piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział VIII


Kilkanaście dni później


Grudniowe dni mijały bardzo szybko. Niczym gromadka przyjaciół się odwróciła, zapadała już noc i musieli wracać do swych domów. Kuzynki spędziły ten czas w szkole, później w pracy. Lucy w wolnym czasie spotykała się z Zayn’em, a Elizabeth z Liam’em.
Po mieszkaniu roznosiło się pukanie do drzwi. Wiewiórka była sama. Lucy poszła, gdzieś z Malikiem, więc osiemnastolatce nie pozostało nic innego do roboty, niż siedzenie przed telewizorem. Leniwie podniosła się z kanapy i ruszyła w stronę drzwi. Dzisiaj, w sobotę wieczór, nie miała ochoty się ruszać, więc jej ruchy był mozolne. Spojrzała przez wizjer. Liam, z butelką wina w dłoni i ciepłym uśmiechem na twarzy – podobało jej się to.
Szybko i starannie poprawiła swoją fryzurę, oraz czarną bluzkę i rurki, tego samego koloru. Ostatnio stwierdziła, że w czarnym wygląda seksownie..
Otworzyła drzwi i uśmiechnęła się do chłopaka.
-Cześć.
-Hej. – jedną dłoń położył na jej talii, aby mieć ją bliżej siebie i cmoknął w policzek. – Proszę. – podał jej butelkę czerwonego wina. – Tamci robią sobie imprezkę.. pomyślałem, że my nie powinniśmy się nudzić, więc kupiłem wino, włączymy jakiś film i też będziemy mieli fajny wieczór. – wszedł do środka, dalej z tym samym wyrazem twarzy.
-Mówiłam Ci już, że masz wspaniałe pomysły? – spytała go, wyjmując z szafki dwie lampki.
-Nie. – odpowiedział krótko, cicho się śmiejąc.
-To teraz Ci to powiedziałam. – cmoknęła go w policzek i poszła na kanapę.
Payne stał cały czas w miejscu, z sekundy na sekundę coraz szerzej się uśmiechał.
-No chodź.. – powiedziała,   już siedząc, spojrzała przez ramię na chłopaka.
-Za co to?
-Buziak? – zapytała niepewna. – Za to, że powinnam Ci to już dawno powiedzieć… coś takiego jak przeprosiny.
-Więc ja poproszę takie przeprosiny, za każdym razem. - uśmiechnął się i usiadł koło niej.
-Nie mam, za co Cię przepraszać… - wytłumaczyła, śmiejąc się cicho.
Klepnął ją w rękę i spojrzał na nią, udając złego.
-Ej! To bolało! – pogroził jej palcem. – Przeproś.. – wskazał na policzek.
-I, że mam Cię pocałować? – zaśmiała się znowu.
-W usta też może być. – postukał palcem w policzek, domagając się buziaka.
Pocałowała go w zaróżowiony policzek i zaśmiała się po raz kolejny, w jego otoczeniu.
-Teraz otwórz wino. – podała mu butelkę i korkociąg.


Po domu roznosiła się muzyka i śmiechy dziewczyn. W salonie imprezowicze tańczyli i ocierali się o siebie. A wszystko odbywało się w domu Harry’ego i Louis’a. Oczywiście Tomlinson ’a nie było w nim i nie wie o żadnej imprezie, którą zorganizował jego przyjaciel. Sam Loczek tańczył z jakąś blondynką. Jest tu też Niall, który urzęduję, przy stole ze smakołykami, oraz Zayn i Lucy, którzy siedzieli w innym pokoju.
Znajdowali się na brązowej sofie, ze skóry, mięciutkiej i wygodnej. Dziewczyna wybuchła nieopanowanym śmiechem i nieomal wylała drinka.
-No nie wierze..! – mówiła, próbując się nie śmiać. – Wyrzuciłeś telewizor przez okno?! – znowu się zaśmiała i przetarła oko kciukiem, ponieważ od śmiechu miała łzy.
-Teraz ty.. – sam się zaśmiał i czekał na jej opowieść.
-Więc ja.. – zastanowiła się przez chwilę. – Kiedyś jak byłam jeszcze w Little Shrong, u Elizabeth... Była noc, zebrała nas się gromadka i razem poszliśmy na most. – wsunęła nogę pod tyłek i przekręciła się w stronę chłopaka, aby go widzieć. – Udawaliśmy, że robimy linę, samochody się zatrzymywały, a my uciekaliśmy w kukurydze. – zaśmiała się na samo to wspomnienie. – Dobre czasy.
Zayn zaśmiał się wraz z nią, odłożył lampkę od whisky na szklany stół i spojrzał na dziewczynę.
-Kocham Cię, wiesz? – spytał i przyciągnął ją do siebie, tak, że wtulała się w niego.
-Wiem. – uśmiechnęła się, podnosząc głowę, aby spojrzeć w jego bursztynowe oczy.
-Pamiętam, jak kiedyś nie mogłem Cię pocałować  i powiedzieć „kocham Cię”, albo „kochanie, skarbie..”. Nie wypadało tak rzucić się na Ciebie i obcałowywać. – zaśmiał się znowu i spojrzał w jej niebieskie tęczówki. – A teraz mogę mówić Ci ile tylko zechcę i kiedy chcę. Mówić, przytulać, całować.. – wymieniał i czule pocałował ją w usta. – Kocham.. – szepnął, na sekundę odrywając się od jej ust.
Wplótł palce w jej włosy i przyciągnął ją do siebie, jeszcze bliżej.
-I ja też Cię kocham. – mruknęła, spoglądając na jego słodkie usta i tym razem to ona zaczęła pocałunek.
Drzwi gwałtownie ktoś popchnął, a do pokoju wpadła dwójka namiętnie całujących się nastolatków. Nie zauważając pary siedzącej na kanapie, Harry rozpiął guziczki koszuli dziewczyny, nadal ją całując. Nie sprzeciwiając mu się, przy jego pomocy oplotła go nogami w talii.
Lucy i Zayn przyglądali im się przez chwilę, ale kiedy mieli zamiar być cali  nadzy, Mulat kaszlnął cicho, na co dwójka natychmiast oderwała się od siebie.
-Ups.. – powiedziała cicho, zawstydzona dziewczyna, podnosząc swoje ubrania z podłogi i szybko zakładając je na siebie.
Hary posłał groźne spojrzenie Malikowi. Chłopak wzruszył tylko ramionami i powiedział:
-Byliśmy tutaj pierwsi.
Styles obrócił się, aby powiedzieć coś do dziewczyny, ale jej już nie było, wyszła. Wyszedł z pokoju i dziewiętnastolatkowie znowu byli sami.
Wigmore zaśmiała się głośno, wtulając się w ramie Zayn’a.
-Wariat.. Harry to jeden, wielki wariat. – wyjaśnił ze śmiechem.
-Mam nadzieję, że nasz pierwszy raz nie będzie taki.. widokowy. – zaśmiała się po raz kolejny, tego wieczoru.
-Nasz będzie wyjątkowy. – cmoknął ją w usta, z cwanym uśmieszkiem na twarzy.


-I tak zostajecie mężem i żoną. – uśmiechnął się kapłan, wymawiając przedostatnie zdanie, na tej uroczystości. – Możecie się pocałować. – dokończył.
Para nowych małżonków pocałowała się i za raz na ekranie wyświetlił się napis „The End”. Za to para zakochanych, siedząca przed telewizorem.. nie, nie. Nie można nazwać ich „parą zakochanych”, są zbyt głupi, aby odkryć swoje własne uczucia, przynajmniej ruda dziewczyna. Więc to jest „dwójka przyjaciół” siedząca, przed telewizorem. Elizabeth trzymała w dłoni lampkę, gdzie na dnie było jeszcze trochę wina, a przed nimi, na stoliku, stała pusta butelka po alkoholu.
-Już będę szedł.. – mówił leniwie, nieco upity Liam. Podniósł się z miejsca.
-Nie! – złapała go za rękę i pociągnęła w dół, tak, że siedział tam, gdzie był wcześniej. – Zostajesz. Jesteś pijany.. O dziwo pijany. – zaśmiała się, patrząc na niego. – A po za tym  nic się nie stanie jak u mnie zostaniesz. Lucy nie ma i za pewne nie wróci do domu na noc.. a moje łóżko jest wystarczająco duże, abyśmy we dwójkę się w nim zmieścili. – uśmiechnęła się do niego i sama wstała.
-Zamknę drzwi, abyś mi nie uciekł.. – zaśmiała się i przekręciła klucz w zamku.
-Tobie nigdy nie uciekłbym, kochanie.
-Ty za dużo wypiłeś. – mówiła jak do dziecka, śmiejąc się przy tym.
-Jestem duży! – tłumaczył oburzony. – Mam rekordowe rozmiary!
Ellie zaśmiała się głośno i wyjęła z półki czyste ręczniki.
-Mogę iść się z tobą kąpać? – spytał, przyglądając się jej.
-Nie.. innym razem. Dzisiaj wykąpie się sama, następnym razem z tobą.
-Trzymam Cię za słowo!
-Tak, tak. – weszła do łazienki. – Siedź, gdzie siedzisz, zaraz wrócę. – poprosiła go i zamknęła za sobą drzwi.
Po kilkunastu minutach wyszła orzeźwiona, w piżamce, z mokrymi włosami.
-Idź się wykąp, tylko nie zdemoluj łazienki. – klepnęła go w tyłek, kiedy przechodził koło niej. – Ręczniki masz na pralce!
Payne wszedł do środka. Wiewiórka zrobiła sobie herbatkę i poszła do swojego pokoju. Wypiła ją, po czym położyła się do łóżka i zgasiła światło.
Chłopak wszedł do sypialni, po czym położył się koło niej, nakrywając się kordłą.
-Co to? – spytał, słysząc donośne krzyki i piski.
-Pieprzą się – powiedziała od razu –Mój sąsiad z żoną, zakryj uszy i będzie ok.
-Och.. – westchnął znudzony i przytulił ją do siebie.
Elizabeth powierciła się chwile i czując, że coś naciska na jej pośladki, spytała niepewnie:
-Liam.. jesteś nagi?
-Nie lubię spać w bieliźnie, tym bardziej z dziewczyną. – przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej.
-Głupek.. – zaśmiała się cicho


____________________________________________________


Jest, pzrezpraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału mimo, że miałam czas wolny. Były małe przeszkody.
Doszły do mnie słuchy, że pod poprzednim rozdziałem nie mogliście dodać komentarza.. Czasami tak się zdaża i mam wielką nadzieję, że to już się nie powtórzy. 
Jeśli rozdział się podobał, to możecie wynagrodzić mnie kilka miłymi słówkami, w formie komentarza i pod rozdziałem zaznaczyć jak bardzo Wam się on podobał.

Życzę szczęśliwego nowego roku i aby w nim, One Direction, w końcu zawitało do naszego kraju.

Ninja






niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział VII


Tydzień później 
  
Ellie po raz czwarty znajdowała się na tym dworcu. Właśnie wracała do domu, po wizycie u rodziny w Little Shrong. Mama twierdziła, że za mało ich odwiedza, więc musi się poprawić. Jednym z czerwonych autobusów dojechała na ulicę Chelsea, gdzie znajduje się kamienica, w której wraz z kuzynką mieszka. Drzwi były zamknięte, co oznaczało, że Lucy jeszcze nie wróciła. Andrew jest z Erick’iem, co wytłumaczyły śmieci roznoszące się po całej klatce schodowej. Chłopców nie ma, ponieważ wyjechali do USA, więc Wiewiórka jest sama jak palec. Przynajmniej przez kilka godzin. Musiała jakoś zagospodarować ten czas. Jest niedziela, więc dla chrześcijanina nie wypada sprzątać. O godzinie piętnastej w Anglii, a przy strefach czasowych, cały zespół One Direction zapewne śpi. Nie pozostało jej nic innego jak usiąść i czytać książkę. Wzięła jedną z regału, u siebie w pokoju. Zaczęła ją czytać, ale brak w niej scen erotycznych, odrzucił czytelniczkę natychmiast. Głęboko mam tą religie i ten dekalog,   pomyślała oburzona. Wyszła ze swojej sypialni, po drodze włączając telewizor, gdzie od razu przełączyła na kanał muzyczny i nieco pogłośniła. 
Wyjęła z jednej, z półek, w łazience ścierki i jakieś spreje do mebli. Zaczęła, z każdej półki ścierać kurze, przy tym śpiewać słowa piosenki lecącej w telewizji i wymachiwać biodrami. 
Do drzwi zaczął ktoś pukał, wręcz walić. Elizabeth ściszyła nieco muzykę i poszła otworzyć. 
-Niewychowane bachory! – krzyczał zdenerwowany sąsiad Dick, z pierwszego piętra. – Jest niedziela! Człowiek chce usiąść i po odpoczywać, a nie słuchać tych wrzasków! 
Twarz miał całą czerwoną ze złości. Wymachiwał rękoma, jakby wokół niego latało stado pszczół, albo próbował kogoś pobić i tym kimś była osiemnastolatka. 
-Czy sądzi pan.. – spojrzała za siebie, aby wsłuchać się, jaki wykonawca teraz jest puszczany w TV, – że One Direction to jakieś wrzaski? – spytała kulturalnie. 
-Tak! Albo wyłączysz mi to gówno, albo spotkamy się w sądzie! – jego krzyki było słychać w całej kamienicy. 
-O nie teraz to Pan przegiął pałę! – ona, również już zdenerwowana, pogroziła mu palcem. – Jak Pan ze swoją żoną krzyczycie po nocach jak jakieś goryle, to ja nie dzwonię  po policje, ponieważ rozumiem ludzkie potrzeby, a jak włączę sobie muzykę, to Pan robi wielką aferę! Jakoś żadnemu innemu sąsiadowi moje zachowanie nie przeszkadza! – zacisnęła dłoń w pięść, i gdyby nie to, że ma jakiś szacunek do osób starszych, walnęłaby go. – Więc niech Pan idzie do swojego domu, zaopiekuje się swoją żoną, a ja spokojnie będę słuchać muzyki! 
Mężczyzna wycofał się i schodząc po schodach dodał: 
-Jeszcze pożałujecie.. 
Dziewczyna trzasnęła drzwiami i oburzona rzuciła się na kanapę. 
-A to.. – już miała ochotę go odpowiednio nazwać, ale opanowała się. – Ja mu dam mówić, że One Direction, to gówno.. Ja mu dam! 
  
  
Chłopak podniósł się leniwie, słysząc dzwonek telefonu. Nacisnął na zieloną słuchawkę i ziewnął do niej. 
-Obudziłam Cię? – spytał kobiecy głos. 
-Tak. – powiedział, zachrypniętym głosem Styles. 
-Przepraszam kochanie.. – mruknęła, gardząc się w myślach. 
-Z kim ja rozmawiam, że mówisz na mnie „kochanie”?! – zapytał, podnosząc się z łóżka. 
-Lucy.. – mówiła niepewnie. 
Loczek przetarł zaspane oczy i spojrzał na telefon, który trzymał w dłoni. Widząc, że nie jest on jego, zaśmiał się cicho. 
-Odebrałem telefon Zayn’a.. – wyjaśnił i nagi skierował się do kuchni. – Chłopaczyna jeszcze śpi.. 
-To ja nie będę Ci przeszkadzać.. 
-Nie przeszkadzasz. – zaprzeczył i przełączył na głośno mówiący, aby móc zrobić sobie śniadanie. – Jak tam u Ciebie? – zadał jej pytanie, aby dziewczyna się nie krępowała. 
-Dobrze, właśnie wracam do domu. – powiedziała, wchodząc po schodach, na drugie piętro, z walizką w ręku. 
-Gdzie byłaś? – wypytywał bezustannie. 
Zadawał jej pytania jeszcze przez długi czas, dopóki do kuchni nie wszedł dziewiętnastolatek. 
-Czy ja słyszę Lucy..? – spytał, przeciągając się. 
Harry tylko zajadał się kanapką, którą popijał ciepłą herbatką. 
-Cześć. – dziewczyna przywitała się, kiedy tylko usłyszała zaspany głos swojego chłopaka. 
-Czemu wziąłeś mój telefon?! – zabrał go od razu i klepnął nagiego chłopaka w ramię. – Cześć kotku… - mówił łagodnie do Lucy, posyłając groźne spojrzenie przyjacielowi. – Co on do Ciebie mówił? 
-Czy pieprzyliście się już.. – skłamał Harry – no i nie dziwie się, czemu nie. Też nie chciałbym takiego śledzia w łóżku jak ty, Zayn.. 
-Zabije. – wysyczał przez zęby, 
-Nie martw się Zayn, nie jesteś śledziem. – zaśmiała się cicho. 
  
  
Półtora miesiąca później, 1 grudnia. 
  
Cała trójka siedziała u Liam’a w domu. Przy rozpalonym kominku.. 
-Mniam. – mruknął Payne, wkładając do ust czekoladkę z kalendarza adwentowego. 
-Daj mi też! – krzyknął Niall, próbując otworzyć jedno z okienek, aby dostać się do smakołyka. 
-Nie!  To mój kalendarz.. – mówił, gardząc go wzrokiem. – Kup sobie, albo jedź do Nando’s, Tam się najesz. – wystawił mu język. 
-Oh.. – westchnął Horan i usiadł z rezygnacją na fotelu. 
Elizabeth usiadła na podłokietnik, u fotela, na którym siedział blondynek i przytuliła go do siebie, tak, że jego głowa leżała na jej udach. 
-Nie martw się maleńki.. – pogłaskała go po głowie, przeczesując palcami jego czuprynkę. – Tatuś jest niedobry i śpi dzisiaj na kanapie. – pogroziła mu palcem. – Mamusia kupi Ci kalendarzyk i będziesz jadł swoje czekoladki. – odgarnęła mu włosy z czoła i uśmiechnęła się do niego, kiedy na nią spojrzał. 
-Kocham Cię, mamusiu. – wysłał jej buziaczka i spojrzał na Payne. – A tata śpi na kanapie!  Ja z mamusią w dużym łóżeczku. – zaczął wykrzywiać się do Liam’a, tak, aby Ellie tego nie widziała. 
-Tylko synu zaśniesz.. – znowu spojrzał na niego, wzrokiem zabójcy. 
-Mamusia przywiąże mnie łańcuchem. – wystawił mu język i głośno się zaśmiał. 
-Mnie też przywiązała.. – wspominał chwile, które nigdy nie miały miejsca. 
-Kochanie Shh! Tu jest nasze dziecko.. – zaśmiała się cicho i zakryła uszy Niall’owi. 
-Oj.. przepraszam. W łóżku o tym porozmawiamy. – zachichotał cicho i cmoknął Elizabeth w policzek. 
Horan walnął stopą przyjaciela w brzuch. 
-To moja mama! – krzyknął przy tym. 
-No dobra, dobra już stop! – zawołała Wiewiórka. – Bo się za raz pobijecie.. 
Blondynek dalej z głową na kolanach przyjaciółki, wpatrywał się w nią bezustannie, wymachując przy tym nogami. 
-Niall możesz już normalnie usiąść. – oznajmiła i po raz kolejny przeczesała mu włosy dłonią. 
-Ah, tak. – zaczerwienił się lekko. Usiadł normalnie na fotelu. 
-Niedługo święta! – krzyczał szczęśliwy Liam, biegając po salonie i wymachując rękoma. 
-I wszyscy pojedziemy do swoich rodzinnych domów.. 
-Irlandia.. – mówił szczęśliwy blondynek. – Rodzina, prezenty, choinka, jedzenie.. moje wyrko. – uśmiechnął się szeroko. 
-Te święta będą niesamowite..

_______________________________________________________

Jest! I życzę Wesołych Świąt i, aby chłopcy przyjechali do Polski!! 

Kocham Was, Ninja.



czwartek, 20 grudnia 2012

Rozdział VI


W apartamencie panowała cisza, którą zakłócił hałas dochodzący z kuchni. Kilka garnków wypadło z półki, co spowodowało ten huk. 
-Kurwa.. – syknął Zayn, kucając, aby zebrać naczynia. 
Do pomieszczenia weszła ledwo przytomna Lucy, przecierając zaspane oczy dłońmi. 
-Co ty robisz? – spytała, idąc w jego kierunku, przy czym szurała puszystymi kapciami po kafelkach. 
-Chciałem zrobić Ci śniadanie. – wyjaśnił, układając garnki. 
Zaśmiała się cicho i usiadła na taborecie, który stał wraz z innymi przy blacie.
-Było trzeba spać.. później zrobilibyśmy śniadanie. – ziewnęła głośno i przeciągnęła się na taborecie. 
-No, ale wiesz.. – tłumaczył z uśmiechem. – Chciałem, aby było tak romantycznie.. Przyniósłbym Ci cieplutkie śniadanko do łóżka. 
-Prawda, byłoby, byłoby. – zaśmiała się cicho i zeszła ze krzesła. - Ja idę do łazienki, a później do łóżka.. i mnie tutaj nie było. – mówiła, oddalając się w stronę toalety. – Kontynuuj..
Mulat zaśmiał się razem z nią i patrzył jak dziewczyna znika za rogiem ściany. 
Brunetka szybko wyszczotkowała zęby, wyczesała włosy, po czym związała je w luźnego kitka. Wyszła i położyła się, nakryła kordłą, bo jak zawsze było jej zimno, mimo tego, że w hotelowym pokoju było około dwudziestu pięciu stopni. 
Zayn wszedł do sypialni z tacą, na której stały dwie miseczki z płatkami i sztućce. 
-Z zimnym mlekiem dla mnie? – spytała podchwytliwie, siadając na łóżku. 
-Tak. – uśmiechnęła się szeroko. – Wszystko tak jak lubisz. – cmoknął ją w policzek i podał jej miseczkę. 
Lucy zarumieniła się lekko i wraz z chłopakiem, zaczęła zajadać się chrupiącymi, czekoladowymi płatkami. 
Uśmiechnął się tryumfalnie i podziękował jej kiwnięciem głową. 
-A mówili, że nie umiem gotować.. – wspominał. 
-Zalałeś tylko płatki mlekiem. - zaśmiała się, nabierając je na łyżeczkę. 
-Wiesz jakie to było trudne?! 
  
Kilka godzin później  

Chłopak wszedł do domu i słysząc włączony odkurzacz, zaśmiał się cicho. Odwiesił kurtkę i ruszył do kuchni. Odłożył torby z zakupami i spojrzał na tańczącą Elizabeth, która w ogóle go nie zauważyła. Payne zaśmiał się, wpatrzony w nią – szara luźna koszulka na ramiączka,  z napisem „Jestem twoją gumką!”, gdzie po bokach, było widać nieco czarnego biustonoszu. Czarne obcisłe leginsy, które podkreślały jej kobiece kształty. W dłoni trzymała szczotkę od odkurzacza i tańczyła z nią. 
-Rock me..! Rock me..! Rock me..! – śpiewała w rytm muzyki, ze słuchawkami w uszach. 
Liam jeszcze głośniej się zaśmiał, podszedł do niej, stając za nią. Położył dłonie na jej biodra i przyciągnął ją do siebie mocno, tak, że dotykali się całym ciałem, Wyjął jej słuchawkę z ucha i wymruczał: 
-Mam tobą wstrząsnąć? 
Zaśmiała się cicho, wyjęła drugą słuchawkę i odwróciła się w jego stronę, a ich ciała dalej się stykały. 
-Bardzo chętnie. – powiedziała, podnosząc głowę, aby spojrzeć na niego, w końcu był od niej wyższy o te dziesięć centymetrów. 
-Boję się, że wstrząsnę tobą za mocno.. – wytłumaczył, z lekkim uśmieszkiem na twarzy. 
-Myślisz, że nie lubię ostrej jazdy? – spytała, unosząc pytająco brew. – Jeśli tak, to musisz wiedzieć, że się grubo mylisz. 
Jego spodnie w okolicach rozporka naprężyły się, co dziewczyna poczuła i na jej twarzy, również pojawił się uśmiech. Liam wzruszył ramionami. 
-Nie wiem, nie wiem.. – mówił –Jeszcze nigdy nie doświadczyłem tego z tobą. – tłumaczył. 
-I szybko to nie nastąpi. – wystawiła mu język i odkleiła się od niego. 
Nachyliła się i wyłączyła odkurzacz, przy czym Liam dyskretnie spojrzał na jej tyłeczek. Odwróciła się, ale on nie świadom tego, dalej wpatrywał się w to samo miejscem, a kiedy zauważył, że patrzy na niego, pomachał głową, wracając do rzeczywistości. 
-Widziałam.. – powiedziała ze śmiechem i poszła odłożyć sprzęt. 
-Miałaś jakąś plamkę! – krzyknął za nią, śmiejąc się. 
-Znam tą gadkę! 
Po kilku minutach wróciła, po drodze zachodząc do łazienki. 
-Kłamałeś, nie miałam, żadnej plamki. – wypominała mu. 
-Ja widziałem. – wystawił jej język i razem poszli do kuchni. – Wiesz.. te męskie oko.. 
-Zawsze zahaczy tam, gdzie nie trzeba. – dokończyła. 
  
Para weszła razem do domu, chłopak odłożył na bok walizki, a ona w tym czasie już się rozbierała. Lou również zdjął kurtkę i spojrzał szczęśliwy na Eleanor. 
-Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłem. – uśmiechnął się szeroko i cmoknął ją w policzek. 
Odwzajemniła jego uśmiech i już chciała wziąć jedną z walizek, ale Tomlinson ją wyprzedził. 
-Ja za tobą też. – pocałowała go czule w usta. 
Lou zaniósł walizki swojej dziewczyny do sypialni i zaraz do niej wrócił. 
-Harry’ego nie ma? – spytała, będąc w kuchni. 
-Nie, jesteśmy sami. – położył dłonie na jej talii, przyciągając ją do siebie, z uśmiechem. 
-Kiedy znów wyjeżdżacie? – spytała słodko, rozpinając guziczki jego koszuli. 
-Za tydzień.. -  mruknął ze smutkiem, patrząc w jej brązowe oczy. - Ale już kupiłem Ci bilet do Hiszpanii.  – uśmiechnął się do niej zachęcająco. 
-Kiedy dasz mi w końcu samej zapłacić za bilet? 
Wzruszył ramionami i cmoknął ją w usta. 
-Następnym razem ja płacę. – pogroziła mu palcem. 
-Dobrze, dobrze.. – zaśmiał się i pocałował ją. 
Drzwi od domu otworzyły się, a następnie rozbrzmiał melodyjny głos chłopaka:
-Już jestem! 
Louis przeklął tylko w myślach.. zawsze musisz wybierać takie chwile?! 
  
Dziewiętnastolatek założył buty i już czekał na dziewczynę, biegającą po apartamencie, szukając swojego telefonu, na co ona zaśmiał się cicho. 
-Mam! – krzyknęłam z szerokim uśmiechem na twarzy. 
Ubrała zamszowe botki, swój płaszczyk, do tego bordowy szal i włożyła telefon do takiego samego koloru jak szal, torby. 
-Dobrze, jestem gotowa. – uśmiechnęła się do niego. 
-Dziwne.. – stwierdził zmieszany. – Pierwszy raz na kogoś czekałem, zawsze jest odwrotnie. – zaśmiał się i złapał ją za rękę. 
-Yy.. zaczekaj. 
-Czego jeszcze zapomniałaś? – spojrzał na nią , cicho chichoczącą. 
Podniosła ich splecione dłonie. 
-Ludzie mają nie dowiedzieć się, że jesteśmy razem, prawda? Ale nikt nie powiedział, że nie możemy iść wspólnie zwiedzić Paryż. – wytłumaczył i cmoknął ją w usta. – Potrzymać się za ręce możemy, przynajmniej w hotelu.. I wyjdziemy tyłem. 
-Dlaczego? – zadała mu idiotyczne pytanie, chodź i tak znała odpowiedź. 
Zayn zapukał do drzwi, od pokoju Charles’a i odwrócił się do swojej dziewczyny. 
-Bo.. przed budynkiem jest tak jak zawsze tłum fanek. 
Zza drzwi wyszedł umięśniony mężczyzna i uśmiechnął się do nich lekko. 
-Już. – powiedział, jak zawsze z cieniem dreszczu dla odbierającego. 
Zza hotelu wyjechało ciemne BMW, którego dziewczyny nawet nie zauważyły. Przez czas jazdy para rozmawiała, śmiejąc się przy tym. Są naprawdę szczęśliwi ze sobą… pasują do siebie. 
Samochód zatrzymał się przed klubem, z którego dochodziła głośna muzyka. Mulat wyszedł z niego, a zaraz po nim Lucy. 
-I znowu nie mogłeś mnie uprzedzić? – spytała ze śmiechem. – Ubrałabym się inaczej. 
-Jest dobrze, chodź. – posłał jej zachęcający uśmiech. – Dzisiaj nie schodzimy z parkietu! – krzyknął tak, aby go usłyszała, kiedy znaleźli się w środku. 
-Mieliśmy zwiedzić Paryż! – przypomniała mu, śmiejąc się, kiedy ciągnął ją w tłum, aby tańczyć. 
-Zwiedzamy! – zaczął wyginać ciałem w rytm muzyki. –Dlatego zaczęliśmy od najlepszego klubu! – uśmiech nie schodził mu z twarzy. 
Wokół nich znajdowało się wiele śpiewających ludzi, filtrujących, obcierających się o siebie. Przy barze też ich nie brakowało. 
Zayn złapał ją za rękę i przyciągnął ją do siebie, żeby mu przypadkiem nie uciekła. 
-Tutaj nas nikt nie zobaczy. – uśmiechnął się po raz kolejny i złożył gorący pocałunek na jej ustach, który rozgrzał ich ciała. 
Wsunęła dłoń pod jego koszulkę, aby być jeszcze bliżej niego, a drugą wplotła w jego włosy, rozkoszując się smakiem jego ust. 
-Kocham Cię.. – wymruczała, kiedy ich wargi rozłączyły się. Dyszała ciężko, uśmiechając się przy tym. 
-Ja Ciebie też. - cmoknął ją, ale nie mogąc oprzeć się jej ustom, pogłębił pocałunek. 
  
  
Drzwi od pokoju, gdzie spała Elizabeth lekko się uchyliły, wydając przy tym cichy skrzek. Jej wzrok od razu powędrował w ich stronę. Blask księżyca padał wprost na jego twarz, na której znajdował się uśmieszek. 
-Nie mogę zasnąć.. – powiedział cicho, jak dwuletnie dziecko i zamknął za sobą drzwi. – Mogę spać z tobą? 
Ellie przekręciła się i zaraz siedziała na łóżku, dalej nie zapalając światła. 
-Czemu nie zapukałeś? – zapytała, lekko zdenerwowana. – Co jakbym była naga? 
-Byłoby super.. – wymruczał pod nosem. 
-Słyszałam. – znowu się położyła. – Jesteś w bokserkach? 
-Nie, bez. 
Szybko się poderwała i zapaliła światło. 
-Ty kłamco! - klepnęła go w tyłek. 
-Ałł. – pisnął ze śmiechem. - To mogę? 
-Chodź. – poklepała w wolne miejsce koło siebie i w pokoju znów zapanowała ciemność. 
Liam położył się blisko niej i ziewnął cicho. 
-Mogę się do Ciebie przytulić? - spytała, ale nie oczekując jego odpowiedzi, wtuliła się w jego tors, a nogę położyła na jego, sprawiając tym, że byli jeszcze bliżej siebie. 
-Jasne. – uśmiechnął się szeroko i jedną dłonią objął ją, a drugą położył na jej nagim udzie. 
-Dobranoc.. – mruknęła Wiewiórka. 
-Dobranoc. 
Oboje zasnęli, czując, że długo nie zapomną o tej miłej nocy…

______________________________________________________________

Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale święta, prezenty, tyle psrawdzianów. Zrozumcie.
Teraz będzie przerwa, więc rozdziały mam nadzieję, że będą częściej.

Powinnam napisać do Was jeszcze przed świętami, ale jakby co..
Wesołych Świąt!!!

Kocham Was, Ninja.


sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział V


Dwójka zakochanych siedziała razem przy stoliku, w restauracji. W tle grała romantyczna muzyka, a kelner właśnie przyniósł im schłodzone wino i nalał krwistoczerwonego płynu do kieliszków. Odstawił butelkę do małego wiadereczka z lodem, poprawił białą szmatkę na przedramieniu i spytał:
-Coś jeszcze podać państwu?
-Nie, dziękujemy. – nie spuszczając wzroku z dziewczyny, odpowiedział.
Uśmiechnął się do niej lekko, ukazując przy tym śnieżnobiałe zęby. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce, przez jego uśmiech, w dodatku jeszcze ten uśmiech. Ona również się uśmiechnęła, chichocząc przy tym cicho.
-Wyglądasz naprawdę pięknie. – upił łyk wina i odstawił lampkę na biały obrus.
Pomiędzy nimi paliły się dwie bordowe świeczki, co sprawiało ciepło, ale to nic z porównaniem do ich miłości, jaką siebie darzyli.
-Dziękuję, ty również. – Elizabeth wzięła łyżeczkę w dłoń i zjadła kawałek ciasta czekoladowego.
Miała rację. Ubrany w granatowy garnitur, z białą koszulą, u której trzy pierwszy guziczki pod szyją były rozpięte i ukazywały nieco jego klatki piersiowej, wyglądał naprawdę seksownie.
-Elizabeth? – mruknął.
Chłopak wstał i podszedł do niej, ona przekręciła się w jego stronę, a na ich twarzach widniały uśmiechy.
-Kocham Cię. – nachylił się nad nią i delikatnie pocałował ją w usta, kładąc dłoń na jej gołym udzie.
-Andy.. –szepnęła, kiedy się od niej odsunął, niezadowolona jego ruchem. Złapała go za kołnierzyk koszuli i połączyli się kolejnym pocałunkiem.


Liam podskoczył na łóżku, zaciągając się powietrzem, jakby ktoś przed chwilą go dusił. 
-To tylko zły sen, to tylko zły sen… - powtarzał sobie, próbując opanować swój oddech.
Zły sen.
I znów – kolejny dowód na to, że jest w niej zakochany po uszy, bo gdyby tak nie było, nie reagowałby tak na ten sen. Zachowywałby się normalnie w jej otoczeniu. Nie myślał o niej o każdej porze dnia, przed koncertem, czy wywiadem, kiedy się stresuje, mimo, że robił to kilkaset razy. Albo kiedy jest z nią sam na sam, jego serce przyśpiesza, a jego rozum ucieka.
Kocha ją, ale boi się dopuścić do siebie tę myśl.


Kilka godzin później
Dziewczyna zapięła ostatnie guzik płaszcza u krzyknęła do pana Anthony’ego, który siedział przy biurku, na zapleczu, przeglądając jakieś papiery.
-Dobranoc Panie Bigney!
-Dobranoc, dobranoc! – założył okulary za uszy i wstał, aby zamknąć drzwi od sklepu.
Wyszła z budynku, po ulicach nie kręciło się wielu ludzi. Na pewno nie po tej ulicy. Może to dlatego, że jest tak ciemno? 
Londyn oświetlał księżyc, który chował się za chmury i lampy, gęsto rozmieszczone , wokół których latało pełno owadów.
Lucy szła chodnikiem, a koło niej zwolnił samochód, przez co jej serce biło kilkanaście razy szybciej. Jedna z tylnych szyb uchyliła się, ale ona nadal patrzała przed siebie.
-Wsiadaj.. – mruknął chłopak, rozglądając się po bokach, czy nie idzie tutaj żadna młodsza dziewczyna, która mogłaby go rozpoznać.
Słysząc jego głos, od razu się uspokoiła. Już myślała, że to może być jakiś gwałciciel. Zaśmiała się cicho, otworzyła drzwi, kiedy bus stanął i weszła do niego.
-Nie mogłeś po prostu zadzwonić i powiedzieć mi, że masz zamiar sprawić mi trochę strachu?! – spytała, dalej się śmiejąc. –Cześć Charles. – uśmiechnęła się do kierowcy, wysokiego i postawnego mężczyzny.
-Witaj. – na jego twarzy znalazł się uśmiech, ale zaraz znikł, kiedy tylko nacisnął na pedał gazu.
-Już Cię spakowałem. – powiedział Zayn, pewny swojego ruchu.
-Spakowałeś?! – zapytała, myśląc, że się przesłyszała.
-Tak. – jego uśmiech poszerzył się, a oczy zabłysły.
Zmarszczyła brwi, przyglądając mu się, ponieważ nie wiedziała co konkretnie ma na myśli.
-Lecimy do Paryża. – wyjaśnił. –Taki spóźniony prezent urodzinowy. – dodał.
-Zayn, dałeś mi już prezent. – wskazała na naszyjnik, zawieszony na jej szyi. –I jest bardzo piękny.
-Nie cieszysz się z tego lotu? – spytał, lekko przygnębiony.
-Cieszę, ale podróż do Paryża to za dużo, a w dodatku na pewno dużo kosztowała…
-Lucy.. – mruknął cicho i schował jej dłoń w swojej. –Nie martw się niczym. – po raz kolejny tego wieczoru uspokoił ją, tym razem ciepłym uśmiechem. -Jedziemy od razu na lotnisko.
-Od razu?! – znowu pomyślała, że się przesłyszała, ale widząc jego winę widziała, że się myli.
-Tak. – potwierdził, cicho chichocząc. –Lot mamy za.. – spojrzał na zegarek, umieszczony na nadgarstku –Czterdzieści trzy minuty.
-Jesteś szalony. – zaśmiała się.
-Ty do takiego stanu mnie doprowadzasz.. – uśmiechnął się lekko i delikatnie pocałował ją w usta.
-A Elizabeth?
-O nią już na pewni nie musisz się martwić..
-Moja Wiewióreczka.. – szepnęła –Ale wziąłeś mi wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy?
-Twoja Wiewióreczka Cię pakowała.
-O Boże. – poddała się, kładąc torbę na kolana.
Charles zaśmiał się cicho, parkując na parkingu.
-Pójdziesz z Robertem. – wyjaśniał. –Tak jak mówiliśmy.. na razie nic nie chcemy ujawniać.  – przypomniał jej.
-Tak. – uśmiechnęła się do niego i otworzyła drzwi samochodu. –Do zobaczenia w samolocie.
Wyszła, zamknęła za sobą i dołączyła do ochroniarza, który stał już z jej walizką.


-Elizabeth.. – jęknął Liam, wnosząc do domu jej torbę, kilka papierowych reklamówek i resztę bzdetów, które zabrała ze sobą dziewczyna. –To tylko dwie noce..
Spojrzała na niego jak na idiotę i odłożyła swojego różowego, puszystego jaśka na półkę.
-Tak, ale wszystko może się zdarzyć, a po za tym te reklamówki dał mi Andrew, są tam jakieś przekąski.. – wyjaśniła, zdejmując kurtkę.
-O! – na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech od ucha do ucha.
Ona również się uśmiechnęła.
-Gdzie mam odłożyć to wszystko?
-Chodź. – wziął jej rzeczy, zostawiając tylko przekąski i ruszył wzdłuż korytarza.
Minęli kilka drzwi i zaraz za pokojem Payne’a, weszli do sypialni z dużym łóżkiem.
-Może być? – zapytał i odłożył jej bagaż na bok.
-Tak! – rzuciła się na łóżko i zaśmiała się, podskakując na nim. – Mięciutki…Masz dobry gust. – mówiła, wpatrując się w sufit.
-Wiem. – zaśmiał się razem z nią i położył się koło niej. –We wszystkim..



__________________________________________________

Od razu piszę, że nie wiem, kiedy będzie rozdział VI, bo on jest okropnie długi! Najpierw muszę napisać VIII rozdział, wtedy wezmę się za przepisywanie.

Chciałam Wam serdecznie podziękować za te 12 komentarzy pod poprzednim rozdziałem. I powiedzieć, że pod każdym rozdziałem jest takie coś jak "reakcje", może zaznaczyć tam opinie na temat przeczytanego rozdziału.

Dziękuję, Ninja.



wtorek, 11 grudnia 2012

Rozdział IV


Następnego dnia, 26 września

W kuchni roznosił się zapach bekonu i smażonych jajek, które przyrządzał Andrew, wraz z Elizabeth - to znaczy ona się mu przyglądała, a on robił śniadanko. W tle grała cicho muzyka z radia, tak, aby nie obudzić równo dziewiętnastoletniej Lucy. Tak, dzisiaj był jej dzień. 26 września - wariatka z Wakefield ma urodziny.
-I jak tam pomiędzy tobą a.. - zastanowiła się chwilę, aby nie pomylić imienia chłopaka. – Erick’iem? - dokończyła, unosząc pytająco brew.
Uśmiechnął się lekko, mieszając przy tym jajecznice.
-Nasza znajomość dopiero się rozwija.. - mówił nieco cicho, odkładając patelnię na bok -Nie chcę niczego robić pochopnie, tak jak było z Jeremy ‘m. Erick jest miły, przyjazny i kulturalny, a po za tym ma wspaniały gust. - tłumaczył, uśmiechając się do siebie. - Chciałbym, aby coś z tego wyszło…
-Dla mnie pasujecie do siebie w stu procentach. - z szerokim uśmiechem na twarzy, z szczęścia przyjaciela, wyjęła cztery komplety sztućców i talerzy.
-Dzięki. - umył dłonie, po czym zaparzył herbaty. -Ale wiesz, to nie starcza do poważnego związku, a takiego potrzebuję. 
-Wiem Andrew, wiem.. - mruknęła, szykując stół do śniadania.
-Ale mam czas - po raz kolejny obdarzył ją uśmiechem -Nigdzie mi się nie śpieszy. -zaśmiał się cicho.
Z drugiego końca pomieszczenia odbiegł cicho skrzek otwierających się drzwi. Zza nich wyszła zaspana Lucy, przecierając dłońmi twarz. Ubrana w szarą koszulę nocną, z kokardką nad lekko zaokrąglonym dekoltem. Andrew cicho się zaśmiał, bo wyglądała bardzo zabawnie z tą fryzurą, ale Ellie to nie śmieszyło. Przyzwyczaiła się do tego. 
-Cześć! - krzyknęła Wiewiórka i zaraz znalazła się koło niej.
-Nie wrzeszcz! Dopiero, co wstałam, wariatko! - wrzasnęła, próbując przy tym opanować swoje włosy.
Dziewczyna zaśmiała się głośno i przytuliła mocno do siebie brunetkę, unosząc ją przy tym.
-Jak ja Ciebie kocham! - ścisnęła ją mocno i zaczęła całować.  Postawiła ją na podłodze i uśmiechnęła się szeroko do niej. - Wszystkiego najlepszego! - pocałowała ją mocno w policzek. -  Proszę. - podała jej średniej wielkości pudełko, obwiązane czerwoną kokardką.
-Dziękuję, nie musiałaś. - uśmiechnęła się do niej i cmoknęła. -Co to? - spytała, unosząc wieczko kartonika. -Przecież ona kosztowała majątek! - oznajmiła, wyjmując sukienkę koloru beżowego, z kremowym paseczkiem i białym kołnierzykiem. 
-Teraz ja! Teraz ja! - krzyczał Andrew, podbiegając z nieco większym pudełkiem. - Wszystkiego najlepszego, słońce. - uśmiechnął się do niej szeroko i wycałował ją, po czym wręczył prezent.
-Dziękuję. - zaśmiała się cicho i rozpakowała podarunek od przyjaciela.
-Idealnie pasują do sukienki. - powiedział, czekając na jej reakcję.
-Na bank napadliście?! - wyjęła tego samego koloru szpilki. - Obydwa prezenty są śliczne. - odstawiła je na półkę.  -Tylko pójdę do łazienki i zaraz wracam.
-Tylko szybko! Śniadanie czeka! - pośpieszyła ją kuzynka.
Po kilku minutach Lucy wyszła z łazienki orzeźwiona. Ubrana w ulubioną luźną bluzkę i czarne rurki.
-Mniam, mniam. - uśmiechnęła się po raz kolejny i usiadła przy stole.
Każdy nałożył sobie porcję i zaczął jeść z apetytem. Do drzwi ktoś zapukał, po czym je otworzył i spytał:
-Zdążyłem? - Zayn wychylił się lekko, a widząc siedzącą Lucy odpowiedział sobie sam. – Nie zdążyłem...
Lucy spojrzała wrogo na Elizabeth. Musiałaś go zaprosić rano? Spytała się w duchu.
-Cześć. - cmoknął brunetkę w policzek i pomachał do reszty. - Wszystkiego najlepszego, kochanie. - wyjął zza pleców mały prezencik. 
-Wytrzymam, wytrzymam. - mruczał do siebie, pod nosem Andrew, patrząc jak zahipnotyzowany na Zayn'a. - Nie, nie wytrzymam. - jego gałki oczne zrobiły okrąg, po czym chłopa zemdlał, a jego głowa odchyliła się do tyłu.
-Znowu. - Ellie walnęła się z otwartej dłoni w czoło, wstała, zwaliła Andrew ‘a z krzesła, złapała go za kostki i zaciągnęła go swojego pokoju.
Para zakochanych została sama w salonie. On klękał przed nią i wyglądało to całkiem tak, jakby miał zaraz poprosić ją o rękę.
-Jest piękny. - Lucy uśmiechnęła się jeszcze szerzej. -Dziękuję. - cmoknęła chłopaka w usta.
-Nie masz, za co. - odwzajemnił jej uśmiech. -Daj założę Ci go. - wziął od niej naszyjnik  z serduszkiem, odgarnął jej włosy na bok i spiął jej go na szyi.
Przekręciła się na krześle, tak, aby być na wprost do chłopaka i wzięła w dłonie serduszko, dokładnie przyglądając się mu.
-Otwiera się…
-Żebyś o mnie nie zapomniała.. - wytłumaczył, gdy zobaczył swoje zdjęcie.



Zamknęła drzwi od cukierni i od razu poczuła zimne powietrze na swoich zaróżowionych policzkach. Włożyła dłonie do kieszeni jesiennego płaszczyka, przed czym włożyła pudełko z dwoma babeczkami do torby. Wdepnęła czarnymi gumiakami w kałuże, których było pełno na Londyńskich chodnikach. Przeszła kilka ulic i znalazła się przed domem Liam'a. Zadzwoniła dzwonkiem, w czasie, kiedy wycierała buty o wycieraczkę.
Drzwi się otworzyły, na co Elizabeth podniosła wzrok i uśmiechnęła się do przyjaciela.
-Wejdź. - zaprosił ją od razu do środka, aby nie zmarzła.
-Cześć. - uśmiechnęła się lekko. -Zostawiłeś coś u mnie. - przypomniała mu, szukając tego w torbie.
-Tak, wiem! Moją kochaną szczoteczkę! - powiedział jak sześcioletnie dziecko.
Z boku odbiegł cichy chichot, na co dwójka od razu zwróciła wzrok tam skąd odchodził ten dźwięk.
-Oh Liam, Liam. - chłopak znowu się zaśmiał. -Jestem Andy. - podał dłoń Ellie. - Przyjaciel Liam'a.
Uśmiechnęła się zawstydzona jego obecnością i uścisnęła jego dłoń. Wyglądał jak model - wysoki, o długich włosach, seksownie zaczesanych do tyłu, a jego postura była równie seksowna jak on sam.
-Elizabeth.
-Moja szczoteczka! - wyrwał jej ją z dłoni. - Tęskniłem za tobą, musiałem myć zęby inną. - przemawiał do kawałka plastiku, tak jak nie jeden mężczyzna nie potrafi do kobiety.
Obydwoje się zaśmiali.
-Dobrze, ja idę. - oznajmiła dziewczyna, wycofując się do tyłu. - Nie chcę Wam przeszkadza c..
-Nie przeszkadzasz. - wyrwał się Andy.
-Nie.. po za tym muszę iść. - wkręcała się, otwierając już drzwi.
-Później się spotkamy! - krzyknął Liam, tak, aby go usłyszała.
Dziewczyna tylko się uśmiechnęła, pomachała i zniknęła za drzwiami. Andy stanął koło okna i odchylił lekko firankę, aby zobaczyć ją jeszcze raz.
-Fajna. - oznajmił, przyglądając się jej zgrabnym ruchom. - Kim ona jest? - spytał, nie spuszczając z niej wzroku.
-Przyjaciółką. - powiedział z zaciśniętymi zębami.
Kiedy już zniknęła mu z pola widzenia, odwrócił się w stronę przyjaciela i przyjrzał się tym razem mu.
-Czemu jesteś taki czerwony? - spytał niepewnie.
-Gorąco tu. - odpowiedział krótko i poszedł do łazienki odłożyć szczoteczkę.


___________________________________________________

Jest, pomimo moich wszystkich złych nastrojów. Na prawdę, byłam zła.

Chciałabym najpierw od tego zacząć, że jestem przez Was smutna - zła. Nie przez wszystkich, ale przez część tak. Myślicie, że pisanie opowiadania jest łatwe? To się grubo mylicie. Staram się jak mogę, a wy mogibyście chociaż mnie wynagrodzić. Tak, chodzi mi o komentarze i to jest całowicie żenujące pisanie do Was "proszę o 10 komentarzy, jeśli tyle nie będzie nie dodam rozdziału". Więc do Was tak nie piszę. Ale proszę, każdego, i Ciebie też o skomentowanie jeśli czytasz, za każdym razem. Teraz i następnym. I to nie ważne czy czytasz u mnie, czy u kogokolwiek innego. Ja komentują za każdym razem. To jest naprawdę ważne dla autora. Mam nadzieję, że przyjmniecie to do siebie i weźmiecie się i wy w garść.
Pamiętajcie "Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie".

Dziękuję, Ninja.



piątek, 7 grudnia 2012

Rozdział III


Po mieszkaniu roznosiło się pukanie do drzwi, które obudziło Elizabeth. Podniosła się z łóżka zapełnionego męskim seksapilem i leniwym krokiem wyszła z pokoju. Lucy nie było już w domu, więc ona nie mogła otworzyć drzwi, chodź i tak za pewne czekałaby, aż zrobi to jej kuzynka. Osiemnastolatka założyła  na siebie szlafrok, przeciągnęła się i otworzyła je.
-Cześć córeczko. -  przywitał się wysoki mężczyzna, blisko pięćdziesiątki, ubrany w niebieskie robocze ubranie, odpowiednie buty i z szarą skrzynką narzędzi w ręku. -Ty jeszcze spałaś?!
Nie ukrywając zdziwienia, dziewczyna przetarła szybko oczy, mając nadzieję, że to tylko zły sen. Kurwa, przeklęła w duchu i otworzyła szerzej drzwi, aby jej tata mógł wejść do środka. Czuła jakby ktoś oblał ją wiaderkiem zimnej wody, a przy okazji dostała z tego wiadra w twarz.
-Cześć… Cześć. - powiedziała spięta, nie odpowiadając na jego pytanie. - Czemu nie zadzwoniłeś tato, że przyjedziesz? - zamknęła powoli drzwi, tylko po to, aby chłopcy się nie obudzili i prawie nadzy, nie wyszli z pokoju.
-Czekam, aż Bungley'owie kupią materiały na remont strychu.. - wytłumaczył, rozglądając się po mieszkaniu, czy nie jest za brudno, czy wszystko jest normalne.. - Mam wolny weekend, dlatego przyjechałem.
-Ok, chcesz coś może do picia, tato? - wstawiła wodę i wyjęła jedną białą szklankę i duży kubek. - Herbatę z cytryną?
-Tak. - oznajmił, zdejmując niebieską, grubą kurtkę, po czym powiesił ją na wieszaku. - Razem z Garrett'em złożyliśmy się wam na okna. - pochwalił się, jakim jest dobrym ojcem. -A jak tam u Was z pieniędzmi, dostałaś ostatnio wpłatę na konto od nas?
-Tak... - mruknęła, przewracając oczami, tak, żeby nie widział. Zastanowiła się, żeby dobrze ująć ich "dochody". - Jest dobrze, obydwie mamy już pracę, jeszcze Wy nam pomagacie. - uśmiechnęła się lekko, zerkając na drzwi od swojego pokoju.
Zrobiła herbatę, włączyła telewizję, aby tata się nie nudził, a tak na prawdę nic nie słyszał, przeprosiła go i szybkim krokiem poszła do sypialni. W tej chwili cieszyła się, że przez te trzy szybki w drzwiach nic nie widać.
-Liam... Liam! - mówiła cicho, lekko trzęsąc jego dłonią. - Psss!
Kiedy otworzył swoje czekoladowe oczy i już chciał jej zadać pytanie, „co się stało?" położyła mu palec na ustach, aby nic nie mówił i sięgnęła po kartkę i pióro.
Pod wpływem nerwów, napisała trochę niewyraźnie "mój tata przyjechał! Bądźcie cicho. Macie jakoś wyjść, aby tego nie usłyszał".
-Ale jak? - szepnął zaspany.
Od razu go uciszyła i znów wybazgrała coś na kartce "Sam to wymyśl. Dacie sobie radę. Kocham Was". Uśmiechnęła się do niego.
Wzięła czystą bieliznę i ubrania, czemu uważnie przyglądał się Payne. Poszła do łazienki, po drodze uśmiechając się do Bob ‘a.


Po ścieżce chodziło kilka gołębi, szukając kawałeczków chleba, które rzucał im starszy pan, siedzący na drewnianej ławce. Po parku roznosił się szum grabionych liści. Jesień tego roku przyszła bardzo szybko a jak na razie opady dają po sobie znać tylko nocą, ale zaraz ma padać cały czas. Brunetka ominęła ostatnie drzewa należące do parku i na zielonym świetle, przeszła przez pasy. Skręciła w lewą stronę i za raz znalazła się w sklepie, w którym od dzisiaj pracuje.  W salonie muzycznym roznosiły się najnowsze słowa piosenki Ed'a Sheeran'a, które przypadły dziewczynie do gustu. Na ścianach powieszone były, każdego rodzaju gitary - elektryczna z płomieniami, basowa koloru granatowego, klasyczna i wiele innych. Na oknach poprzyklejane były plakaty świeżo wydanych płyt, zachęcając tym sposobem, do ich zakupienia.
Lucy rozejrzała się po sklepie, poszukując wzrokiem swojego szefa. Zza zaplecza wyszedł mężczyzna wieku średniego, z siwymi włosami i odstającym brzuchem. Uśmiechnął się do niej ciepło, co odwzajemniła.
Spojrzał na swój nadgarstek, zza okularów, gdzie znajdował się drogi zegarek i jego uśmiech powiększył się.
-Przed czasem. - oznajmił, pomagając zdjąć jej płaszcz. - Mam nadzieję, że sobie poradzisz, będziesz musiała tylko obsługiwać klientów i na koniec zachować tutaj porządek… Ufam Ci. Jesteś moją pierwszą pracownicą. Zestarzałem się - podrapał się po łysinie, śmiejąc się -Całe życie dawałem sam sobie radę ze sklepem, ale moje kolana, też się zestarzały, a po za tym mam żonę, która jest nadopiekuńcza. - zakrył nieco usta dłonią, aby przypadkiem tego nie usłyszała, chodź i tak jej tu nie było. - Jeśli będziesz miała jakieś problemy, jestem na zapleczu, a jeśli tam mnie nie będzie, to dzwoń. - podszedł do lady i wysunął jedną z jej szuflad. - Tutaj jest notes z numerami, zapisz i swój. - uśmiechnął się przyjaźnie i kontynuował swoją długą wypowiedź. - I tutaj, w tym pudełku masz opis, każdego instrumentu, proszę zapoznaj się z nimi. To chyba wszystko.. - rozejrzał się wokół siebie. - Z czasem się przyzwyczaisz i zatrudnię też drugiego pracownika.. Aby mógł pracować, kiedy ty będziesz na zajęciach. - poprawił okulary na nosie. - Tak, więc trzymam za Ciebie kciuki. - po raz kolejny na jego twarzy zaistniał uśmiech i zniknął w zapleczu.
-Ok.. - mruknęła do siebie,  wyjmując jedną z książeczek, z czarnego pudełeczka.
"Harmonijka", przeczytała,  przewracając oczami.
-Zapowiada się ciekawie... - powiedziała z ironią, idąc poszukać instrumentu, z którym musi się zapoznać.


-Podaj mi piankę.. - poprosił Elizabeth Bob, wyciągając w jej stronę dłoń. -Dzięki. - podziękował, kiedy już ją otrzymał.
-Tato mogę już iść? Chciałabym pościągać te rzeczy z parapetu w swoim pokoju. - wyjaśniła, dalej lekko zestresowana.
Chłopcy w jej pokoju siedzą już od ponad dwóch godzin, od kiedy się obudzili. Bez picia, jedzenia i łazienki.
-Dobra, a ja zajmę się już tym oknem...
Dziewczyna ruszyła do swojego pokoju, otworzyła drzwi i rozejrzała się po pustej sypialni.
-Psss.. - mruknęła.
-Tutaj. - odezwał się głos Niall'a.
Otworzyła szafę, z której dochodził jego szept. Zaśmiała się na widok dwóch, ściśniętych przyjaciół.
-Znaleźliśmy twoją kryjówkę na słodycze. - mówił blondynek, jedząc czekoladę.
Znów się zaśmiała.
-Spróbuję wyjść z nim na dwór, jak usłyszycie, że wychodzimy, utleniacie się do domu. - wyjawiła im swój plan. -Później jeszcze do Was wpadnę...
-Elizabeth, z kim rozmawiasz? - krzyknął Bob.
Zaczerwieniła się lekko, zamykając szafę.
-Z plakatem Justin'a Bieber'a! - zaśmiała się nerwowo.
-Justin.. - pisnął cicho Niall, ale za raz Payne go uspokoił.
-Ty dalej z nim?! Jak można szaleć za ludźmi, których nigdy się nie spotka?!
-Oj tato.. - zaśmiała się, wychodząc z pokoju. -Chodźmy po te okno. - przypomniała mu, zakładając szarą bluzkę.
-A no racja.. - wytrzepał dłonie o ubranie i wyszedł z mieszkania, trzaskając przy tym drzwiami.
Liam i Niall szybko wyszli z szafy, wzięli swoje rzeczy i wyszli cicho z mieszkania.


___________________________________________________________

I o to jest rozdział III. Jakoś dałam rade.

Chciałabym życzyć Ci Kiniu wszystkiego najlepszego z okazji twoich urodzin, które odbędą się jutro. Kocham Cię.

Rozdział w niedzieje, albo poniedziałek.
Mam nadzieję, że się podobało.

Kocham Was, Ninja.



środa, 5 grudnia 2012

Rozdział II


Tydzień później


Lucy chodziła z okna do okna, patrząc czy żaden samochód nie przyjechał i czy nie wysiada z niego Mulat. Niecierpliwiła się… Czuła jakby mijały lata, gdy zaledwie minęło kilka krótkich chwil. Po dwudziestu długich minutach stania i wyglądania za chłopakiem, rzuciła się na skórzaną, czerwoną kanapę.
Siedziała w salonie, u niego w domu. Wzięła jedną z gazet, leżących na stole, otworzyła na jednej ze stron i zaczęła czytać. Nudne,  stwierdziła. Wszystko jest ostatnio dla niej nudne, co nie jest związane z Zayn'em. Odłożyła magazyn na miejsce i zaczęła przebierać resztę, szukając czegoś ciekawszego.
-Ha! - wyjęła spomiędzy nich notes i przyjrzała się dokładnie jego zawartości.
Jej kąciki lekko się podniosły, widząc swoje portrety z podpisem "Lucy x". Nie gdzie tych "x" było więcej i więcej. Wariat,  zaśmiała się w duchu.
-Dzięki Charles! - wraz z wejściem do domu, krzyknął do ochroniarza.
Ten kiwnął mu tylko głową, sugerując "nie ma, za co" i odjechał.
-Jestem! - krzyknął do dziewczyny, wychylając się niepewnie z korytarza.
Dziewiętnastolatka uśmiechnęła się jeszcze szerzej, wstała i nie zdążyła przejść kilka kroków, kiedy znalazła się w ramionach ciemnowłosego.
-Cześć. - powiedziała, unosząc głowę do góry, aby spojrzeć na niego.
-Hej. - mruknął słodko i pocałował ją w zaróżowione usta. 
W takich chwilach jak ta, z nim, Lucy miała dziwne uczucie - motylki w brzuchu, nie kontaktowała się ze światem, tylko jej wargi potrafiły się poruszać.
Oderwali się od siebie, dziewczyna zatrzepotała rzęsami, wracając do rzeczywistości. Ona cały czas w niej była.
-Co tam masz? - spytał, spoglądając na kanapę.
-Przeglądałam gazety i natrafiłam na twój notes z rysunkami. Pozwoliłam sobie go obejrzeć. - wyjaśniła, uśmiechając się lekko.
Malik zaśmiał się cicho, karcąc się w myślach, że nie schował go tam, gdzie nie zdołałaby go znaleźć.


Liam nieomal wbiegł do domu, bo został wepchany przez Niall'a.
-Idiota! - krzyknął, oburzony, bo niewiele brakowało, aby się wywrócił.
-No ruszaj się! Jest późno! - mówił, kierując się w stronę kuchni.
Payne przewrócił oczami i ruszył korytarzem do swojej sypialni. Wyjął z szafy małą torbę, wysunął szufladę i zastanowił się chwilę.
-Niall?! Mam spać w bokserkach czy szortach?! - krzyknął tak, aby przyjaciel go usłyszał.
Po chwili blondynek wszedł do pokoju, wyjadając płatki.
-Ja tam będę spał w bokserkach. - powiedział z pełną buzią, kilka płatków wypadło mu przy tym z ust. Spojrzał na nie i machnął obojętnie dłonią. 
- Ale ja na twoim miejscu wziąłbym coś co zasłaniałoby mi całe ciało, jeszcze dziewczyna może się wystraszyć. - próbował nie śmiać się.
Posłał mu groźne spojrzenie, wrzucił bokserki do torby, czysty podkoszulek i poszedł do łazienki, aby wziąć swoją drugą, zapasową szczoteczkę do zębów.
-Już?! - spytał zniecierpliwiony Niall. - Musimy zajechać jeszcze do sklepu, bo głodny jestem.. i do mnie. - wspomniał, głaskając się po brzuchu.


-O Jezu.. - mruknęła cicho Ellie, odkładając miseczkę Müsli na stolik. - Otwarte!
Drzwi się otworzyły, a ona przekręciła się do tyłu, aby zobaczyć, kto ją "nawiedza". Widząc dwóch przyjaciół, uśmiechnęła się szeroko, wstając, aby się z nimi przywitać.
-Cześć! - powiedziała, do nich szczęśliwa, przytulając się kolejno z nimi. - Wy od razu z lotniska? - spytała, zauważając torbę, którą trzyma Liam.
-Nie. Obiecałaś, że będziemy u Ciebie nocować i we trójkę przeżyjemy szaloną noc. - blondynek wyjaśnił jej, uśmiechając się szeroko.
Elizabeth głośno się zaśmiała i spojrzała roześmiana na nich.
-Trójkącik.. - rozmyślała -Podoba mi się.
-Mi też. - przyznał Niall, a uśmiech nie znikał mu z twarzy.
-Kupiliśmy kilka przekąsek.. - Liam postawił papierową torbę z zakupami, na blat.
-I kondomy! - dodał Horan, podskakując na kanapie.
-Wziąłeś je?!
Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej i pokiwał twierdząco głową,  wyjmując z kieszeni czerwony, mały kartonik.


Przyjaciele weszli razem do wspólnego domu, zdjęli z siebie bluzy i każdy ruszył do swojego pokoju. Styles położył swoje walizki koło drzwi do garderoby, aby w najbliższym czasie wypakować ubrania. Wyszedł z pokoju, skierował się do kuchni i widząc stertę naczyń w zlewie, poddał się.
-Tomo! Chcesz coś do picia?! - krzyknął, nalewając kroplę jabłkowego płynu do naczyń na gąbkę. 
-Kawy! - odkrzyknął, ze swojej sypialni.
Dwudziestolatek za raz również pojawił się w kuchni. Spojrzał z śmiechem na Loczka i usiadł na blacie, biorąc z miseczki soczyste jabłko. Eleanor była tutaj kilka dni temu, zapełniła lodówkę i posprzątała u swojego chłopaka w pokoju, w którym jak zawsze panował chaos. Zawsze mógł na nią liczyć, mimo tego, że ostatnio często się kłócą.. Ale on ją kocha, a ona o tym wie i darzy go tym samym uczuciem. Każdy prawdziwy związek zalicza upadki.
-Nie wytrzymałbyś, gdybyś nie posprzątał, prawda? - zaśmiał się, wgryzając się w owoc, przy czym wymachiwał rękoma.
-Nie... - odwrócił się do niego, lekko zły na przyjaciela, że nie zrobili tego przed wyjazdem.
-Było trzeba nie robić tej "imprezy", a po za tym Eleanor z tego co wiem i tak tu trochę ogarnęła jak nas nie było. - wyjaśnił, zeskakując z blatu.
-Weź poodkurzaj.. - powiedział błagalnie, spoglądając na niego, marszcząc przy tym brwi.
Brunet zaśmiał się głośno.
-Chciałbyś.. - wydusił, próbując opanować śmiech.  - Zapraszasz kogoś, że mam Ci odkurzać?
-Nie, chyba, że.. - zastanowił się, dalej zmywając. - Louis poodkurzaj!
Tomlinson przewrócił oczami i ruszył mozolnie w stronę schowka na szczotki. 
-Szybko poszło.. - powiedział pod nosem Harry.


Kilka godzin później.

Ellie usiadła na łóżku, tak, aby widzieć przyjaciół, ziewnęła cicho i przeciągnęła się, na co Niall cicho się zaśmiał. Sięgnęła po wodę stojącą koło łóżka i napiła się jej.
-Chodź tutaj. - Liam poklepał w wolne miejsce, pomiędzy nim a Horanem.
Uśmiechnęła się lekko i położyła się, za raz po tym nakryła się kordłą i przytuliła się do swojego puszystego, małego, różowego Jaśka, który zawsze zabiera jej Lucy. Na zegarku było już dawno po czwartej nad ranem, cała trójka była już śpiąca.
-Chodź tu do mnie.. - blondynek poprawił przyjaciela i przytulił się do Wiewiórki. - Od razu jest mi gorąco..
Li i Elizabeth zaśmiali się, patrząc na chłopaka.
-Tak mi też, mój ty kociaku. - uśmiechnęła się szeroko. - Liamuś chodź, z tobą będzie nam jeszcze cieplej. - gestem dłoni zachęcała go.
-Nie! Ty jesteś moja, a kobietą nie można się dzielić! - blondynek przytulił się do niej jeszcze mocniej.
-Nie jestem nikogo, nawet twoja Niall.. - dźgnęła go w brzuch.
Chłopak odsunął się od niej i schował twarz w poduszce, udając, że płacze.. Ale bardziej wyglądało to jakby jakiś mamut umierał, z jego krzykami.
-Oj, no chodź Maleńki. - przytuliła się do niego, kładąc głowę na jego nagich plecach. -Kocham Cię, słyszysz? 
Niall okręcił się i teraz głowa Elizabeth była na jego torsie.
-Och, kotku.. - westchnął, głaskając ją po głowie -Też Cię kocham. - spojrzał na Liam'a z szerokim uśmiechem i wytknął mu palca. - Ona mnie kocha, Ciebie nie.. - podśpiewywał, wykrzywiając się.
-Śpij. - powiedział opanowany Payne, układając się do snu.
Ellie położyła się pomiędzy nimi, a kiedy światła zgasły, wyszeptała Liam'owi do ucha:
-Ciebie też kocham..



_____________________________________________________

Za nudzę Was tymi moimi komentarzami do rozdziału...

Chciałam tylko podziękować nielicznym osobą, którzy czytają mojego bloga. Wiem jest nudno. I również dziękuję za komentarze, które są dla mnie naprawdę wsparciem.
Rozdział już niebawem.. ;>

Kocham Was, Ciebie też Żabo.. Pamiętasz jeszcze to przezwisko?  

Ninja

P.S Kocham tą animacje!