Brunetka otworzyła drzwi od apartamentu hotelowego, który wynajęła wraz z kuzynką i przytrzymała je, aż muskularny mężczyzna wejdzie z walizkami, które sam pilnie chciał wnieść, do małego saloniku. W tym pokoju przewagą kolorów była zieleń, która pokrywała kanapę, dwa fotele, perfekcyjnie wyprasowane zasłony, które wisiały na żaluzjach. Przy barku w kuchni, taborety też miały kolor zielonkawy, nieco jaśniejszy niż kanapa i fotele. A po całym apartamencie roznosił się przyjemny zapach z kadzidełka.
- Tak daleko od chłopaków? – spytał Charles, stawiając walizki koło jednych ze drzwi. Poprawił na sobie czarną koszulkę, z krótkim rękawem i spojrzał kolejno na dziewczyny.
- Ym.. jakoś tak wyszło. – skłamała Lucy, uśmiechając się do niego. – Nie chcemy, aby chłopacy zaniedbywali swoje obowiązki, a poza tym Paul mógłby się denerwować.
Z ust szatyna wydobył się cichy chichot. Dzisiaj jest wyjątkowo zabawny, wcześniej kiedy Lucy miała okazję, być w jego towarzystwie zachowywał się sztywniej.
- Ja będę musiał już iść.. – wyjaśnił, przewracając kluczami w dłoni.
- Może chcesz się czegoś napić? – Elizabeth spytała szybko. - Coś powinno być w lodówce.
- Nie dzięki. – uśmiechnął się, ukazując swoje bialutkie zęby. – Jakbyście potrzebowały gdzieś jechać, dzwońcie. Lucy powinnaś mieć mój numer. Zayn nie chciał, abyście same błąkały się po Nowym Jorku.. więc macie dzwonić. – zakomunikował, otwierając drzwi, przez które przed chwilą wszedł. – Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. – odpowiedziały równocześnie, przyglądając się jak ochroniarz wychodzi z apartamentu.
Wiewiórka błyskawicznie przeniosła wzrok na kuzynkę, podnosząc brew w uśmiechu.
- Zayn.. – westchnęła, udając brunetkę. – Jest taki opiekuńczy. – zaśmiała się, kładąc się na kanapę.
Udała, że jest to zabawne, siadając naprzeciwko niej na jednym z foteli.
- Nie wiem jak ty, ale ja po nieco zadomowieniu się tutaj idę do Zayna. – oznajmiła, wiercąc się w miejscu.
-Zostanę. Jestem zmęczona.. – ziewnęła cicho, zakrywając usta dłonią.
- A wiesz co..? – Lucy zwęziła oczy przyglądając się Elizabeth. – Pojedziesz ze mną.. będzie Niall... no i Liam. – uśmiechnęła się szeroko. – Porozmawiacie…
- Jestem zmęczona. – powtórzyła, kładąc się na kanapie.
Wigmore walnęła się otwartą dłonią w czoło. Nienawidziła czasami Elizabeth. Tak nienawidziła jej w momentach, w których próbowała się wymigać z tego co i tak musi nastąpić.
- Czasami mam ochotę wziąć nóż, rozciąć ci brzuch i wypruć ci wszystkie flaki. – powiedziała z zaciśniętymi zębami. – Jedziesz ze mną, albo wezmę cię tak rozpruję i za flaczki przyczepie do samochodu i będziesz się tak za nami tarzała.. – wymusiła uśmiech, kiwając głową. – Bardzo dobry plan.
- Ale Lucy.. – jęknęła.
- Nic mi lepiej nie mów. – pogroziła jej palcem, podnosząc się i stając nad nią. – Chyba nie chcesz wyjść stąd z podbitym okiem?!
- Dobra, dobra uspokój się, bo adrenalina ci skacze. – zaśmiała się, ale za raz umilkła, zostając zmiażdżona przeraźliwym wzorkiem kuzynki.
- Jedziesz i lepiej zacznij się ubierać…
- To tutaj. – Charles otworzył drzwi z metalową tabliczką „223”.
Ten apartament był jednym z najlepszych w tym hotelu. Nie dziwne, przecież ten zespół zarabia miliony i może dogadzać sobie na różne sposoby.
- Nareszcie. – Zayn wyszedł zza rogu z szerokim uśmiechem na twarzy. Rozłożył szeroko ramiona, w których znalazła się zaraz Lucy. Przytulił ją mocno, całując w czoło. – Minęły dwa tygodnie, a czuję jakby minął rok. – zaśmiał się, składając czuły pocałunek na ustach brunetki.
- Aż tak tęskniłeś? – zachichotała cicho, spoglądając za plecy chłopaka. – Cześć. – pomachała do Louis’ego.
- Bardzo. – pocałował ją po raz kolejny. – Chodź.. – pociągnął ją za rękę, a ona ruszyła za nim.
Elizabeth przeklęła w duchu, wiedziała, że zostanie sama, bez Lucy. Rozejrzała się po salonie.
- Elizabeth! – Harry zaśmiał się, rzucając się na kanapę, koło Louis’ego. – Jak tam? Podoba Ci się Nowy York?
Zaśmiała się, idąc w stronę kanap. Usiadła naprzeciwko przyjaciół, uśmiechając się.
- Nie wiem. – wzruszyła ramionami. – Byłam tylko na lotnisku, w samochodzie, w hotelu, w samochodzie, no i znowu w hotelu.
- Macie jeszcze kilka dni. – uśmiechnął się, ukazując swoje dołeczki w policzkach. – Liam, albo Niall na pewno cię gdzieś zabiorą.
Tomlinson szturchnął łokciem Loczka, rozglądając się wokół, jakby nigdy nic.
- Musimy iść. – wyjaśnił pośpiesznie. – Ktoś nas chyba wołał. – z jego gardła wydobył się nerwowy śmieszek, a na jego policzki wypełzł rumieniec. Poderwał się z miejsca. – To do zobaczenia. – uśmiechnął się, ciągnąć Louis’ego za rękaw.
- Do zobaczenia.. – westchnęła cicho, po raz kolejny rozglądając się.
- Pojechał razem z Lou. – zza jej pleców odezwał się znajomy głos.
Odwróciła się, a jej wzrok utkwił w blondynku. Uśmiechnął się, przeżuwając jabłko. Jak zawsze coś je.
- Kto?
- Liam. – rzucił się na kanapę, tuż koło niej, uderzając się przypadkiem łokciem. – Pojechał z Lou chyba do sklepu, albo gdzieś.. za jakąś godzinę powinni wrócić. – uśmiechnął się, kładąc jej głowę na kolanach. – A tak w ogóle, to cześć Śliczna. – zaśmiał się, pokazując swoje białe zęby.
Przewróciła oczami, wbijając swój palec w jego policzek. Skąd wiedział, że rozgląda się, akurat w poszukiwaniu Liama? Ah, tak – męska intuicja.
- Cześć Wiecznie Nie Obżarty Niall’u. – podniosła kąciki ust do góry, przyglądając się Irlandczykowi.
- Ej no! – zaśmiał się głośno. – To nie jest śmieszne, że lubię jeść.
- A mimo wszystko się śmiejesz.
- Nie łap mnie za słówka młoda damo! – pogroził jej palcem podnosząc się z jej kolan. Usiadł koło niej, wgryzając się w jabłko. – Bo jestem zły..
- A ja zmęczona. – wystawiła mu język.
Chłopak wychylił się, wycelował ogryzek jabłka i rzucił nim prosto do kosza.
- Ah.. rozumiem. Lucy chciała pilnie spotkać się z Zayn’em, ale nie chciała iść sama, więc wyciągnęła Cię z hotelu i przyprowadziła cię tu. Teraz się nudzisz, jesteś zmęczona i chcesz pilnie wrócić do pokoju, rzucić się do łóżka i odpoczywać. – powiedział za jednym tchem, kiedy skończył zaciągnął się powietrzem, śmiejąc się przy tym.
- Mniej więcej. – uśmiechnęła się i poklepała Nialla w plecy, gdy ten zaczął się krztusić.
- Jeśli chcesz.. możemy iść do mojego łóżka i razem odpoczywać. – uśmiechnął się zadziornie, pocierając dłonie. – Najpierw na twój sposób, później na mój..
- Nie, nie.. – pstryknęła go w nos, nie mogąc opanować śmiechu, z jego głupoty. – Wolę jednak wrócić do hotelu i odpoczywać tylko na swój sposób.
Blondyn klasnął w dłonie, dalej z tym samym wyrazem twarzy.
- Z wibratorem?
- Nie Niall! – walnęła go w ramie, jeszcze bardziej się śmiejąc.
- I tak sądzę, że ja byłbym lepszy..
- Nie zaprzeczam. – wstała i cmoknęła go w policzek. – Ale i tak chcę odpocząć, z wibratorem czy bez, więc idę. – uśmiechnęła się do niego. – Sama idę Niall. – powiedziała, kiedy ten podnosił się z kanapy, z szerokim uśmiechem.
Westchnął głośno, z miną niezadowolenia.
- Ale daj mi jeszcze jednego buziaczka.. – mruknął, odprowadzając ją do drzwi.
Odwróciła się do niego, machając przecząco głową. Czy on musi być taki słodki i przekonywujący?
- Jeden. – podniosła jeden palec w górę i nachyliła się, cmokając go w policzek. – Teraz mnie puść i daj mi odpocząć. – nacisnęła na klamkę, otwierając drzwi. – Cześć. – uśmiechnęła się do niego, machając lekko.
Odmachał jej, uśmiechając się lekko.
- Elizabeth! – krzyknął, kiedy zamykała już drzwi za sobą.
Uchyliła je lekko, wychylając swoją głowę.
- Hm?
- Chciałbym, abyś wiedziała, że pomiędzy mną a Liam’em jest wszystko ok.
Uśmiechnęła się lekko, prawie nie zauważalnie i kiwnęła głową.
- Dobrze, Niall. Cześć. – powiedziała jeszcze raz i wyszła z apartamentu, idąc korytarzem do windy.
Pokój jedyne co oświetlało to mała lampka stojąca na półce nocnej. Okno było uchylone, więc było słuchać ciche szmery przechodniów i krzyki bawiących się nastolatków. Elizabeth leżała w łóżku, nie mogąc zasnąć. Jej myśli były rozwiane. Myślała o wszystkim co ją otaczało. Zastanawiała się co robi teraz Lucy, skoro nie ma jej z nią.. co wyrabia Andrew, czy Niall dalej je. Czy Liam myśli o niej tak często jak ona o nim. Głównym jej tematem był Liam. Te całe dwa tygodnie, kiedy go nie było. Te całe jedenaście miesięcy odkąd go poznała. Nieraz zastanawiała się co on w niej widzi. Przecież jest tylko zwykłą dziewczyną z Little Shrong. Nie powinna się tyle na niego złościć, postąpił źle, powinni o tym porozmawiać, wytłumaczyć sobie kilka spraw i wybaczyć. I to jest w niej najgorsze – zbyt szybko się denerwuje i trudno wybacza. Musi sobie wszystko przemyśleć i chyba to zrobiła.
Powinna z nim porozmawiać, a nie leżeć w łóżku i czekać aż się weekend skończy, aby polecieć do domu. Sprawy damsko-męskie nie są dla niej, powinna zostać samotną staruszką z kotem u boku.
Elizabeth powierciła się, leżąc w tym samym miejscu, z głową w poduszce. Drzwi lekko się uchyliły, słyszała kilka kroków i materac koło niej ugiął się pod wpływem ciężaru.
- Niall mówiłam ci, abyś nie przychodził. – jęknęła, unosząc lekko głowę, aby ją lepiej usłyszał. – Jestem zmęczona..
U jej boku zaszeleściły cicho listki, co zaciekawiło ją. Uniosła głowę po raz kolejny, spoglądając w stronę skąd pochodził dźwięk.
- Cześć. – kąciki ust Liama uniosły się w górę, w grymasie uśmiechu.
Oh Liam, pomyślała. Czy on musi mieć tak bardzo oszałamiający uśmiech? Usta? Oczy? I ten delikatny zarost, którego zapewne zapomniał zgolić rankiem?
- Jak tu wszedłeś? – spytała, odwracając twarz w drugą stronę, zatapiając ją w miękkiej, hotelowej poduszce. – Zamykałam drzwi... – mówiła oschle, bez jakichkolwiek emocji. Była za bardzo zmęczona, ale jednak coś tam w głębi..
Nie miała też siły, czy odwagi, aby patrzeć mu w oczy. Nie spoglądnęła nawet na bukiet kwiatów, który trzymał w dłoniach i na te mleczne czekoladki, które tak uwielbiała. Starał się – i słusznie, musiał się wytłumaczyć z tych głupstw, które zrobił.
- Lucy dała mi klucze. – wyjaśnił, jego głos był spięty, stresował się tą sytuacją.
Nie powiedziała ani słowa, nawet nie spodziewał się, że coś powie.
- Ellie.. wiem, nie powinienem – westchnął, szukając odpowiednich słów, aby wszystko brzmiało tak jak należeć powinno. – Zachowałem się jak kompletny dupek, dureń i burak.. Wypiłem, poniosło mnie i nie powinienem uderzyć wtedy Nialla. – po raz kolejny zaczerpnął powietrza, przerywając na chwilę. – I tak, byłem zazdrosny, chodź wiem, że to tylko twój przyjaciel. Będę cały czas zazdrosny, czy to o Nialla, czy to o kogokolwiek innego, bo cię kocham.
Przekręciła się tak, żeby widzieć blondyna.
- I nie będę już więcej pił, bo zbyt bardzo mnie ponosi. – spojrzał na nią, z oczami pełnymi żalu do samego siebie. – Przepraszam kochanie.
Uśmiechnęła się, z trudem powstrzymując łzy. Jeszcze żaden chłopak nie powiedział jej czegoś takiego – pięknego, ale co najważniejsze – szczerego.
- Oh. – uśmiechnęła się, rozkładając szeroko ramiona. – Chodź tu do mnie... – kiedy tylko znalazł się w jej ramionach i ją przytulił, miała największą ochotę go wycałować, z tęsknoty i miłości. – Kocham Cię, Liam. – wymruczała mu w szyję.
- I ja ciebie też kochana.– odsunął ją od siebie, wkładając za ucho, opadający na jej twarz kosmyk włosów. Spojrzał w jej błękitne tęczówki, z oczami pełnymi szczęścia. Pocałował ją w usta, z czułością i miłością jaką ją darzył.
- Tak daleko od chłopaków? – spytał Charles, stawiając walizki koło jednych ze drzwi. Poprawił na sobie czarną koszulkę, z krótkim rękawem i spojrzał kolejno na dziewczyny.
- Ym.. jakoś tak wyszło. – skłamała Lucy, uśmiechając się do niego. – Nie chcemy, aby chłopacy zaniedbywali swoje obowiązki, a poza tym Paul mógłby się denerwować.
Z ust szatyna wydobył się cichy chichot. Dzisiaj jest wyjątkowo zabawny, wcześniej kiedy Lucy miała okazję, być w jego towarzystwie zachowywał się sztywniej.
- Ja będę musiał już iść.. – wyjaśnił, przewracając kluczami w dłoni.
- Może chcesz się czegoś napić? – Elizabeth spytała szybko. - Coś powinno być w lodówce.
- Nie dzięki. – uśmiechnął się, ukazując swoje bialutkie zęby. – Jakbyście potrzebowały gdzieś jechać, dzwońcie. Lucy powinnaś mieć mój numer. Zayn nie chciał, abyście same błąkały się po Nowym Jorku.. więc macie dzwonić. – zakomunikował, otwierając drzwi, przez które przed chwilą wszedł. – Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. – odpowiedziały równocześnie, przyglądając się jak ochroniarz wychodzi z apartamentu.
Wiewiórka błyskawicznie przeniosła wzrok na kuzynkę, podnosząc brew w uśmiechu.
- Zayn.. – westchnęła, udając brunetkę. – Jest taki opiekuńczy. – zaśmiała się, kładąc się na kanapę.
Udała, że jest to zabawne, siadając naprzeciwko niej na jednym z foteli.
- Nie wiem jak ty, ale ja po nieco zadomowieniu się tutaj idę do Zayna. – oznajmiła, wiercąc się w miejscu.
-Zostanę. Jestem zmęczona.. – ziewnęła cicho, zakrywając usta dłonią.
- A wiesz co..? – Lucy zwęziła oczy przyglądając się Elizabeth. – Pojedziesz ze mną.. będzie Niall... no i Liam. – uśmiechnęła się szeroko. – Porozmawiacie…
- Jestem zmęczona. – powtórzyła, kładąc się na kanapie.
Wigmore walnęła się otwartą dłonią w czoło. Nienawidziła czasami Elizabeth. Tak nienawidziła jej w momentach, w których próbowała się wymigać z tego co i tak musi nastąpić.
- Czasami mam ochotę wziąć nóż, rozciąć ci brzuch i wypruć ci wszystkie flaki. – powiedziała z zaciśniętymi zębami. – Jedziesz ze mną, albo wezmę cię tak rozpruję i za flaczki przyczepie do samochodu i będziesz się tak za nami tarzała.. – wymusiła uśmiech, kiwając głową. – Bardzo dobry plan.
- Ale Lucy.. – jęknęła.
- Nic mi lepiej nie mów. – pogroziła jej palcem, podnosząc się i stając nad nią. – Chyba nie chcesz wyjść stąd z podbitym okiem?!
- Dobra, dobra uspokój się, bo adrenalina ci skacze. – zaśmiała się, ale za raz umilkła, zostając zmiażdżona przeraźliwym wzorkiem kuzynki.
- Jedziesz i lepiej zacznij się ubierać…
- To tutaj. – Charles otworzył drzwi z metalową tabliczką „223”.
Ten apartament był jednym z najlepszych w tym hotelu. Nie dziwne, przecież ten zespół zarabia miliony i może dogadzać sobie na różne sposoby.
- Nareszcie. – Zayn wyszedł zza rogu z szerokim uśmiechem na twarzy. Rozłożył szeroko ramiona, w których znalazła się zaraz Lucy. Przytulił ją mocno, całując w czoło. – Minęły dwa tygodnie, a czuję jakby minął rok. – zaśmiał się, składając czuły pocałunek na ustach brunetki.
- Aż tak tęskniłeś? – zachichotała cicho, spoglądając za plecy chłopaka. – Cześć. – pomachała do Louis’ego.
- Bardzo. – pocałował ją po raz kolejny. – Chodź.. – pociągnął ją za rękę, a ona ruszyła za nim.
Elizabeth przeklęła w duchu, wiedziała, że zostanie sama, bez Lucy. Rozejrzała się po salonie.
- Elizabeth! – Harry zaśmiał się, rzucając się na kanapę, koło Louis’ego. – Jak tam? Podoba Ci się Nowy York?
Zaśmiała się, idąc w stronę kanap. Usiadła naprzeciwko przyjaciół, uśmiechając się.
- Nie wiem. – wzruszyła ramionami. – Byłam tylko na lotnisku, w samochodzie, w hotelu, w samochodzie, no i znowu w hotelu.
- Macie jeszcze kilka dni. – uśmiechnął się, ukazując swoje dołeczki w policzkach. – Liam, albo Niall na pewno cię gdzieś zabiorą.
Tomlinson szturchnął łokciem Loczka, rozglądając się wokół, jakby nigdy nic.
- Musimy iść. – wyjaśnił pośpiesznie. – Ktoś nas chyba wołał. – z jego gardła wydobył się nerwowy śmieszek, a na jego policzki wypełzł rumieniec. Poderwał się z miejsca. – To do zobaczenia. – uśmiechnął się, ciągnąć Louis’ego za rękaw.
- Do zobaczenia.. – westchnęła cicho, po raz kolejny rozglądając się.
- Pojechał razem z Lou. – zza jej pleców odezwał się znajomy głos.
Odwróciła się, a jej wzrok utkwił w blondynku. Uśmiechnął się, przeżuwając jabłko. Jak zawsze coś je.
- Kto?
- Liam. – rzucił się na kanapę, tuż koło niej, uderzając się przypadkiem łokciem. – Pojechał z Lou chyba do sklepu, albo gdzieś.. za jakąś godzinę powinni wrócić. – uśmiechnął się, kładąc jej głowę na kolanach. – A tak w ogóle, to cześć Śliczna. – zaśmiał się, pokazując swoje białe zęby.
Przewróciła oczami, wbijając swój palec w jego policzek. Skąd wiedział, że rozgląda się, akurat w poszukiwaniu Liama? Ah, tak – męska intuicja.
- Cześć Wiecznie Nie Obżarty Niall’u. – podniosła kąciki ust do góry, przyglądając się Irlandczykowi.
- Ej no! – zaśmiał się głośno. – To nie jest śmieszne, że lubię jeść.
- A mimo wszystko się śmiejesz.
- Nie łap mnie za słówka młoda damo! – pogroził jej palcem podnosząc się z jej kolan. Usiadł koło niej, wgryzając się w jabłko. – Bo jestem zły..
- A ja zmęczona. – wystawiła mu język.
Chłopak wychylił się, wycelował ogryzek jabłka i rzucił nim prosto do kosza.
- Ah.. rozumiem. Lucy chciała pilnie spotkać się z Zayn’em, ale nie chciała iść sama, więc wyciągnęła Cię z hotelu i przyprowadziła cię tu. Teraz się nudzisz, jesteś zmęczona i chcesz pilnie wrócić do pokoju, rzucić się do łóżka i odpoczywać. – powiedział za jednym tchem, kiedy skończył zaciągnął się powietrzem, śmiejąc się przy tym.
- Mniej więcej. – uśmiechnęła się i poklepała Nialla w plecy, gdy ten zaczął się krztusić.
- Jeśli chcesz.. możemy iść do mojego łóżka i razem odpoczywać. – uśmiechnął się zadziornie, pocierając dłonie. – Najpierw na twój sposób, później na mój..
- Nie, nie.. – pstryknęła go w nos, nie mogąc opanować śmiechu, z jego głupoty. – Wolę jednak wrócić do hotelu i odpoczywać tylko na swój sposób.
Blondyn klasnął w dłonie, dalej z tym samym wyrazem twarzy.
- Z wibratorem?
- Nie Niall! – walnęła go w ramie, jeszcze bardziej się śmiejąc.
- I tak sądzę, że ja byłbym lepszy..
- Nie zaprzeczam. – wstała i cmoknęła go w policzek. – Ale i tak chcę odpocząć, z wibratorem czy bez, więc idę. – uśmiechnęła się do niego. – Sama idę Niall. – powiedziała, kiedy ten podnosił się z kanapy, z szerokim uśmiechem.
Westchnął głośno, z miną niezadowolenia.
- Ale daj mi jeszcze jednego buziaczka.. – mruknął, odprowadzając ją do drzwi.
Odwróciła się do niego, machając przecząco głową. Czy on musi być taki słodki i przekonywujący?
- Jeden. – podniosła jeden palec w górę i nachyliła się, cmokając go w policzek. – Teraz mnie puść i daj mi odpocząć. – nacisnęła na klamkę, otwierając drzwi. – Cześć. – uśmiechnęła się do niego, machając lekko.
Odmachał jej, uśmiechając się lekko.
- Elizabeth! – krzyknął, kiedy zamykała już drzwi za sobą.
Uchyliła je lekko, wychylając swoją głowę.
- Hm?
- Chciałbym, abyś wiedziała, że pomiędzy mną a Liam’em jest wszystko ok.
Uśmiechnęła się lekko, prawie nie zauważalnie i kiwnęła głową.
- Dobrze, Niall. Cześć. – powiedziała jeszcze raz i wyszła z apartamentu, idąc korytarzem do windy.
Pokój jedyne co oświetlało to mała lampka stojąca na półce nocnej. Okno było uchylone, więc było słuchać ciche szmery przechodniów i krzyki bawiących się nastolatków. Elizabeth leżała w łóżku, nie mogąc zasnąć. Jej myśli były rozwiane. Myślała o wszystkim co ją otaczało. Zastanawiała się co robi teraz Lucy, skoro nie ma jej z nią.. co wyrabia Andrew, czy Niall dalej je. Czy Liam myśli o niej tak często jak ona o nim. Głównym jej tematem był Liam. Te całe dwa tygodnie, kiedy go nie było. Te całe jedenaście miesięcy odkąd go poznała. Nieraz zastanawiała się co on w niej widzi. Przecież jest tylko zwykłą dziewczyną z Little Shrong. Nie powinna się tyle na niego złościć, postąpił źle, powinni o tym porozmawiać, wytłumaczyć sobie kilka spraw i wybaczyć. I to jest w niej najgorsze – zbyt szybko się denerwuje i trudno wybacza. Musi sobie wszystko przemyśleć i chyba to zrobiła.
Powinna z nim porozmawiać, a nie leżeć w łóżku i czekać aż się weekend skończy, aby polecieć do domu. Sprawy damsko-męskie nie są dla niej, powinna zostać samotną staruszką z kotem u boku.
Elizabeth powierciła się, leżąc w tym samym miejscu, z głową w poduszce. Drzwi lekko się uchyliły, słyszała kilka kroków i materac koło niej ugiął się pod wpływem ciężaru.
- Niall mówiłam ci, abyś nie przychodził. – jęknęła, unosząc lekko głowę, aby ją lepiej usłyszał. – Jestem zmęczona..
U jej boku zaszeleściły cicho listki, co zaciekawiło ją. Uniosła głowę po raz kolejny, spoglądając w stronę skąd pochodził dźwięk.
- Cześć. – kąciki ust Liama uniosły się w górę, w grymasie uśmiechu.
Oh Liam, pomyślała. Czy on musi mieć tak bardzo oszałamiający uśmiech? Usta? Oczy? I ten delikatny zarost, którego zapewne zapomniał zgolić rankiem?
- Jak tu wszedłeś? – spytała, odwracając twarz w drugą stronę, zatapiając ją w miękkiej, hotelowej poduszce. – Zamykałam drzwi... – mówiła oschle, bez jakichkolwiek emocji. Była za bardzo zmęczona, ale jednak coś tam w głębi..
Nie miała też siły, czy odwagi, aby patrzeć mu w oczy. Nie spoglądnęła nawet na bukiet kwiatów, który trzymał w dłoniach i na te mleczne czekoladki, które tak uwielbiała. Starał się – i słusznie, musiał się wytłumaczyć z tych głupstw, które zrobił.
- Lucy dała mi klucze. – wyjaśnił, jego głos był spięty, stresował się tą sytuacją.
Nie powiedziała ani słowa, nawet nie spodziewał się, że coś powie.
- Ellie.. wiem, nie powinienem – westchnął, szukając odpowiednich słów, aby wszystko brzmiało tak jak należeć powinno. – Zachowałem się jak kompletny dupek, dureń i burak.. Wypiłem, poniosło mnie i nie powinienem uderzyć wtedy Nialla. – po raz kolejny zaczerpnął powietrza, przerywając na chwilę. – I tak, byłem zazdrosny, chodź wiem, że to tylko twój przyjaciel. Będę cały czas zazdrosny, czy to o Nialla, czy to o kogokolwiek innego, bo cię kocham.
Przekręciła się tak, żeby widzieć blondyna.
- I nie będę już więcej pił, bo zbyt bardzo mnie ponosi. – spojrzał na nią, z oczami pełnymi żalu do samego siebie. – Przepraszam kochanie.
Uśmiechnęła się, z trudem powstrzymując łzy. Jeszcze żaden chłopak nie powiedział jej czegoś takiego – pięknego, ale co najważniejsze – szczerego.
- Oh. – uśmiechnęła się, rozkładając szeroko ramiona. – Chodź tu do mnie... – kiedy tylko znalazł się w jej ramionach i ją przytulił, miała największą ochotę go wycałować, z tęsknoty i miłości. – Kocham Cię, Liam. – wymruczała mu w szyję.
- I ja ciebie też kochana.– odsunął ją od siebie, wkładając za ucho, opadający na jej twarz kosmyk włosów. Spojrzał w jej błękitne tęczówki, z oczami pełnymi szczęścia. Pocałował ją w usta, z czułością i miłością jaką ją darzył.
Przekraczając próg pokoju Lucy poczuła na sobie gorące
dłonie Zayn’a. Sapnęła w jego usta, które od razu przycisnął mocno do jej
spierzchniętych warg. Jego dłonie zaczęły sobie torować drogę do jej pośladków,
które po chwili ścisnął. Jęknęła i chwytając jego twarz w obie dłonie mocniej
się w niego wtuliła i natarła gwałtowniej na jego usta. Pierwsza wsunęła język
między jego zęby i drocząc się przejechała językiem po jego podniebieniu.
- Lucy… - sapnął nie odrywając od niej ust. Dotknął nimi jej rozpalonej skóry na szyi i obejmując ją wokół pasa jedną ręka a drugą wkładając pod jej kolana – uniósł ją do góry, krocząc w stronę kuchni.
Posadził ją na blacie i wziął się na rozpinanie jej spodni. Tymczasem ona chwyciła za dwa końce swojej bluzki i krzyżując swoje ręce, przeciągnęła ją przez głowę i rzuciła za siebie.
- Jesteś piękna. – szepnął kładąc dłonie po obu stronach dziewczyny w samej bieliźnie. – I pięknie pachniesz. – dodał wbijając nos w jej skórę na dekolcie.
Dziewczyna się zaśmiała i wplątała palce we włosy na jego karku.
- Zamknij się i chodź do mnie. – zażądała.
Zayn uśmiechnął się chytrze i wspiął się na nią, gdy przylgnęła ciałem do zimnego blatu. Sunąc językiem po jej brzuchu, w górę dojechał do jej linii szczęki, gdzie scałował sobie dróżkę do jej ust. Bez zapamiętania ostatni raz wetknął jej język między wargi. Przeszedł go dreszcz, czując jej smak. Słodki i ostry, zarazem. Chwycił za klamrę swoich spodni, a Lucy zaczęła szamotać się z jego koszulką.
- Szybciej. – ponagliła go, dotykając małymi dłońmi jego ciała pod koszulką.
Ścisnęła między palcami jego sutek, na co jęknął.
- Przestań… - sapnął, ściągając ostatnią nogawkę spodni, które opadły na podłogę.
Brunetka zachichotała i pozbyła się jego koszulki, dzięki czemu mogła zniecierpliwiona go objąć. Zjechała dłońmi w dół po jego plecach, po czym wsunęła je pod bokserki mulata i zsunęła je z niego. On to sam zrobił z jej bielizną, rozkoszując się każdym kawałkiem jej nowo odkrytej skóry.
Pochylił się nad nią, ledwo dotykając ją swoim ciałem. Czuł ciepło bijące od niej i widział głód w jej tęczówkach. Uśmiechnął się z satysfakcją, tymczasem ona spojrzała w dół.
- Tęskniłam za nim. – zatrzymała wzrok na jego penisie i przegryzła wargę.
- On też za tobą tęsknił. – zaśmiał się i wskazującym palcem przejechał po jej ręce, od nadgarstka aż po przedramię.
Uśmiechał się za każdym razem widząc jak jej ciało wije się po nim. Uwielbiał to jak na nią dział i co mógł z nią zrobić. Skrępował jej obie dłonie, nad jej głową i spojrzał prosto w jej oczy przepełnione pożądaniem.
- No dalej… - poprosiła tym razem łagodnie. – Proszę.
I zrobił to. Wbił się w nią, na co jej ciało wygięło się w łuk a z jej ust wydobył się krzyk. Uderzyła głową w blat głośno dysząc. Zayn dotknął ustami kącika jej ust i wychodząc z niej, ponownie się w nią wbił. Jej dłonie były nadal skrępowane, uniemożliwiając jej dotykanie siebie. Mimo, że brakowało mu jej dłoni na jego ciele, podobało mu się patrzenie na dziewczynę pod nią, która męczyła się ze swoją chęcią dotknięcia go.
- Zayn… - jego imię wyszło z pomiędzy jej ust, a potem krzyk gdy cały wszedł w nią ponownie.
- Kochasz mnie? – spytał poruszając się w niej płynnie, w wolnym rytmie na co brunetka zaczęła cała drżeć.
- Tak, tak. –wypięła piersi w górę, chcąc dotknąć jego torsu.
Uśmiechnął się zwycięsko.
- Powiedz to.
- Kocham cię, Zayn. Kocham cię. – drżącym głosem wypowiedziała te słowa i z pod zmrużonych powiek spojrzała na niego. – Proszę… - dodała.
Uwolnił jej dłonie i wolną ręką odgarnął z jej czoła mokre kosmyki włosów. Nim zdążyła go dotknąć, wyszedł z niej cały i ponownie wbił się w nią, cały i mocno, doprowadzając dziewczynę do orgazmu z jego imieniem na jej ustach. Po chwili opadł na jej spocone ciało dochodząc z jękiem i objął ją ramionami, mocno do siebie przyciągając. Obejmował ją, nadal będąc w niej, co jej całkowicie nie przeszkadzało. Teraz czuła jak są jednością, i ta myśl jej się podobała. Bez Zayna byłaby nikim.
- Też cię kocham kruszynko. – wyszeptał dotykając ustami cały swój świat.
- Lucy… - sapnął nie odrywając od niej ust. Dotknął nimi jej rozpalonej skóry na szyi i obejmując ją wokół pasa jedną ręka a drugą wkładając pod jej kolana – uniósł ją do góry, krocząc w stronę kuchni.
Posadził ją na blacie i wziął się na rozpinanie jej spodni. Tymczasem ona chwyciła za dwa końce swojej bluzki i krzyżując swoje ręce, przeciągnęła ją przez głowę i rzuciła za siebie.
- Jesteś piękna. – szepnął kładąc dłonie po obu stronach dziewczyny w samej bieliźnie. – I pięknie pachniesz. – dodał wbijając nos w jej skórę na dekolcie.
Dziewczyna się zaśmiała i wplątała palce we włosy na jego karku.
- Zamknij się i chodź do mnie. – zażądała.
Zayn uśmiechnął się chytrze i wspiął się na nią, gdy przylgnęła ciałem do zimnego blatu. Sunąc językiem po jej brzuchu, w górę dojechał do jej linii szczęki, gdzie scałował sobie dróżkę do jej ust. Bez zapamiętania ostatni raz wetknął jej język między wargi. Przeszedł go dreszcz, czując jej smak. Słodki i ostry, zarazem. Chwycił za klamrę swoich spodni, a Lucy zaczęła szamotać się z jego koszulką.
- Szybciej. – ponagliła go, dotykając małymi dłońmi jego ciała pod koszulką.
Ścisnęła między palcami jego sutek, na co jęknął.
- Przestań… - sapnął, ściągając ostatnią nogawkę spodni, które opadły na podłogę.
Brunetka zachichotała i pozbyła się jego koszulki, dzięki czemu mogła zniecierpliwiona go objąć. Zjechała dłońmi w dół po jego plecach, po czym wsunęła je pod bokserki mulata i zsunęła je z niego. On to sam zrobił z jej bielizną, rozkoszując się każdym kawałkiem jej nowo odkrytej skóry.
Pochylił się nad nią, ledwo dotykając ją swoim ciałem. Czuł ciepło bijące od niej i widział głód w jej tęczówkach. Uśmiechnął się z satysfakcją, tymczasem ona spojrzała w dół.
- Tęskniłam za nim. – zatrzymała wzrok na jego penisie i przegryzła wargę.
- On też za tobą tęsknił. – zaśmiał się i wskazującym palcem przejechał po jej ręce, od nadgarstka aż po przedramię.
Uśmiechał się za każdym razem widząc jak jej ciało wije się po nim. Uwielbiał to jak na nią dział i co mógł z nią zrobić. Skrępował jej obie dłonie, nad jej głową i spojrzał prosto w jej oczy przepełnione pożądaniem.
- No dalej… - poprosiła tym razem łagodnie. – Proszę.
I zrobił to. Wbił się w nią, na co jej ciało wygięło się w łuk a z jej ust wydobył się krzyk. Uderzyła głową w blat głośno dysząc. Zayn dotknął ustami kącika jej ust i wychodząc z niej, ponownie się w nią wbił. Jej dłonie były nadal skrępowane, uniemożliwiając jej dotykanie siebie. Mimo, że brakowało mu jej dłoni na jego ciele, podobało mu się patrzenie na dziewczynę pod nią, która męczyła się ze swoją chęcią dotknięcia go.
- Zayn… - jego imię wyszło z pomiędzy jej ust, a potem krzyk gdy cały wszedł w nią ponownie.
- Kochasz mnie? – spytał poruszając się w niej płynnie, w wolnym rytmie na co brunetka zaczęła cała drżeć.
- Tak, tak. –wypięła piersi w górę, chcąc dotknąć jego torsu.
Uśmiechnął się zwycięsko.
- Powiedz to.
- Kocham cię, Zayn. Kocham cię. – drżącym głosem wypowiedziała te słowa i z pod zmrużonych powiek spojrzała na niego. – Proszę… - dodała.
Uwolnił jej dłonie i wolną ręką odgarnął z jej czoła mokre kosmyki włosów. Nim zdążyła go dotknąć, wyszedł z niej cały i ponownie wbił się w nią, cały i mocno, doprowadzając dziewczynę do orgazmu z jego imieniem na jej ustach. Po chwili opadł na jej spocone ciało dochodząc z jękiem i objął ją ramionami, mocno do siebie przyciągając. Obejmował ją, nadal będąc w niej, co jej całkowicie nie przeszkadzało. Teraz czuła jak są jednością, i ta myśl jej się podobała. Bez Zayna byłaby nikim.
- Też cię kocham kruszynko. – wyszeptał dotykając ustami cały swój świat.
____________________________________________________________________
Kilka słów od autorki:
Druga część tego opowiadania, które było dla mnie bardzo ważne, a zarazem ekscytujące, przez które dużo przeszłam. Przy pisaniu niego moje ciało oraz umysł przeszedł wiele orgazmów, były łzy wzruszenia, szczęścia, po prostu czułam to co bohaterowi. Powiedźmy: wczuwałam się w rolę. Dziękuję mojej wspaniałej kuzynce, a zarazem przyjaciółce, która pomogła mi wiele przy tym opowiadaniu, kochana Alex (czytaj: kochany Kutasku) dziękuję Ci, jesteś niesamowita i wielka. Dziękuję również Wam, bo jesteście częścią mnie. Bez Was całkowicie nie chciałoby mi się pisać, pomysły zawsze człowiek ma, ale nie zawsze ma podporę, aby je realizować, a Wy byliście i nadal jesteście moją podporą. I mimo, że powtarzam Wam to setny raz, to powiem jeszcze raz - kocham Was. Ja o was nigdy nie zapomnę.
Kolejną rzecz, którą chcę poruszyć: III części tego opowiadania nie będzie. Przemyślałam wszystko i zdecydowałam, że rok z opowiadaniem, to bardzo dużo, a poza tym nie wiem czy bym zdołała je ogarnąć. Czy będę jeszcze coś pisała? Oczywiście, że tak. Mam kilka pomysłów, które mam zamiar zrealizować, mogę zdradzić, że mam w planach opowiadanie z Luke'iem Brooks i z Niallusiem, ale to nie jest jeszcze pewne.
To chyba na tyle, kochani. Zawsze możecie mnie znaleźć na twitterze, gdzie jestem cały czas. Piszcie, zawsze odpowiem, tym bardziej moim czytelnikom! Jeśli wezmę się za jakieś opowiadanie, to na pewno poinformuję Was tam, oraz na kilku blogach.
Kolejny etap w moim życiu zakończony, za który bardzo Wam dziękuję. Niech zboczone wariatki będą z Wami!
Kocham, całuję, Wasza Ninja.
xxx
PS. O mój Boże.. aż płacze..