco bliżej, przyglądając się postaci. Czerwone loki, związane w kitka.
- Lucy! - Emily uśmiechnęła się szeroko, zauważając ją.
Brunetka zaśmiała się i podeszła do niej, tuląc się z nią na przywitanie.
 - Cześć. - powiedziała za raz i spojrzała na nią badawczym wzrokiem. - Widziałam cię w gazecie.. z Zaynem Malikiem. 


poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział XXVIII

Cała siódemka weszła do budynku, pełnego głośnej muzyki, alkoholu, szalejących par, kobiet ubranych w skąpe ubrania, mężczyzn, którzy mają oczy jak reflektory, a ich pały stały w gotowości.
- Taam! – Wskazał Louis na wolny stolik w ciemnym rogu sali, gdzie nie dochodziło, żadne ze świateł.
Grupka przyjaciół powędrowała do stolika, Mulat pociągnął Lucy na skórzaną kanapę, przed stolikiem, na której obydwoje usiedli.
- Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar się zabawić! – Krzyknął Niall, aby przyjaciele go usłyszeli. Machnął dłonią do kelnera, który za raz pojawił się u jego boku. – Whisky razy siedem!
- Ja nie chcę! – Oznajmiła, siadając koło Liam’a.
- Razy sześć! – Poprawił się.
Kelner wybazgrał coś w notesie, uśmiechnął się do siedzących przy stoliku i odszedł, pochłonięty w tłumie tańczących par.
- Nie wiem jak wy, ale my nie mamy zamiaru tracić tej pięknej nocy... – wyjaśnił Zayn, uśmiechając się do Lucy, wyszli razem na parkiet, a ich biodra jakby do tego stworzone ruszały się w rytm muzyki.
Kelner pojawił się zaraz przy ich stoliku, zdjął z tacy lampki z alkoholem i postawił je na stoliku.
- Czymś mogę jeszcze służyć? – Spytał, uśmiechając się miło. Rozejrzał się po twarzach siedzących na kanapie.
- Ja poproszę sok pomarańczowy – oznajmiła Elizabeth, - w butelce ze słomką.
Mężczyzna skinął głową i po raz kolejny zginął w tłumie tańczących ludzi. Tuż obok przeszła dziewczyna chichocząc pod nosem, spoglądała na chłopaków, kręcąc biodrami zachęcająco.
- Obrzydzają mnie takie laski. – Mruknęła Ellie, jako jedyna dziewczyna siedząca przy stoliku. Skrzywiła się odprowadzając szczupłą kobietę wzrokiem.
Blondyn zaśmiał się nad jej uchem i przysunął się do niego, nosem pocierając o jej delikatną skórę na szyi. Wzdrygnęła się, spoglądając na niego. Patrzył na nią brązowymi tęczówkami, które w ciemności były jeszcze ciemniejsze. Potarł nosem o jej nos i cmoknął ją w usta. Nachylił się do niej ucha.
- Mnie pociągasz tylko ty... – Mruknął, kładąc dłoń na jej udzie.
Pomachała przecząco głową ze śmiechem. Był nastawiony wyraźnie na coś innego, niż tylko drink tej nocy, co mówiło za siebie samo wybrzuszenie na jego spodniach w okolicach rozporka. Zaśmiała się dźwięcznie, sięgając po sok, który postawił przed nią kelner. Włożyła słomkę do ust i lekko zassała, zerkając na chłopaka.
Położył dłoń na jej talii i przyciągnął ją do siebie, że stykali się biodrami. Ujął lampkę, w której miał drinka i przechylił ją, wlewając jej zawartość do gardła. Przyglądała mu się z zamysłem, co zauważył. Podparła się o rękę, tak, że jej usta znajdowały się na wysokości jego ucha.
- Mogliśmy zostać dzisiaj w domu. – Powiedziała cicho, uśmiechając się zadziornie, pociągnęła soku ze słomki, patrząc na niego spod czarnych rzęs.
Spojrzał na nią z uśmiechem na twarzy. Przejechał dłonią po jej udzie w górę i w dół.
- Po co? – Spytał podchwytliwie, chodź sam znał dobrze odpowiedź.
Przysunęła się do niego jeszcze bliżej i pocałowała go lekko w usta, a jej dłoń wspięła się na jego udo, dążąc jeszcze wyżej. Potarła nią o wybrzuszenie na jego spodniach i ścisnęła je. Zamruczał jej w usta, całując ją bardziej pożądliwie. Masowała go dłonią, naciskając, trąc, aż stał się całkiem twardy pod spodniami.
- Mogliśmy.
Objął ją ręką w talii, całując jej usta. Zagryzł jej dolną wargę i pociągnął za nią lekko, po czym zassał ją lekko.
- Chodź do łazienki. – Odsunął się od niej, mówiąc jej do ucha. Pocałował ją w szyję, potem jeszcze raz i jeszcze raz.
Spojrzała na niego, próbując się nie śmiać.
- Kotku, nie mam zamiaru robić tego w łazience, na pewno nie tutaj. – Wytłumaczyła ze śmiechem, podnosząc się z miejsca.
Złapał ją za nadgarstek, czekając aż spojrzy na nią.
- Gdzie idziesz?
- Potańczyć. – Uśmiechnęła się do niego, a kiedy wstawał spojrzała na niego. – Ale bez ciebie. – Dźgnęła go palcem w pierś.
Zaśmiał się i upadł na kanapę. Przyglądał się jej szczupłym nogom, które stawiały pewne kroki. Niall ujął jej dłoń i przyciągnął ją pewnie do siebie. Ich klatki piersiowe stuknęły się ze sobą, jego dłonie znalazły się na jej plecach, a ona zarzuciła splecione dłonie na jego szyję.
Chłopak przyglądał się im w skupieniu, pochłaniając kolejne lampki drinka. Szeptali coś do siebie na ucho, po czym chichotali. Ich ciała były blisko siebie, za blisko – ocierały się o siebie, co wywoływało jeszcze większe zdenerwowanie u Payne.
Odłożył pustą lampkę i wyciągnął dłoń po kolejną. Cała jej zawartość znalazła się w jego gardle, a w jego krwi było już zbyt dużo alkoholu. Nie powinien tyle pić. Jego wzrok nadal spoczywał na parze, był zły. Zły na przyjaciela. Tak po prostu kleił się do jego dziewczyny, była jego, nikogo więcej. Obkręcił ją pod ramieniem a ta zaśmiała się i po raz kolejny przyległa do jego ciepłego ciała. Widział jak jego dłoń zjeżdża coraz niżej i niżej po jej ciele.
Nie zniósł już więcej tego. Poderwał się z miejsca i ciężkim, chwiejnym krokiem szedł w kierunku tańczącej Elizabeth i Niall’a. Złapał ją za rękę i szarpnął w swoją stronę. Spojrzał gniewnie na blondyna, zaciskając dłoń w pięść. Wymierzył cios w szczękę przyjaciela, a jego głowa poleciała na bok.
- Liam! – Wrzasnęła Elizabeth, ale on nie zwracał na to uwagi. Dotknął jego dziewczynę, zbyt dużo razy to robił – musi za to ponieść kare.
Podszedł bliżej do niego, jego pięść po raz kolejny z potężną siłą uderzyła w jego twarz. Z nosa Horan’a popłynęła krew, a jego warga była rozcięta od potężnych ciosów przyjaciela.
- Liam! – Elizabeth po raz kolejny krzyknęła. Szarpnęła go za ramię, ale na niego to nie działało, stał twardo.
Ludzie obok już zdążyli zauważyć jak Payne walnął Niall’a. Chłopak podszedł do blondyna i kopnął go z kolana w brzuch, na co ten skulił się z bólu.
- Liam zostaw go! – Ellie stanęła pomiędzy nimi, kiedy Liam nie miał zamiaru przestać. Spojrzała na niego błagalnym wzrokiem, prosząc tym, aby przestał. – Uspokój się. – Powiedziała cicho, łagodnie próbując go uspokoić.

_____________________________________________________

Rozdział tym razem dodałam dość szybko, nie minął nawet tydzień od dodania poprzedniego. Przyznam jest krótki, ale ma jakiś sens, z porównaniem do innych. Kolejny rozdział przypuszczam, że będzie dłuższy. Jest akcja co mi się podoba, a Wam? Mile widziane komentarze i teraz na 100% odpowiem na część z nich.

Kocham Was, Ninja.

PS. Kochany, zabójczy Niall ;>




środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział XXVI


Dziewczyna weszła na chodnik i zaczęła iść wzdłuż niego, mijając nielicznych przechodniów. Słońce próbowało przedrzeć się przez chmury, a dzieci na pobliskim parku, który mijała właśnie Elizabeth, skakały w kałuży. Zeszła z chodnika na trawnik, po czym wdrapała się po kilku stopniach na werandę. Nacisnęła na klamkę i popchnęła ciężkie, drewniane drzwi.
Objął ją miły zapach, którym pachniał Liam. Wanilia i.. nie umiała określić drugiej rzeczy, którą on pachniał, ale to było coś Liamowego. Z kuchni dochodziła zawzięta rozmowa, lecz jednego głosu z nich nie rozpoznawała.
- Cześć. – Ellie niepewnie przekroczyła próg kuchni, wychylając się lekko, aby upewnić się kogo jeszcze gości jej chłopak.
Dwie pary oczu zwróciły się ku niej. Idealnie ułożone włosy, lekko przycięte po bokach, dłuższe pasma postawione na delikatnego irokeza. Nowa fryzura, pomyślała w duchu, idealnie podkreśla jego rysy twarzy.
- Cześć. – Powiedzieli jeden po drugim.
Na twarzy Liam’a od razu pojawił się promienny uśmiech, odepchnął się od blatu, o który się podpierał i podszedł do niej. Pocałował ją w usta, delikatnie, zmysłowo.. czule. Odsunął się od niej, spoglądając jej w oczy, na jego twarzy nadal widniał uśmiech.
- Nie wiedziałam, że będziesz miał gościa. – Wyjaśniła. – Jeśli przesz..
- Jest dobrze. – Zapewnił ją Andy, wiedząc do czego dąży. – Dawno cię nie widziałem. Wypiękniałaś. – Uniósł lekko lewy kącik ust, w grymasie uśmiechu.
Zaśmiała się cicho, a na jej policzki wypełzły rumieńce.
- Dziękuję. – Podeszła bliżej, siadając na wysokim krześle, przy blacie. – W nowej fryzurze, wyglądasz o wiele bardziej przystojnie. – Rzuciła mu komplement, za który podziękował jej kiwnięciem głową.
- Ej.. – Liam zmarszczył brwi, udając oburzonego. – Ja tu jestem.
- Wiem, kotku.
Andy zaśmiał się głośno, przechylił szklankę, którą trzymał w dłoni i wlał jej zawartość do gardła.
- Więc robisz to specjalnie? – Spytał z uśmiechem na twarzy. – I on wcale nie jest bardziej przystojny? – Nie odpowiedziała, jedyne co zrobiła, to uśmiechnęła się chytrze. – Czyli on zawsze był brzydkim ziemniakiem?
Próbowała opanować się, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Słucham?! – Andy spojrzał urażony na przyjaciela. – Ja ziemniakiem?! Do kogo zawsze kleiły się laski? – do mnie. – Odpowiedział sam sobie. – Kto jest modelem i umie tańczyć, ty lamo? – Jaaaa.
- Kto nie ma takiej wspaniałej dziewczyny i jest głupi? – on. – Zakpił Payne, stojąc naprzeciwko Elizabeth. Rozsunął lekko jej uda i stanął pomiędzy nimi. – A kto jest super, super, super.. – nie on. – Zachichotał i pocałował ją zmysłowo.
Popatrzał chwilę na parę, która intensywnie się całowała.
- Kto nie ma zamiaru tego oglądać? – ja. – Powiedział, wytykając język w geście obrzydzenia. – Fuj, fuuuj. – Złapał swoją kurtkę z blatu. – Ja idę, i tak muszę coś załatwić. – Zdając sobie sprawę, że mówi sam do siebie, bo Liam jest zajęty całkowicie czymś innym, wyjął telefon i pstryknął im zdjęcie. – Ciekawe ile za nie by mi dali w gazecie.. – Pomyślał, ze śmiechem i odłożył komórkę do kieszeni. – W każdym razie ja idę. Cześć!
Kiedy chłopak zniknął za kuchenną ścianą, blondyn mimowolnie oderwał się od słodkich ust Ellie. Uśmiechnął się do niej, a ona położyła sobie na kolanach małą torbę.
- Kazałeś mi przynieść swoje najpotrzebniejsze rzeczy. – Wspomniała.
- Ah.. tak. – Uśmiechnął się szeroko. – Chodź. – Cmoknął ją w nos, złapał za rękę i pociągnął za sobą.
Otworzył drzwi do łazienki i odwrócił się do niej, wchodząc w jej głąb. Na jego twarzy znajdował się szeroki uśmiech. Zaśmiała się patrząc na niego, idąc za nim.
- Zrobiłem ci wolną półkę i w sypialni też. – Otworzył szafeczkę, wiszącą koło umywalki.
- Nie mam tyle kosmetyków, aby zapełnić całe wolne miejsce. – Skrzywiła się.
- Z czasem się wypełni. – Zapewniał ją, wziął od niej torbę i położył ją na półce.
Podszedł do niej, uśmiechając się szeroko. Objął ją w talii i przyciągnął do siebie, tak, że jej biodra stykał się z jej.
– Wiesz jak mocno cię kocham? – Oparł czoło o jej czoło, mówiąc słodkim, cichym głosikiem.
- Wiem kochanie. – Uśmiechnęła się, mówiąc takim samym tonem jak on. – Ja ciebie też kocham.
Musnął wargami jej usta, po czym powoli złączył je pocałunkiem. Splotła ręce na jego szyi, palcami bawiąc się jego krótkimi włosami. Niechętnie osunęła się od niego. Chłopak otworzył oczy i spojrzał na nią niezadowolony, jest taki słodki z tą minką! Ujął jej twarz w dłonie i mocno pocałował.
- Liam.. – Mruknęła mu przy ustach. – Chciałam wypakować te.. – Przerwał jej kolejnym pocałunkiem. Nie chciała go kończyć.. – rzeczy. – Dokończyła, uśmiechając się lekko.
Na jego twarzy malowała się nuta rozbawienia. Śmieszyło go to, że chce wypakować rzeczy, czy to że próbowała odmówić mu tych w pełni pożądających pocałunków?
- Później. – Zażądał. Złapał ją za pośladki i podniósł, a ona odruchowo oplotła go nogami w biodrach. Posadził ją na zimnej umywalce.
Jęknęła cicho czując chłód, jego gorące usta to jedyne co ją teraz rozgrzewało.
- Wiesz co mi się w tobie podoba? – Spytała, mierzwiąc jego włosy. Zagryzła lekko dolną wargę, patrząc na niego.
Uśmiechnął się. Złapał ją za biodra i przyciągnął ją bliżej do siebie, aby poczuła jego twardego członka. Powierciła się trochę, ocierają swoim ciałem o jego.
- Co?
Przybliżyła usta do jego szyi i zassała lekko jego duży pieprzyk, koło jabłka Adama.
- Masz ich pełno.. – Mruknęła mu przy uchu. – I to mi się podoba. – Jej wargi powędrowały do kolejnego pieprzyka, zjeżdżała z pocałunkami coraz niżej. – I to jest seksowne.
Zaśmiał się cicho, jego zimna dłoń powędrowała wzdłuż jej pleców. Wsunął dłoń pod jej bluzkę.
- Liam! – Jęknęła, odrywając się od jego szyi.
Spojrzał na nią rozkojarzony, nie wiedząc co zrobił nie tak.
- Masz zimne dłonie.. – Wytłumaczyła, krzywiąc się.
- Tylko one jest zimne. – Zapewniał ją, z uśmiechem na twarzy.
- Jakoś teraz nie chcę się o tym przekonać. – Uśmiechnęła się słodko, cmoknęła go w usta i zeskoczyła z umywalki.
Spojrzał za nią.
- Ej.. to nie jest fair. – Mruknął. – Rozgrzałaś mnie..
- Nie zawsze muszę mieć ochotę. – Wyjaśniła, schylając się po torbę. – Poza tym miałam ją rozpakować..
- Oh.. – Westchnął cicho i przytulił ją od tyłu, kładąc głowę na jej ramieniu. – Myślałem, że chcesz.. – Wytłumaczył i cmoknął ją w szyję. – Przepraszam.
- Nic się nie stało. – Uśmiechnęła się i włożyła do półki buteleczkę perfum.
- Rozmawiałem z mamą. – Oznajmił jej. – Powiedziała, że już nie może się doczekać, aby Cię poznać. – Zaśmiał się cicho. – Jak tylko wrócę z Ameryki, będziemy mogli pojechać. Oczywiście kiedy będziesz miała czas wolny.
- Będę miała. – Uśmiechnęła się szeroko. – A później pojedziemy do moich rodziców, bo mama mówiła już ostatnio, że się za tobą stęskniła i że tym razem tak szybko nie uciekniesz.
Liam zaśmiał się znowu i cmoknął ją w policzek.
- Kocham Cię.
- I ja ciebie też.


Lucy obejrzała się za siebie i widząc, stojącego Andrew’a przed butkiem, westchnęła głośno.
- Andrew.. – Jęknęła, wracając się po niego. – Chodź, nie mamy czasu.
Pociągnęła go za rękę, a on potruchtał za nią. Był zbyt kobiecy jak na mężczyznę, aby jej zaprzeczyć.
- Ale tam były.. – mówił – takie ładne bokserki, – wyjęczał, chcąc się wrócić, – oo zobacz.. – Prosił.
- Przestań. Nie masz majtek? – Zaśmiała się i puściła go, aby mógł swobodnie iść.
Wrócił się i po raz kolejny spojrzał na manekina, który był ubrany tylko w czarne bokserki, które idealnie podkreślały jego plastikowego fiuta.
- Nawet fajne.. – Mruknęła Lucy, stojąc u boku przyjaciela.
- No właśnie. – Wystawił jej język i tym razem to on ją pociągnął, ale w stronę sklepu. – Możesz kupić też takie Zayn’owi. – Powiedział. – Wezmę takie same co ty.. będę miał takie same bokserki jak Zayn Malik. – Przyłożył dłonie do serca, wzdychając głośno.
- Jesteś chory. – Zaśmiała się, podchodząc do kosza z bielizną. – Czarne, czy białe? – Spytała, z zamysłem. – Czarne są bardziej seksowne..
- Tak! – Krzyknął, nie zdając sobie sprawy jak głośno to zrobił. – Będę tak samo seksowny jak Zayn Malik!
Brunetka zaśmiała się i szturchnęła przyjaciela z łokcia.
- Ciszej. – Wyjęła bokserki i zaczęła je oglądać. – Ale nie wiem jaki on ma rozmiar..
- M. – Odpowiedział od razu. – Nie żebym się coś interesował. – Machnął obojętnie ręką, śmiejąc się przy tym.
- Wolę się nie pytać.. – Pomachała głową, próbując się nie śmiać. – Ale tak po prostu dam mu majtki? – Zaśmiała się. – Nie sądzę, aby był to najlepszy „prezent”.
Andrew odgarnął swoją kolorową grzywkę i zaśmiał się słodko.
- Będą na szczęście. – Uśmiechnął się. – Nocami będzie myślał o tobie, nosząc je na sobie, a tak naprawdę to będzie sobie wyobrażał, że te bokserki to ty.. – Zmrużył lekko oczy, wyobrażając sobie tą sytuacje.
- Dobra, biorę je. – Wygrzebała odpowiedni rozmiar i zaniosła je do kasy.
Andrew kupił bokserki razem z nią i uśmiechnął się szeroko.
- Mam takie same majtoszki jak Zayn Malik. – Mruknął i podskoczył ze szczęścia. – Jak mu je dasz to powiedź, że go pozdrawiam..
- Sam mu to powiesz. – Wystawiła mu język. – Kiedy nie zemdlejesz. – Zaśmiała się głośno.
- Ej.. To wcale nie jest śmieszne.

_________________________________________

Cześć! Nowy rozdział jest, po tak długiej przerwie. Nie będę się tłumaczyć, powód jest zawsze taki sam - zbyt dużo nauki. Szkoła przeszkadza mi w pisaniu.. i to bardzo!
Cieszę się, że tak dużo osiągnęłam. Ci którzy są ze mną od początku mogą to zauważyć. Dziewięć tysięcy wyświetleń na blogu z I częścią opowiadania, a gdy zakańczałam tam dodawać posty miałam pięć tysięcy odwiedzin, więc jest jakaś różnica. A na tym blogu na wskaźniku jest ponad sześć tysięcy, więc mam czym się cieszyć.
Całuję Was i kocham, spróbuję odpowiedzieć na część komentarzy, więc jeśli macie jakieś pytania to piszcie.

Ninja x